Nocą nawiedzają mnie mary
Gdy nadchodzi noc nawiedzają mnie mary, koszmary i strach. Coś po prawej stronie klatki piersiowej mnie
ściska, naciska a może kłuje? Nie czuję się zbyt dobrze. Nie rozumiem siebie.
Przeraża mnie mój umysł, który podsuwa mi wciąż i wciąż wizje, że ktoś mnie
obserwuje w ciemności mieszkania, sypialni. Postać kobiety w czarnej szmacie,
ma kościstą i wręcz przezroczysto-mleczną dłoń o długich palcach. Czuć odór
stęchlizny oraz spalenizny. Kpi ze mnie spod osłony czerni. Czy ona ma
krwistoczerwone oczy?
Zwykle jestem sama. Wtedy mogę dać ujść mym łzom. Rzadko lecą na szczęście,
a jeśli już to tylko trochę ich jest.
„Rzęsistą strugą po licu lecą..” śmieje się sardonicznie głucho pod nosem.
Przekładam się z boku na bok i z powrotem. Z boku na bok i z powrotem. Mam
problemy z zaśnięciem, znów powróciły. Łóżko niewygodne, twarde, stare i
skrzypiące. Gdy oddycham czuję jak rusza się sprężyna, dziwnie trzeszcze. Może
chcę przebić moją klatke piersiową? Tak naprawde chciałabym zamknąć oczy,
odetchnąć głęboko i nigdy się nie obudzić. Taka śmierć jest najprzyjemniejsza,
jest zbawieniem śmiertelników. Garść tabletek i błogi, upragniony spokój.
Brzmi to źle, egoistycznie, irracjonalnie, a jednak jest w tym piękno
jestestwa.
Przecież mam wokół siebie całkiem spore grono osób. Rodzice, brat, jacyś
przyjaciele by się znaleźli i On. Ten, który sprawia na mojej twarzy tyle samo
uśmiechu co łez, bólu i goryczy. Życie z nim to walka o przetrwanie, liczy się
każdy oddech. Rollercoaster, który tworzę sobie sama. Czy winić można innych o
złe samopoczucie we własnej skórze? Czasami boli mnie tam gdzieś w środku mnie,
że jestem niewystarczająca?
Niewystarczająco dobra w czymś.
Niewystarczająco dobra dla innych.
Niewystarczająco dobra dla siebie.
Niewystarczająco dobra dla niego.
Biorę głęboki oddech, bo czuję że ktoś mnie obserwuje. Mój umysł stoi nad
przepaścią. Moja labilność emocjonalna jest nie do zniesienia. Tylko ja wiem co
we mnie siedzi. Tylko ja wiem, że ciągle z czymś walczę. Ta walka zżera mnie od
środka, próchnieje.
Milczę, gdy chcę krzyczeć.
Uśmiecham się, gdy chcę płakać.
Słucham, gdy chcę mówić.
Narzuciłam sobie rytm życia i za wszelką cenę nie chce go stracić. Chciałam
mieć zalążek normalnego życia, w końcu. Ile jeden człowiek może wytrzymać? Ile
przetrwać by go to nie zniszczyło do cna?
Nazywam się Haruno Sakura, jestem córką alkoholików. Czy znam agresję
alkoholową? Oczywiście, że tak. Z ręki, która powinna mnie otaczać opieką i
miłością. Z ręki, która karmiła mnie od poczęcia. Z ręki matki, która obwiniała
mnie o coś co winą moją nie było. Śmierć ojca nie była moją winą. To był zwykły
wypadek przy pracy. Co może zrobić 15 letnia dziewczyna, gdy słyszy z ust tej,
której ufała całym sercem, że nie ma już domu i czas się wynosić? Iść pod most,
bo tam jej miejsce.
