PERUKA
1.
Wróciłam do pokoju zmęczona, bez sił, a w dodatku z okropnym bólem głowy oraz nóg. Dwanaście godzin
dyżuru, cholernych dwanaście godzin zastępowania wszystkich - bez jakiegokolwiek, cholera jasna, wyjątku.
Student z definicji to tania siła robocza. Okej, rozumiem, że jestem na piątym roku, ale to nie
oznacza, że wszystko umiem i mam to robić sama. Jak weszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko - tak pozostałam. Leżałam na miękkim posłaniu w "opakowaniu" – w kurtce, trampkach, całym
wierzchnim ubraniu. Czyli jak przyszłam tak pozostałam, z brakiem chęci do wszystkiego.
Przymknęłam oczy, ale nie na długo dane mi było rozkoszować się słodkim smakiem wolności. Ktoś
zapukał trzy razy do drzwi. Niestety wiedziałam już kto to jest.
-Wejdź – powiedziałam bardziej w poduszkę gardłowym głosem, niż do niechcianego gościa. Znając życie to nie
ma znaczenia, czy ją zaproszę czy nie. Wejdzie niczym najgorszy insekt.
-O już jesteś! – usłyszałam pisk zachwytu. Zmrużyłam oczy z narastającej irytacji. Wiedziałam, że nie
umknie to jej bystremu oku, ale ku mojemu szczęściu zignorowała to dobrodusznie. Dzięki ci
Bożę, mówiłam w duchu. – Rusz się! – krzyknęła pełna entuzjazmu. Energia od
niej wręcz biła po oczach. Byłam jej przeciwieństwem.
-Nie – odparłam z głową w poduszce. Oczyma wyobraźni widziałam, jak Yamanaka rozejrzała się po pokoju.
-Gdzie TenTen? – zapytała blondynka z ciekawością. Zero odpowiedzi z mojej strony. – Dobra,
nieważne – mruknęła siadając na moim łóżku. Materac delikatnie zaskrzypiał i ugiął się pod jej ciężarem.
-Ino, czego chcesz? – warknęłam wręcz w jej stronę. Marzyłam by wyszła, marzyłam na jawie o śnie. Był on tak blisko, a jednocześnie tak daleko. Westchnęłam bliska płaczu. Czułam, jak ta drobna blondynka lustruję moją osobę. Z góry na
dół i tak kilka razy, aż dostałam gęsiej skórki.
-Jezu, nie wiem czy to ten pokój – po tych słowach rozejrzała się po nim
wymownie. Pokój akademicki to klitka lub klatka, jak kto chce ten tak mówi. Dwa
łóżka jednoosobowe. Duża trzydrzwiowa szafa na ścianie, gdzie są drzwi
wejściowe do pokoju, za łóżkami biurka z krzesłami wątpliwej jakości, a o
wygodzie lepiej nie wspominać. Wszystko to w kolorze dębu, a dodatkowo uroku
dodawały białe ściany – czy ten twój kierunek robi z ciebie zombie – mruknęła
pod nosem. Po czym szarpnęła mnie za kaptur od bluzy, który wychodził na
kurtkę.
-Czy ty chcesz mnie udusić? – mruknęłam zirytowana. Usłyszałam westchnięcie
blondynki.
-Nie - zaświergotała radośnie - chcę abyś wstała bo idziemy na imprezę – wręcz zaśpiewała to z przejęcia.
– Mam wejściówki do super klubu – wolałam nie pytać skąd je ma, ale zapewne od
jednego ze swoich adoratorów.
-Nigdzie nie idę – sapnęłam. Marzyłam, że piątkowy wieczór spędzę w łóżku
słodko pochrapując. Z resztą było przed dziewiątą wieczorem, a za oknem już
szaro. Pomimo wiosny, nie było jeszcze ciepło. Wszystko to przemawiało by zostać i spać.
-Nie marudź – mruknęła Yamanaka. – Mam strój, peruki dla nas. Będzie naprawdę dobra zabawa! –
znów zaczęła ciągnąć mnie za kaptur z całych swoich sił. Teraz zrozumiałam, ona wcześniej mnie
udusi niż pozwoli zostać i spać.
Po prysznicu, który w miarę możliwości mnie otrzeźwił; poszłam do jednoosobowego pokoju swojej przyjaciółki. Usiadłam w ciepłym szlafroku na łóżku. Włosy nadal miałam mokre, Ino od razu gdy mnie zobaczyła zaczęła cmokać zniesmaczona.
