"Strach. Dziwne decyzje"
1.
Spoglądałem na kobietę w moich objęciach, która oddychała miarowo. Zupełnie nie
spodziewałem się tego co zrobiła, na co się odważyła. Wczesnym rankiem stała
rozbita w moich drzwiach ze łzami w oczach, a nim się zorientowałem szliśmy
objęci w stronę mojej sypialni. Wskoczyła na mnie, a ja trzymałem ją w silnym
uścisku za biodra i tyłek. Całowaliśmy się łapczywie, nie mogąc złapać tchu.
Reszta według mnie tak szybko się rozwinęła, że żadne z nas nie było w stanie
się opanować, czy powstrzymać. Nie protestowałem, jej jedwabista skóra, miękkie
usta, słodkie jęki oderwały mnie od tego pomysłu. Jestem mężczyzną potrzebuję
bliskości kobiety, jej ciepła. Sakura była w tym momencie idealna. Była tym
czego ostatnio pragnąłem, stawała się moją obsesją. Sama tego chciała, sama
zrobiła krok. Wręcz mogę rzec, że to ona mnie zaciągnęła do łóżka i
wykorzystała. Gładziłem obecnie jej plecy opuszkami palców i wsłuchiwałem się w
jej rytmiczny oddech. Uśmiechałem się pod nosem, mimo że wiedziałem, iż czas
zaczyna pędzić coraz szybciej. Na zegarku jest prawie siódma rano – nie
przejmowałem się tym zbytnio. Półmrok w pokoju, kobieta obok i cisza mi to wszystko wynagradzały. Wciągałem w nozdrza jej słodki zapach, który wypełniał swoją słodyczą ten ponury
pokój. Przyglądałem się różowowłosej kobiecie, gdy nagle poruszyła się na mojej
klatce piersiowej niespokojnie. Pościel zsunęła się z niej ukazując jej nagie
biodra, które jeszcze bardziej podsyciły mój niezaspokojony apetyt na jej ciało.
Szmaragdowe oczy spojrzały na mnie ospale. Zniżyłem się do malinowych ust by je
pocałować. Na początku delikatnie, ale potem coraz agresywniej. Skoro wcześniej
jej się podobało, teraz też musi. Jęknęła w moje usta, a moja ręka zsunęła się
na jej zgrabny pośladek. Jej skóra delikatna i rozgrzana paliła moje zmysły. Nagle
poczułem jak dłonie Sakury naciskają na moją klatkę piersiową. Odepchnęła mnie.
Nim się spostrzegłem wstała i zaczęła się ubierać. Leżałem na łóżku
zdezorientowany, nim udało jej się wybiec z sypialni z butami w ręku, złapałem
za przegub jej dłoni i ścisnąłem, tak aby nie zdołała mi uciec. Jednak zbyt mocno, gdyż do moich uszu dobiegł jej cichy syk bólu.
-O co chodzi? – wręcz warknąłem zirytowany jej zachowaniem. Najpierw wtargnęła
do mojego mieszkania, szukała namiętności i sama ją dawała. Zachowywała się jak
kocica a teraz udaję spłoszoną sarnę. Spojrzała w bok nieśmiale, a następnie przeprosiła
bezgłośnie u granic płaczu. Spojrzałam w tę samą stronę co ona. Zauważyłem na
pościeli plamę. Ale w przyciemnionym pokoju i na granatowej poszwie nie wiele
było widać. Złapałem za kraniec kołdry i ukazała mi się jasnoróżowa plama na
białej pościeli. Wzmocniłem ucisk na przegubie jej dłoni, zapewne sprawiając
jej tym ból. Poczułem jak stara się mi wyrwać. Moje oczy zwęziły się, a w
głowie kotłowały myśli.