Czy mój ojciec był idealny? Ależ nie! Pamiętam, jak byłam małą dziewczynką
i chodził codziennie do koleżanki. Matka płakała. Wiedziałam, że ta „koleżanka”
jest zła. Raz nawet byłam z nią i ojcem u audiologa. Nie słyszałam na lewe
ucho. Dziś wiem, że to zwykła kurwa była, która chciała rozbić czyjąś rodzinę.
Chwaliła się wspólnym znajomym, że żonaty facet ją zaliczył. Miałam wtedy
cztery lata, nie powinnam tego pamiętać. Jednak pamiętam i to z detalami. Żółć
podchodzi mi do gardła, czuję palenie.
Więc tworze swój mały azyl w swojej głowie, która dawno przestała
funkcjonować jak należy. Uciekam do wyimaginowanego świata wyobraźni i fantazji.
Nie jest on taki idealny, wręcz nie jest on dobry. Jest tam śmierć, ból, łzy,
strach, niepewność, intrygi, ucieczki. Może przywykłam do tego, że czuję się
niekomfortowo sama ze sobą. Nawet w tamtym świecie zawsze sobie dodaję troche
uroku, urody, talentu czy taktu. Ale w wyobraźni to normalne? Czy ja jestem
zła?
I tak rozmyślam praktycznie, noc w noc, o niczym i o czymś. Błąkam się
gdzieś tam poza horyzontem marzeń.
Ale jest też i On. Szerokie plecy, szelmowski uśmiech, pewny swego chwyt i
miękkie jak na mężczyznę usta. Nie można przestać ich całować, w pokoju czuję
jego zapach. Jest silny tak jak on. Błogo, jedyne pozytywne doznanie. Przejeżdżam dłonią po jego stronie łóżka.
Pościel jest zimna. Wzdycham. Sama jak zawsze, wszędzie. Gdzie jesteś ukochany?
Do jakiej krainy beze mnie zawędrowałeś?
Leże na brzuchu, czuje jak kark mi się spina. Wzdycham na kolejne
niechciane wspomnienie w mojej porąbanej głowie. Miałam kiedyś brata, dziś już
nie wiem gdzie jest oni co robi. Pokłóciliśmy się przez… Ocieram oczy wierzchem
dłoni. Kiedyś, jak byłam mała bardzo go broniłam, ale gdy wyrosłam zaczęłam
mieć problemy z agresywnymi zachowaniami. W wieku nastu lat pokłóciliśmy się w
szale wylałam na niego szklankę wody. Nie mogę zapomnieć widoku jego
zszokowanej twarzy, był rozżalony, ale nie zły. Zawiodłam go? Kiedy pozwoliłam
na to, że nasza więź tak mocno się rozluźniła? Jestem temu winna? To była
przecież tylko szklanka wody, którą rozlałam na własne życzenie.
Mówi się, że ludzie z depresją, chorobami psychicznymi są niezrozumiali
przez innych. Ich tok myślenia jest taki nieracjonalny, wręcz głupi. Głupie
bywa rozpamiętywanie przeszłości, której nigdy nie zmienimy. A choroba
psychiczna, czy ona istnieje? Może nikt nie docenia toku rozumowania tych
ludzi? A co jeśli to oni mają racje?
Rozpamiętywanie ludzi, którzy stanęli na naszej drodze, ale sami się od nas
odwrócili.
Rozpamiętywanie ludzi, którzy stanęli na naszej drodze, ale to my z niej
zawróciliśmy.
Rozpamiętywanie wszystkiego co dobre i co złe.
To nie wspomnienia nocą budzą mój lęk, a myśli. Kto myśli o samobójstwie w
młodym wieku? Jestem tykającą bombą; tik-tak, tik-tak…
Czy pewnego dnia porzuce plan o połknięciu garści tabletek na sen i zechce
zeskoczyć z dachu? Czy przypadkiem nie skoczę na dziecko bawiące się pod
blokiem? Gdzie przekraczam myślami granicę absolutnego absurdu? Czuje tylko coś
mokrego, to moje oczy są mokre. Kiedy z oczu zaczęły znów lecieć łzy? Czy
kiedyś przestaną lecieć, a kobieta w czarnej szmacie przestanie ze mnie kpić i
na mnie dybać? A idźże stąd poczwaro krwista! Krzyczy mój rozszalały umysł.