Mimo że mieszkałyśmy w tym samym budynku to nasze pokoje bardzo różniły się od
siebie. Tak jak nasze położenie materialno-finansowe. Ino to ukochana córeczka swoich
rodziców. Jedynaczka, cały czas rozpieszczana. Dziwię się, że tutaj mieszka, bo
śmiało rodzice wynajęli by jej niewielkie mieszkanko, jednak ona ciągle uparcie
tu wraca. Na drugie piętro, do pokoju numer 289. Był on tej samej wielkości co
mój z własną łazienką, no może ciut większy. Białe ściany, ale meble wszystkie
od łóżka po szafki należały do blondynki. Część z nich robiona na zamówienie u stolarza najwyższej rangi.
-Idziemy jutro do fryzjera? – zapytała Ino przyglądając się mi, co wyrwało mnie
z zadumy podziwiania jej pokoju.
-Nie, po co?- zapytałam głupio. Ta tylko pokiwała zrezygnowana głową i zaczęła
mi suszyć włosy, gdyż ja suszarki nie posiadałam.
-Myślę, że w krótkich włosach będzie ci lepiej – mruknęła. – Okey, skończyłam –
mruknęła, po czym walnęła się delikatnie w ucho. – Zawsze mi po tym okropnie
burczy! – powiedziała zirytowana.
-Ubierz się pierwsza, potem ja się ogarnę – powiedziałam. Marzyłam, żeby na
chwilę położyć się jeszcze na łóżku i zamknąć tylko na chwileczkę oczy.
Usłyszałam szum wody, a potem nagle Ino wyszła.
-Zasnęłaś, królewno – odpowiedziała Ino oskarżycielskim tonem. Kiwnęłam głowę i
ją zlustrowałam, w tym momencie blondynka zaczęła się prężyć i wyginać. O mało
co, nie zaczęłam się śmiać.
-Muszę powiedzieć, że wyglądasz olśniewająco – mruknęłam. Naprawdę tak
wyglądała, zazdrościłam jej kobiecych kształtów i wysportowanego ciała, o które
naprawdę dbała z całych sił. Miała na sobie czarną cekinową sukienkę do połowy
ud z długim rękawem do tego czarne botki za kostkę. Najśmieszniejsza była
peruka z czerwonymi włosami do ramion, która o dziwo jej pasowała. W tej chwili
dotarło do mnie, że nie wiem co ona ma dla mnie i zaczęłam się obawiać.
Na całe szczęście nie było tak źle. Czarne skórzane spodnie, botki na szpilce,
body koronkowe na ramiączkach i czarna peruka na ramiączkach.
-Gotowe? – kiwnęłam głową na znak zgody i ruszyłyśmy do taksówki.
Gdy weszłyśmy zostawiłyśmy odzież wierzchnią w szatni. Myślałam, że to
niewielki, kameralny i spokojny klub. Nie miałam nawet pojęcia jak bardzo się myliłam w tej kwestii. Okazało się, że ten
klub ma chyba trzy, czy nawet cztery wejścia. Dwa piętra oraz tak zwane balkony, które były
imitacją trzeciego piętra. Oświetlenie wydawało mi się chłodne, a wzrok
mężczyzn na Ino przyprawiał mnie o gęsią skórę z obrzydzenia. Ciężko było nawet
w tym niebiesko-fioletowym świetle powiedzieć, jaki kolor mają stoły, krzesła,
ściany, cokolwiek. Nawet moja karnacja wydawała się jakaś-taka sina. Wolałam
nie myśleć o tym, jak źle prezentuję się w towarzystwie swojej przyjaciółki.
Rozejrzałam się dookoła, a blondynka złapała mnie za ramię i zaczęła ciągnąć w
tłum. Myślałam, że robi to na oślep, ale bardzo się myliłam. Doszłyśmy do loży,
gdzie było kilku mężczyzn koło
trzydziestki. Zadbani, ich uśmiech na widok Yamanaki mówił wszystko. Konkurują
ze sobą o nią. Spojrzałam na lożę, nie wyróżniała się niczym szczególnym.
Obicie kanap wydawały się być w kolorze wściekłego różu, a cała reszta czarna.
Spojrzałam niepewnie na mężczyzn, którzy zaczęli do nas podchodzić i się witać.
-Miło mi, Sasori – przywitał się ze mną pierwszy. Pocałował mnie w prawy, a
potem w lewy policzek. Był dość wysokim rudzielcem o brązowych oczach, całkiem
przystojny. Uśmiechnął się, wyglądał na
uprzejmego, więc odwzajemniłam jego subtelny gest.