-Byłaś dziewicą? – zapytałem chłodno. Jednak Sakura z przestrachem w oczach wyrwała mi
się i jedyne co doszło do moich uszu to trzaśnięcie drzwiami. Opadłem na poduszki, starając się uspokoić
wściekłość na siebie i na nią. Mogłem to
zauważyć, ale nawet nie ruszyłem się z łóżka. Obecnie miałem ważniejsze sprawy
na głowie, ona poczeka. Wiem gdzie mieszka, kiedy ma wolny czas. Niech się
teraz śpieszy na te swoje wykłady, jeśli będę miał czas porozmawiam z nią
wieczorem. Przemyślałem plan raz jeszcze
i ruszyłem pod zimny prysznic, który musiał przynieść ukojenie by nie dać się
wyprowadzić z równowagi. Chociaż tak
naprawdę ta kobieta już dawno obudziła we mnie sprzeczne emocje, to i tak nadal
jej pragnąłem. Po dzisiaj jeszcze bardziej, niż wcześniej.
2.
W przerwie na lunch, po ciężkiej sprawie sądowej, którą udało mi się wygrać –
wsiadłem w samochód. Nie udawałem już nawet przed sobą dokąd zamierzam jechać.
Odpiąłem guziki od marynarki, rozsiadłem się wygodnie i ruszyłem w stronę
szpitala. Wiedziałem, że Sakura ma tutaj teraz być. Objechałem więc szpital, stanąłem tam, gdzie wcześniej ją widziałem z jakąś kobietą na przerwie. Miałem
racje siedziała sama, ale nie jadła. Spoglądała w niebo bez zainteresowania i wzdychała.
Przyjrzałem się jej twarzy, na tyle na ile było to możliwe z tej odległości.
Siedziała na ławce, obok której rosły dęby, plac ten miał kształt koła i
znajdował się przed głównym wejściem do szpitala. Gdzieniegdzie dostrzec można
zakwitnięte lub już przekwitnięte drzewa wiśni mamiące przechodniów swoimi soczystymi kolorami. Na środku siedziała ona, piękna różowowłosa kobieta. Twarz bez
wyrazu, nie dostrzegłem śladu łez, nie podciągała nosa, nie wyglądała też aby
użalała się nad sobą. Chciałem wysiąść z auta, podejść do niej. Chciałam
podejść, podnieść ją za ramiona, strzelić jej w twarz, potrząsnąć i zapytać co
wyprawia. Wziąłem głęboki oddech by się uspokoić, odrzucić te kuriozalne myśli
z głowy. Wyplewić tę agresję z siebie już w zarodku. Jednak to nie było takie
proste, jakby mogło się zdawać. Uspokoiłem się, odrzuciłem chęć by do niej
podejść. Odjechałem spod tego okropnego
miejsca, które przyprawiało mnie o mdłości dzisiejszego popołudnia. Nie
oglądałem się za siebie, wiedziałem że albo ona przyjdzie do mnie, albo ja ją
dorwę.
3.
Uczelnia, szpital, uczelnia, szpital – i tak w kółko. Udało mi się tak
pociągnąć prawie miesiąc. Unikałam Ino, swojego odbicia w lustrze, znajomych
Kiby, samego Kiby, który ku mej rozpaczy pojawiał się w akademiku coraz
częściej, aż w końcu nie ma dnia bym się na niego nie natknęła. Na szczęście
wiecznie gdzieś się spieszę – krzyknę „cześć” zdawkowo i umykam czym prędzej. Wszystko to robię by nie usłyszeć pytania „Co
tam u Sasuke”. Sasuke, nie wiem co mną wtedy kierowało, ale na samą myśl robię
się purpurowa na twarzy. Nie brzydzę się tego występku, ale wstydzę. Umysł mój
pochłonęła otchłań żądzy i głupoty. Zachowałam się nieracjonalnie, niepodobnie do siebie. Zachłysnęłam się chłodnym powietrzem. Piątkowy wieczór zamiast w
pubie, czy na dyskotece spędzam biegając po parku niedaleko lasu, a zbyt daleko
akademika bym mogła tam dojść. Usiadłam na ławce i schowałam głowę między nogi.