To nie bólu się boję, a jego rozpamiętywania. Rok temu było inaczej.
Pamiętam te motylki w brzuchu, przespane całe noce, poranne wstawanie, zapach
ciasta w kuchni, twojej porannej kawy kochanie. Byłeś zawsze uśmiechnięty. Ten
szelmowski uśmiech z rana zwalał mnie z kolan. Serce bicia przyśpieszało… Zawsze
bez koszulki – miałam widok na te szerokie plecy. Mówiłam Ci, że masz
wyćwiczone te twoje „motyle”? Jeśli nie to teraz mówię, ale nigdy tego nie
usłyszysz.
Rok temu było inaczej. Pamiętam te dwuznaczne uśmiechy, szepty, słówka,
muśnięcie palcami. Czy wszystko wtedy miało podtekst? Przecież życie było
prostsze. Widziałeś we mnie kobiete pełną uczuć, która o Ciebie chcę dbać. Teraz wiem, że widzisz upiora. Bo już nawet
nie jestem wrakiem człowieka. Zechcesz użyczyć mi swej mocy? Zabierz mnie z
powrotem w ten odległy ludzki raj?
Boję się swoich myśli. Nie uprawiam samobiczowania, bo zwyczajnie brak mi
na to czasu. Wole psychiczne tortury. Czyż to nie o to chodzi moja nocna maro? Słyszysz
ten dźwięk? To piękna piosenka. Wiesz o czym mówi?
“I don't know what
I'm supposed to do, haunted by the ghost of you
oh take me back to the night we met”
oh take me back to the night we met”
Od kiedy jesteś boję się tego, że nie daję już rady. Nie
wiem czym jesteś ani kiedy się pojawiłaś. Mój dom już nie jest domem. Boję się
zgasić wszystkie światła, bo tylko na to czekasz. Ostatnio dałaś mi spokój, bo
był On. Otoczył mnie swym zapachem, ramieniem i miłością. Nie dał Ci dostępu.
Ale i on traci cierpliwość za niewynagradzany trud. Czymże on na to sobie
zasłużył?
Czy robię mu pranie mózgu? Czy mogę wymagać by zrozumiał
sposób myślenia… wariatki? Pamiętam naszą pierwszą noc. Wspólną noc, nie seks.
Zamknęłam oczy, lekko speszona twoim idealnym ja. Czułam każdy mięsień pod
opuszkami palców. Byłam zafascynowana, bałam się, że z podniecenia samą twoją
obecnością nie zmrużę oka. To w te noc dowiedziałam się, że człowiek się budzi
kilka razy, to normalne. Moje nozdrza upajały się twoim zapachem. Piżmo
wymieszane z cedrem? Była też nuta wanilii – uspokajająca. Tuliłeś mnie z
całych sił. Pamiętam, że uwielbiasz gdy kładę ci głowę na klatkę piersiową.
Twoje serce bije rytmicznie – mój oddech chcę mu dorównać, ale staje się płytki
i urywany. Mamy dwa różne rytmy, jesteśmy razem, ale osobno.
„when the night
was full of terror
and your eyes were filled with tears
when you had not touched me yet
oh take me back to the night we met”
and your eyes were filled with tears
when you had not touched me yet
oh take me back to the night we met”
Dziś mamy tylko skrawki, wyrywane sępom,
siebie. Ciągle mi mało, od tego wariuję. Aż przyszła ta noc z koszmarem…
Kiedy zaczęłam bać się zasypiać?
Kiedy przestałam mieć siłę by wstawać?
Kiedy zaczęłam czuć się inaczej?