-Pain – spojrzałam na chłopaka i omal się nie wystraszyłam. Na pewno miał 30
lat, ale te jego kolczyki. Wydawały mi się obleśne. Dwa w prawej brwi, całe
uszy w kolczykach, w języku oraz trzy w nosie. Uśmiechnęłam się do niego
niepewnie i o dziwo miałam wrażenie, że Ino najbardziej ucieszyła się na jego
widok. Trzecim ostatnim mężczyzną był
Dan, chyba najprzyjaźniejszy z nich wszystkich. Stwierdziłam, że skoro nie mam wyboru
zamierzałam dobrze się bawić. Okazało się, że źle ich oceniłam. Byli całkiem
zabawni i kulturalni, później doszło do nich jeszcze kilku kolegów, którzy
swoją drogą wcale nie byli gorsi. Tańczyliśmy, piliśmy, rozmawialiśmy i
śmialiśmy się. Tak jakbyśmy się znali od dawna. Bariera nieufności zniknęła u
mnie po drugim drinku. Ruszyłam do baru by kupić sobie i Ino po drinku. Kolejka
tym razem była całkiem spora, stałam sobie spokojnie, ta część lokalu ku mojej
radości była wygłuszona, gdy nagle ktoś na mnie wpadła, a ja nie mogąc utrzymać
równowagi w tych niebotycznie wysokich szpilkach straciłam równowagę i
gruchnęłam na ziemię. Prosto na swoją kość ogonową. Syknęłam z bólu.
-Bardzo cię przepraszam – spojrzałam do góry na mężczyznę, który dziwnie
wyglądał znajomo. – Pomogę ci wstać – mruknął zażenowany. Podał mi swoją rękę i
gdy z niej skorzystałam by stanąć poczułam jak świat zaczął mi wirować. Ten prąd, to dziwne uczucie, które kotłowało
się na moim karku przyprawiając mnie o dreszcze, było bardzo intensywne.
-Dziękuję – powiedziałam speszona, wiedząc, że on nie poczuł tego co ja. Skinął
głową i odszedł bez słowa, ale miałam wrażenie że spogląda na mnie co chwilę
przez ramię. Zarumieniłam się.
Wyszłyśmy z Ino na chwiejnych nogach rozbawione z klubu po pierwszej. Śmiałyśmy
się w niebogłosy z dzisiejszych naszych towarzyszy, okazali się typowymi
samcami alfa.
-Gdyby mogli to po kolei by we mnie weszli – śmiała się, co chwilę czkając
przez nadmiar alkoholu we krwi. Noc była chłodna i wiał wiatr, ale na nasze
szczęście nie padało.
-Zero szacunku do siebie – zawtórowałam jej, chichocząc pod nosem. Nie wiem,
która którą prowadziła, ale chyba robiłyśmy to na zmianę. Raz ja ją, raz ona
mnie.
-Szuuuuje – czknęła, przeciągając słowo – męskie bogate dziwki – znów czknęła i
rechotała. Idąc tak miałam wrażenie, że widziałam tego samego mężczyznę, przez
którego zaliczyłam spotkanie z parkietem. Pokręciłam głową i to był błąd.
Spadła mi peruka. Śmiech Ino był nie do powstrzymania, ja sama zresztą nie
mogłam wytrzymać. Jak to możliwe, że całą imprezę, tyle godzin wytrzymała a
teraz przez krótkie pokręcenie głową spadła mi z głowy.
-Znów jesteś różowowłosym dziwolągiem – nabijała się ze mnie Ino. Mi leciały
łzy z oczu, z rozbawienia. Zaczęłam wyciągać szpilki z włosów, aby je rozpuścić
i wyglądać, chociaż odrobinę jak człowiek, a nie jak ufoludek. – Ja po nią nie
sięgnę, bo albo się wywalę, albo nie podniosę – śmiała się ciągle. Zaczęłam
ścierać łzy i śmiać z Ino już ze wszystkiego. Nie mam pojęcia jak doszłyśmy do
akademika, ale to była długa droga.
2.
Stałem już przy aucie. Chciałem jak najszybciej wyjść z klubu, ale Naruto i
Kiba byli nieugięci. Stwierdzili, że skoro Neji dał radę się ewakuować to mi
się to nie uda. Z resztą Hyuuga zawsze szybko się zmywał z imprez. Nie było
chyba naszego wyjścia, żeby został z nami do końca.
-A co myślisz o volvo? Podoba mi się jedno, ale nie jestem pewny – mruczał
Kiba. Odpowiedziałem, że sam volvo bym sobie nie kupił. Wolę swoje Mitsubishi
Sport Lader, bo jest bezawaryjne. Spojrzałem na chodnik z drugiej strony,
zaciekawiła mnie ta dziewczyna w czarnych włosach. Przez nią zacząłem myśleć,
że Naruto ma rację – dawno nie miałem kobiety. Zaczyna mi się każda podobać bez
wyjątku. W końcu przestanę myśleć o tym śnie i tej różowej ślicznotce, na którą
wpadłem ponad tydzień temu. Gdy nagle ona pokręciła głową i spadła jej peruka,
a ku mojemu niedowierzaniu miała spięte różowe włosy. Omal nie zacząłem zbierać
szczęki z ziemi. Przyjrzałem jej się ukradkiem, by nie wzbudzać głupich komentarzy
ze strony swych kumpli. Tak, jestem prawie pewien. To ta sama kobieta co
wtedy. Tylko dlaczego zawsze na nią
wpadam. Nurtowało mnie to pytanie, nurtowało mnie dlaczego śniła mi się
ostatnio. W dodatku w takiej dziwnej formie.