Oddech miałam płytki i świszczący. Jakbym biegała mile, a nie kilometry. Jednak nawet ten wyczerpujący bieg nie odsunął posępnych myśli na bok. Spojrzałam w pochmurne niebo, śpiew ptaków
dawno ucichł, a jaskółki latały niewiele powyżej korony drzew. Powietrze było
gęste i gorące, miałam wrażenie, że można je pociąć. Otarłam pot z czoła i
strzepnęłam rękę. Nogi miałam jak z waty, a powrót do akademika niezbyt mi się
podobał. Była ledwo godzina 20 wieczorem. Zbyt szybko, Ino mogła by mnie
jeszcze wybłagać bym z nimi wyszła, a podsłuchałam, że wychodzą gdzieś ze
znajomymi Kiby. Zapewne z Sasuke... Spojrzałam w niebo po raz enty, a w
głowie powiedziałam sobie, że jeszcze jeden czy dwa takie tygodnie nie
zaszkodzą. Wstałam z ławki, gdy nagle mocny baryton dotarł do moich uszu. Ciało przeszły ciarki, zesztywniałam.
-Po tylu latach nie spodziewałem się ciebie spotkać, Sakura – moje serce zabiło
mocniej. Przestraszyłam się, bałam się odwrócić. Gdy to uczyniłam nie dowierzałam temu co
widziały moje oczy.
4.
Zgodziłem się na ten wypad do restauracji z jednego powodu: jej. Liczyłem, że w
końcu ją zobaczę. Dzwoniłem, pisałem ale wszystko to pozostawało bez
jakiegokolwiek odzewu z jej strony. Gdy widziałem się z Kibą ten mówił, że
nawet do Ino się nie odzywa, że wiecznie jest zabiegana i ledwo idzie z nią
wymienić zwroty grzecznościowe. Ponoć ta cała Yamanaka odchodzi od zmysłów co
dzieję się z Haruno, ale ta do niej też nie dzwoni. Gdy była u niej w pokoju
jej telefon leżał rozładowany na biurku, a jej współlokatorka mówi, że jest tak
od kilku dni. Sakura nawet nie zaprząta sobie nim głowy, ani nami. Irytowało mnie to, ta
kobieta wyprowadzała mnie z równowagi. Wzbudzała we mnie niespożyte pokłady agresji i żądzy. Zacisnąłem palce, ale szybko je wyprostowałem, rozluźniłem.
Poprawiłem skórzaną kurtkę i ruszyłem w stronę restauracji, gdzie podejrzewałem
że już wszyscy są. Prawie wszyscy.
-Może ona nas unika, bo Sasuke jej zalazł za skórę? – dowcipkował Inuzuka lekko
podpity. Towarzystwo znalazło temat do żartów, więc się go trzymało, a po
alkoholu dwa razy mocniej im to szło. Siedziałem już z niemałym grymasem
niezadowolenia na twarzy. Nagle na ramieniu poczułem delikatną damską dłoń,
spojrzałem w tym kierunku. Nade mną stała Yamanaka i uśmiechała się ciepło, przyjacielsko. Jakby
odgadła moje myśli, ale nic w tym trudnego nie było. Byłem otwartą księgą dla ludzi, którzy potrafią używać wzroku.
-Nie martw się, też mnie denerwuje gdy
tak się zachowuje, ale jeśli masz wobec niej jakieś poważniejsze zamiary –
przerwała na chwilę – przyzwyczaj się. Zawsze tak robi jak coś ją przerasta,
rzuca się w wir zapominając o kontaktach społecznych. Stara się zapomnieć o problemach – ścisnęła mój bark,
wbijając weń zbyt mocno czerwone paznokcie – a potem buch! Jakby nigdy niej
zachowuje się normalnie – uśmiechnęła się i usiadła Kibie na kolanach. Spojrzałem na nią zaciekawiony. Cóż detektyw
powie mi o upodobaniach, przeszłości czy planach, ale nic o charakterze.
-Na razie – machnąłem ręką nie zwracając uwagi na ich jęki protestu. Nie miałem
zamiaru pić do nieprzytomności, a widziałem że oni na pewno mieli takie zapędy
dzisiaj. Wsiadłem do auto i odjechałem. Nie zważając na to, że wypiłem dwa
piwa, że promile we krwi już dawno przekroczyły dozwoloną ilość przez kodeksy
prawne. Czułem, że jestem ponad prawem.