Kiedy zaczęliśmy się kłócić?
Kiedy się od siebie oddaliliśmy?
Czy te pytania mają swoją odpowiedź w
konkretnej nocy? Nakrywam się szczelniej kołdrą. Czuję, że się krztuszę i duszę
jednocześnie. Ściskam z całej siły powieki, ale ciągle leci z nich coś
wilgotnego. Boli mnie tam coraz mocniej po prawej stronie. Boże, ratuj!
Zaczynam się cała trząść. Do płuc nie dociera tlen. Każdy haust powietrza to
walka z samą sobą.
Czy to jest labilność emocjonalna a może
coś ponad to? Mam ochotę zasnąć i nigdy się nie obudzić. Gdybym tylko miała
jakieś leki… Przeciwbólowe, przeciwzapalne, na przeziębienie, uspokojenie albo
nasenne. A najlepiej mieszankę całą na raz. Tyle ile dam rade przełknąć,
upewniwszy się, że nikt mnie nie odratuje.
Moje życie jest niewiele warte. Tyle na
ile sama je wyceniłam, więc obecnie jest promocja całkowita. Wyprzedaż XXI
wieku godności, życia i empatii. Nikt po mnie nie zapłacze. Nawet Ty, ani On. Brak
mi samokontroli.
Słyszysz? To piosenka… Ten chórek w tle
jest piękny, wzywa do siebie. Lekki ton gitary. Unosi mnie to wszystko razem
zmieszane. Moją ambicją, jedyną jaką mam, jest to by skończyć cierpieć.
Bo gdy przychodzi noc to nawiedzają mnie
mary, koszmary i strach. A one szepczą i szydzą między sobą bym zrobiła to na
co odwagi mi brak. Mówią, że beze mnie będzie Ci lepiej. Mają rację. Mamy tylko
ciężkie chwile. Kłótnie, przytyki i krzyki. Jestem Twoim kosztownym życiowym
balastem. Te głosy w głowie krzyczeć zaczynają, a nigdy tego nie robiły.
Pamiętaj, pomimo wszystkiego złego,
kocham Cię.
Tekst mocno... emocjonalny...
OdpowiedzUsuńO ile powiązanie z nim Sakury jest określone przez autora, to jednak mimowolnie nasuwa się przypuszczenie, że odzwierciedla jego osobiste rozterki.
"... jestem niewystarczająca?" - w moim odczuciu - meritum jako idealne pytanie, na które często w błędnym przekonaniu szukamy odpowiedzi - w samym sobie.
Chcę wierzyć, że jednak to tylko przypuszczenia :)
Według mnie każde powiązanie w opowiadaniach do postaci jest określone przez autora. Tekst miał być emocjonalny, wrzuciłam tam wszystko co mi chodziło po głowie (pomysły), z tym co czytałam, czy widziałam ostatnio :)
UsuńTylko przypuszczenia :)
Tekst ma ogromny potencjał. Razi mocą i emocjami w każdym akapicie.
OdpowiedzUsuńMomentami jest chaotyczny i zapchany zbędnymi wyrazami.
Trochę szkoda, że bardzo mało jest aluzji do Sakury i Sasuke. Mimo że wybrany przez ciebie obrazek oddaje wiele i nastawia odpowiednio czytelnika.
W tej partówce przekazałaś tak niesamowity ogrom emocji, że aż mi zaparło dech. Mam nadzieję, że mimo wszystko jest to fikcja literacka, którą obudowałaś dużo "łagodniejsze" emocje ze swojego życia.
Nie mogę się doczekać kolejnego Twojego tekstu.
Mam nadzieję, że wszystko u Ciebie w porządku. Tekst jest kawałkiem świetnej roboty :)
Pozdrawiam!
Wszystko w porządku, ostatnio lubuję się w takich klimatach. Mało odniesień bo to miał być szybki tekst :)
Usuń