-Ej, Kiba czy to nie twoja panna? – spojrzałem na Naruto a potem na Kibę. Ten
spojrzał ukradkiem w stronę dziewczyn, które gdy podniosły perukę z chodnika i
ruszyły dalej śmiejąc się tylko z sobie znanych powodów.
-Tak – odparł, jakby przygasł.
-Czyżbyś kosza dostał? – zakpiłem z niego. Zawsze opowiada, jak to jest
naczelnym podrywaczem.
-Nie, ale znasz mnie – mruknął smętnie. – Nie mam cierpliwości, a laska jest
praktycznie nie do zdobycia – wzruszył ramionami, przeczesując swoje włosy. –
Buziak od niej to krok milowy – dodał z uśmiechem. Spojrzałem na niego
badawczo. Chciałem zapytać o tę drugą, ale mogło się to wydawać dziwne z mojej
strony.
-A ta druga? Różowa? – zapytał Naruto. Poczułem jak kamień spada mi z serca, bo
sam bym tego nie zrobił, ale wiedziałem też, że robi to z indywidualnych
pobudek.
-Nie wiem stary – mruknął Kiba i odpalił papierosa, po czym się nim zaciągnął i
wypuścił dym nosem. – Ale wiem, że są przyjaciółkami – dodał po chwili.
-Tylko tyle? – zakpił Uzumaki, puszczając mu oczko. Prychnąłem. Inuzuka, jak to
on, na pewno wie coś więcej, ale skubany nie chcę powiedzieć.
-Z tego co wiem to bardzo inteligentna dziewczyna i szczerze powiedziawszy
myślę, że jest z najwyższej ligi. Może nie tyle chodzi o jej wygląd – mruknął –
o ile chodzi o to jaka jest. Słyszałem, że bardzo porządna, jak się wystroi jak
teraz to nie ma piękniejszej od niej i wydaje mi się, że nie jest tego świadoma
– dodał. Uśmiechnąłem się pod nosem. Ta
informacja najbardziej przypadła mi do gustu. – Ale strasznie świętoszkowata –
dodał z kpiarskim uśmieszkiem na ustach.
-A jak ta blondyna się nazywa? – zagadnąłem, bawiąc się kluczykami od samochodu
w prawej ręce. Zrobiłem to jakby od niechcenia i chyba się udało. Nie wyczuli
zbyt wielkiego zainteresowania z mojej strony.
-Ino Yamanaka – odparł Kiba automatycznie, po czym dalej zaczął narzekać w
pijackim amoku na swój samochód.
3.
Gdy wróciłem do swojego mieszkania od razu rzuciłem płaszcz na fotel, buty
zdjąłem w biegu i odpaliłem laptop. W głowie ciągle powtarzałem „Ino Yamanaka.
Ino Yamanaka” aby nie zapomnieć, jak nazywa się ta dziewucha. Odpaliłem najpopularniejszy portal
społecznościowy. Skoro te dwie są takimi przyjaciółkami, jak zrozumiałem z wywodu
pijanego kumpla – to według mnie logiczne jest, że na jej profilu znajdę bez problemu tę drugą. Tę która mnie interesowała. Westchnąłem, przeczesałem dłonią włosy. Miałem wrażenie, że Internet działa, jakby na złość, dużo wolniej niż zwykle. Wewnątrz mnie kłębiło się zniecierpliwienie.
-Szybciej, szybciej – mruczałem pod nosem. Moja noga mimowolnie zaczęła drżeć i
nie wiem, czy ze strachu, czy z podniecenia. Jedno jest pewne – zacząłem czuć
się jak ktoś z obsesją. Strona wreszcie się załadowała. Zakładki - zdjęcia.
Przekląłem siarczyście pod nosem. Mnóstwo zdjęć ma ta blondyna. Zjeżdżałem niżej i niżej, aż w końcu
zobaczyłem dwie dziewczyny, które na siebie spoglądały. Blondynka i różowa z
włosami do pasa, obie w białych koszulkach z Levis’a z szerokimi uśmiechami skierowanymi w
swoje strony. Szukałem znacznika na zdjęciu, ale, cholera jasna, go nie było. Na
moje szczęście był opis zdjęcia. Krótki i pretensjonalny.