Ledwo zdążyłem wejść do domu gdy usłyszałem delikatne, nieśmiałe pukanie do
drzwi. Gdy otworzyłem zauważyłem kobiecą postać okrytą ciemnością. Delikatne
światło z mojego mieszkania padało na nią, ale miała czarny kaptur na głowie, a
jej zgrabne nogi podkreślały legginsy do połowy łydki. Wiedziałem po co
przyszła. Po chwili rzuciła się na mnie, oplotła moje biodra swoimi nogami i
całowała. Stałem i pozwalałem jej się wczuć. Delikatnie zamknąłem drzwi, lewą
dłonią ściskając mocno jej pośladek. Skierowałem się szybkim krokiem do ciemnej
sypialni, nie zapalałem światła. Nie było ono dla mnie teraz ważne, ważne było
to by ją mieć. Tu i teraz, namiętnie, delikatnie czy dziko. Bez najmniejszego
znaczenia jak. Przyszła, więc zapewne cały ten czas o mnie myślała. Nawet jeśli
na razie pragnęła tylko mojego ciała, nieważne. Później nie będzie mogła beze
mnie żyć. Całowała agresywnie z zawziętością, jęcząc raz po raz. Niezdarnie
starała odpiąć mi rozporek drżącymi dłońmi. Szybkimi, zwinnymi ruchami
wyręczyłem ją w tym, ona zaś w tym czasie zdjęła z siebie bluzę. Rozłożyła się przede mną, tak że mogłem wejść między jej nogi.
Pieściłem delikatnie jej ciało, a ona jęczała coraz głośniej. Drżała na całym
ciele, w końcu oplotła moje biodra swoimi nogami. Całowałem jej usta, szyję aż
doszedłem do dorodnych, pełnych piersi. Na początku pieściłem je delikatnie,
ale raz po raz wkładałem w to coraz więcej siły. Widziałem, że jej się to
podoba. Nikły uśmiech igrał na jej ustach kusząc mnie do dalszych poczynań, bez
zahamowań. W mojej głowie panowała
pustka, spokój. Myślałem tylko o niej. Sakurze, o jej ustach, o jej piersiach,
o jej gładkiej skórze, o zgrabnych długich nogach… O wszystkich walorach nie
zważając na wady, których jak ślepiec nawet w blasku latarni bym teraz nie dojrzał.
Bardzo szybko zostaliśmy nadzy, a nasze ciała okraszone potem stykały się ze
sobą. Zacząłem wdzierać się do jej wnętrza stale całując malinowe usta. Stękała
w moje usta, a ja ruch po ruchu stawałem się coraz bardziej odważny, potężny.
Przyśpieszałem, to tylko kilka minut. Chciałem dać sobie uciechę, bardziej niż
jej. Bo gdy będę myślał bardziej o
sobie, niż o niej wróci do mnie. Chcę tego jak nigdy, chcę ją mieć w każdym
calu, w każdym aspekcie. Jej ciało, umysł, duszę. Chcę ją uzależnić od siebie,
swojego dotyku, zapachu, pocałunków czy słów.
-Sasukee.. – zajęczała zagryzając dolną wargę. Jej szmaragdowe oczy zaszły
mgłą. Ruszała biodrami, gdy się zatrzymałem i przyglądałem jej zadziornie.
Pragnęła więcej, dawała wyraz swojemu niezadowoleniu. – Proszę… - jęknęła wyginając się w łuk.
Zadrapała mnie w klatkę piersiową, przez co z gardła wydobył się stłumiony
śmiech. Przyśpieszyłem agresywnie swoje ruchy, na co Sakura zaczęła się
wić pode mną. Jej plecy wyginały się w łuk, była niczym drapieżna kotka. Było jej
dobrze. Nie musiała tego mówić, jej ciało ją zdradzało. –Ja… - przerwała
dysząc, starając się złapać oddech – już… - powiedziała. A w tym samym czasie
ja doszedłem w jej środku. Czułem jak mięśnie jej intymnego miejsca zaciskały
się na moim penisie. Była gorąca, upadłem na jej piersi. Klatka piersiowa
unosiła jej się nierównomiernie. Położyłem się obok i przyciągnąłem ją do
siebie. Nie protestowała.
Nie wiem ile tak leżeliśmy. Ja na plecach, a ona przytulona do mojego boku. Nie
spojrzała ani razu w moją twarz. Wyczuwałem, że zaczęła się krępować. Po prostu
przymknąłem powieki i drapałem jej plecy. Nigdy nie lubiłem zasypiać z łatwymi
kobietami, zostawiałem je zaraz po stosunku. Jednak Sakura.. czułem, że muszę
się nią zaopiekować. Czułem, że tak naprawdę w pewnym sensie już jest moja.
Byłem jej pierwszym, zadbam też o to bym był ostatnim.
5.
W pracy chodziłem podenerwowany. Na rozprawie mi to pomogło wygrać, ale teraz
przy papierach rozpraszało. Ta gówniara znowu to zrobiła. Przyszła do mnie,
mieliśmy zajebisty seks, a potem budzę się i jej nie ma. Nie mam pojęcia nawet
kiedy zasnąłem. Ale wiem, że o czwartej nad ranem jej już nie było, a pościel
była chłodna. Ta kobieta rozpalała mnie i wyprowadzała z równowagi. Ciągle, na
zmianę. Zerwałem się z miejsca, wiedząc że papiery może uzupełnić moja sekretarka
ruszyłem do samochodu. Dałem jeszcze polecenia podwładnej.
Gnałem przez zatłoczone ulice Tokio, na tyle na ile było to możliwe.
Zatrzymałem się przed kampusem, nie zwracając na krzyki z recepcji tego
przybytku. Gdy stanąłem przed drzwiami waliłem pięścią zirytowany, ale chłodna
maska wciąż gościła na mojej twarzy.
Drzwi niepewnie się otworzyły, a z pokoju wyjrzała przestraszona brunetka w
dwóch kokach na głowie. Jej brązowe oczy świdrowały mnie niepewnie. Jasne!
Jestem gościem w garniturze, a zachowuję się jakbym nie znał podstaw kultury.
Jak widać mężczyźni w spodniach na kant to chamy. Chciałem wepchnąć się do pokoju,
ale zamiast tego zachowałem swój wyraz twarzy. Obejrzałem się po białym długim
korytarzy, gdzie na podłodze były obleśne kremowe kafelki i jasne drzwi
prowadzące do pokoi studentów. Wziąłem głęboki wdech na uspokojenie swojego
wnętrza.
-Jest Sakura? - zapytałem chłodno.
Kobieta drgnęła, ale otworzyła szerzej drzwi ukazując swój za duży i wymięty
bordowe dres.
-YYY.. nie – przełknęła ślinę – nie ma, rano się spakowała i tyle ją widziałam –
powiedziała brunetka. Oblizała swoje usta, jakby chciała mnie tym do
czegokolwiek zachęcić. Było to obleśne, jak na kobietę nawet nie przystoi.
-Gdzie pojechała? – warknąłem wręcz.
-Nie wiem – powiedziała niepewnie. Jeżeli zebrała jakąś odwagę na flirt w moją
stronę to na pewno już ją opuściła. Nic nie odpowiedziałem. Zszedłem do pokoju
Ino. Walnąłem trzy razy pięścią w drzwi. Przestało mnie obchodzić, że zda
relację Kibie. Nie obchodziło mnie, że on poleci i opowie o tym naszym
znajomym. Zresztą gówno mnie oni wszyscy obchodzili.
Gdy otworzyły się drzwi niebieskie oczy zrobiły się ogromne i przyglądały się z
niedowierzaniem, ale i ukrytą ciekawością.
-Ino – zacząłem bez zbędnych wstępów – gdzie pojechała Sakura? – zapytałem obserwując
jej osobę. Otworzyła trochę szerzej drzwi przez co miałem wgląd na jej
tandetnie urządzony pokój. Spojrzała na
mnie zdezorientowana, jakby nie do końca wiedziała o co chodzi. Przyglądałem się jej chłodno.
-Wyjechała? – zapytała piskliwym głosem. Kiwnąłem głową. – Skoro nic nie
powiedziała - zamyśliła się - to pewnie do Konohy, na grób matki i ciotki – rzekła od razu,
niewiele rozumiejąc z całej sytuacji. Nie pożegnałem się a odszedłem. Znów muszę czekać aż przyjdzie. Ile będzie
dane mi teraz czekać? Miesiąc, dwa? Ta kobieta nie zna litości, mam wrażenie,
że jest większą manipulatorską niż ktokolwiek mógłby się spodziewać. Co gorsze, coraz mniej było mi obojętna.
6.
Stałam w ciemności. Jak najdalej w kącie. Kiwnęłam głową w podzięce za pomoc.
Słyszałam jego słowa a także ton głosu. Nie miałam jednak wystarczająco sił iść i mówić co się wydarzyło między
mną, a Sasuke Ino. Sama nie rozumiałam czemu tak postąpiłam. Po dzisiejszym spotkaniu w parku czułam się
rozżalona i wściekła na cały świat. Nagle poczułam, że jestem w otchłani i
potrzebuję go. Nie tyle co duszy, a ciała i bliskości fizycznej. Ona jest
łatwiejsza do otrzymania i dawania. Zeszłam na parter. Spojrzałam na
odjeżdżające auto Sasuke i wyszłam z plecakiem na ramionach. To był czas
odwiedzin. Czas rozpatrzenia wszystkich za i przeciw, a także załatwienia pewnej sprawy.
-On nie jest dla ciebie – powtarzałam sobie pod nosem. Stałam na dworcu i
czekałam na swój pociąg. Łzy kapały mimo
chęci ich powstrzymania. Ten sen wracał
jak boomerang. Miałam wrażenie, że każdy
sen, a raczej wizja, miał dla mnie gorzkie zakończenie. Ale tamten ostatni… Gdy zabijają mnie
poderżnięciem gardła, jak prosiaka... Łzy kapały, ale nareszcie nadeszła wiadomość o
nadjeżdżającym pociągu.
Jeśli miłość do niego zabija mnie za każdym razem, zatem czy warto w to brnąć? Czy to ma być cena za moje szczęście? Przez 21 lat nie rozglądałam się za mężczyznami, bo się ich brzydziłam. Gdy nagle pojawił się on, miłość z innego wcielenia… Szansa na spokój choć przez chwilę?
Jeśli miłość do niego zabija mnie za każdym razem, zatem czy warto w to brnąć? Czy to ma być cena za moje szczęście? Przez 21 lat nie rozglądałam się za mężczyznami, bo się ich brzydziłam. Gdy nagle pojawił się on, miłość z innego wcielenia… Szansa na spokój choć przez chwilę?
____________________
Błędów multum: możecie dawać znać gdzie są literówki to poprawię. Rozdział nie miał żadnej korekty.
Edit: Coś tam poprawiłam, dopisałam...
Edit: Coś tam poprawiłam, dopisałam...
ZMIOTŁAŚ MNIE TYM. O MATKO TO BYŁO ZARĄBISTE TAKI KURDE SZTOS ŻE SERIO BŁĘDY TO JA W 4 LITERACH MAM.
OdpowiedzUsuńJutro komentarz normalny, bo muszę przeczytać to jeszcze raz. No muszę <3
Czekam <3
UsuńYOOOO! KOCHANA! to tak lecim po kolei:
Usuń1. Dlaczego on tak chłodno na to zareagował. Wydaje mi się, że powinien się cham cieszyć, że był jej pierwszym. Niech mnie kurna!
2. Tyle chciał zrobić ale nie zrobił nic. Pacan jeden.
3. Oooo coś grubo będzie, ja czuję. No w kościach czuję. Od razu mam tego mojego pojebanego Satomu przed oczami... ja pierdziele.
Wybacz :(
4. Pisz mi takie sceny częściej a chyba zostanę Twoim niewolnikiem. Czuję się jednocześnie nasycona i nienasycona. Matko, co za rozbieżność w emocjach moich. Fragment cud miód. A tygryski taki miodek lubią. Cudne <3
5. i 6. złamały mi serce. Wielka radość po 4. została zastąpiona ogromnym rozczarowaniem, przez jej/ich zachowanie. Nikt jej gardła chyba nie poderżnie jak da mu szanse? Toć to widać jak na dłoni, że ona nie jest mu obojętna. Tylko pacan zbyt samolubny jest. Gdyby trochę ustąpił. Tylko troszeczkę.
Chcę dziewiątkę...
idę schować się w kącie.
no, bo chcę dziewiątkę.
Co Ty ze mną robisz? ♥
Buziam :*
Typowy facet coś chciał a nic nie zrobił! Niezmiernie się cieszę, że udało mi się go pokazać jako samolubnego, bo ogromnie się bałam, że będzie to jednym wielkim niewypałem :D
UsuńJakoś tak ich kieruję, bo nie mam ochoty na słodkie love story :D (na razie ahahah)
Zależy mu, oj zależy, tylko czy on to odpowiednie będzie umiał pokazać to nie wiem.
Satomu? Chyba nieee, tzn zależy z jakiej strony na niego spojrzeć bo po głębszej diagnozie można rzec, że i tak i nie. :D Ach te zagadki
Mam nadzieję, że dobrze Ci robię na wyobraźnie ahaha :D
Buziaki <3 :*
Ooooo matkooo... Ścisnęło mnie za serce , świetny naprawdę świetny rozdział. Sasuke wyśmienity wgl cała sceneria rozdziału taka niesodziewana. Miłe zaskoczenie !!! Kiedy następny? Ja chcę już już już!!!
OdpowiedzUsuńCieszę się, jeśli wywołuję jakiekolwiek emocje i potrafię zaskoczyć! Docenienie przez Ciebie, Red Murder wprawiło mnie w wielką radość :) Niestety nie chcę obiecywać kiedy następny rozdział, bo we wrześniu niezbyt wiele czasu będę miała, a poza tym jeszcze nie mam w głowie wszystkiego ułożonego, ale zapewne jak się tak stanie to od razu zabiorę się za pisanie!
UsuńPozdrawiam <3
Hejka! Jestem tutaj OD BlueBell. I jestem zachwycona. Notka boska. Najbardziej podobała mi się 5 u ten cytat "byłem jej pierwszym i zadbam o to bym był ostatnim." czy coś takiego. Rzadko. Zostaje z SasuSaku na dłużej ale tutaj po prostu muszę. XD W sumie nie mam się co rozpisywać. Rozdział mi się podobał a konstruktywną krytykę otrzymasz jak zachwyt rozdzialem i blogiem minie. XD. Pozdrawiam i weny życzę Erty
OdpowiedzUsuńPS. Jakby co to też mam bloga ale nie chce się chamsko reklamować. Napisz czy
Mogę i to dopiero początki w moim bligiwaniu więc nie przeraź się XD (zwracam się do Cb na Ty jeżeli mogę, jeżeli jednak Ci to przeszkadza napisz mi :) :)
Hej, cieszę się z każdej nowej duszyczki u mnie! Czy zachwyt minie, czy nie - ważne że były/są emocje!
UsuńJasne, nie ma problemu - zresztą kim ja jestem aby zwracać się do mnie per Pani, ahah :D
Podaj adres, a w wolnej chwili postaram się przeczytać i skomentować! :) Tylko nie przeraź się moją niepunktualnością i ociąganiem.
Pozdrawiam, liczę że zostaniesz ze mną na dłużej! <3
Co do mojego poprzedniego komentarza Upadli to książka właściwie powstał tez i film opary na pierwszej części. główni bohaterzy mimo swej milosci do siebie nie mogli byc razem(zostala założona na nich klątwa )on byl aniołem ona człowiekiem ale to nie ważne za kazdym razem ona po pierwszym pocałunku "umierała" później odradzala sie zawsze wyglądała tak samo ale nie pamiętała poprzedniego zycia miala takie przeblyski i wlasnie z nimi kojarzyly mi sie poprzednie rozdziały.
OdpowiedzUsuńCo do tego rozdziału to nie wiem czy bardziej wkurza mnie zachowane Sakury i to ze wszystkich unika czy to ze SasuKe nic z tym nie robi baa a jak juz zaczął to po takim czasie. I jeszcze ta osoba kim ona jest?
Ps. Przepraszam za błędy
Brzmi ciekawie, zachęciłaś mnie do zgłębienia tej tematyki. Przede wszystkim poszukania książki! :)
UsuńOj, jak ja Ciebie rozumiem. To taka nieodparta chęć by wstrząsnąć bohaterów, też tak mam z innymi opowiadaniami! :)
Pozdrawiam :*
PS. Co jak co, ale przy mnie literówkami nie ma co się przejmować :D
Kurcze, mnie też :o
UsuńFajnie brzmi! :D