wtorek, 16 sierpnia 2016

|Rozdział 7|

 " Odzyskać utracone"

-Kakashi-sensie –przywitałam się  wchodząc do gabinetu Hokage. Skinęłam delikatnie głową, a jego bystre oko obserwowało moje ruchy, miałam wrażenie, że jednocześnie jest mu mnie żal, ale jednocześnie jest z czegoś bardzo zadowolony.
-Witam, Sakura – odparł odwracając od niej wzrok – Co cię do mnie sprowadza? – zapytał jakby doskonale wiedział na jaki temat zaraz rozmowa zejdzie.
-Chciałam zapytać jak idą poszukiwania Sasuke – odparłam pewna siebie. Przyjrzałam się Hatake, odetchnął jakby zirytowany, jakbym zawracała mu głowę czymś mało ważnykm, ale w końcu zginęła dwójką dzieci z Akademii, poza tym jeden to syn dziewięcioogoniastego, a drugie dziecko to Uchiha.
-Niepotrzebnie się fatygowałaś, już dawno zrezygnowaliśmy z poszukiwań Uchihy, zapewne znów trafi do księgi Bingo – odrzekł i zaczął czytać, i podpisywać papiery. Przyjrzałam się mu badawczo, chciał mnie odprawić z kwitkiem, ale się nie dam. „Czy to jakaś gra?” mruknęłam pod nosem.
-A od kiedy znów księga jest w użyciu? – zapytał zirytowana, ale starałam się to ukryć. – Myślałam, że z niej zrezygnowała Wioska o raz ty, sensei – ostatnie słowo wycedziłam.
-Jest to bardziej przydatne niż się spodziewałem – odparł. Spojrzał mi prosto w oczy, widziałam w nich znudzenie oraz rezygnacje. Nic mi nie powie. Usiadłam naprzeciwko niego, spojrzałam w oczy.
-Dlaczego mój mąż ma tam trafić? – zapytałam najuprzejmiej jak tylko umiałam.
-Był już zdrajcą, a teraz jest uciekinierem, poza tym Hinata Uzumaki także zniknęła a to pewnie jego sprawka – odparł. Odłożył papiery, zauważyłam, ze moja wizyta jest mu nie na rękę i czeka, aż się poddam i stąd wyjdę. „Nie ma tak łatwo”.
-Ty tylko wasze domysły, zero dowodów – zakpiłam. – A katanę mógł mu każdy ukraść i masz tego świadomość – wstałam i ruszyłam do drzwi. – Do widzenia – odparłam i zamknęłam za sobą drzwi.

Liczyłam na chwilę spokoju w moim domu, ale niestety widziałam buty Naruto w przedsionku. Siedzi tu dzień w dzień, śpi i zachowuje się jak mój mąż, nie jak kochanek.
-Hej, kochanie – mruknął przeciągle i ruszył w moją stronę. Chciał ucałować mnie w usta, ale odwróciłam głowę i trafił w policzek. Nie skomentował mojego zachowania, ale bacznie mnie zilustrował. – Coś nie w humorze – powiedział raczej do siebie niż do mnie. Spojrzałam na niego, zauważyłam plecak i pełną kaburę nowych shurikenów i kunai’i.
-Gdzieś się wybierasz? – zapytałam zaintrygowana. Zawsze mnie uprzedzał, wszystko mówił.
Wzruszył ramionami po czym dodał – Mała misja, którą zlecił mi Kakashi – odparł, a wielki uśmiech wparował na jego usta. Zmrużyłam oczy przyglądając mu się, byłam przed chwilą u Kakashiego i nic mi nie powiedział na ten temat, z drugiej strony czuję się pod obserwacją, gdy przebywam w jego towarzystwie, więc tym bardziej nie musiał mi nic mówić. Skinęłam po prostu głową, nie zdradzając swoich myśli, chociaż od razu chciałam mu to powiedzieć. W pojedynkę na misję? Hatake nigdy takich rzeczy nie robi, nieważne jak błaha misja by to była – zawsze muszą być chociaż dwie osoby. – Będę za dwa dni – powiedział uśmiechnięty. Przyglądałam mu się, wyglądał na spiętego, ale starał się to ukryć pod pozorem szczęścia i uśmiechu. Jednak jego oczy go zdradzały, cały czas spoglądał na boki, nigdy na mnie.
-Dobrze – odparłam, delikatnie się uśmiechając, ale zapewne bardziej wyglądało to jak na grymas. – Tylko uważaj na siebie – dodałam, chciałam zachować pozory. Gdybym chciała coś z niego wyciągnąć musimy być w dobrych stosunkach, ale niestety moje podejście do niego mi to utrudnia.
-Oczywiście, mi się nic nie stanie! – zaśmiał się. Ucałował moje czoło i wyszedł. Spojrzałam za jego cieniem.

Siedziałam w łóżku, a raczej leżałam. Ciągle skupiona na okolicy mojego domostwa. Wyczuwam trzy różne chakry, ale kwadrans temu to były cztery osoby. Dziwne, ale tamta wydawała się inna. Te osoby mnie pilnowały, ale czwarta jakby szybko się ulotniła, gdy uświadomiła sobie ich obecność. Leżałam, żeby szybciej pozbyć się swoich „nianiek”, które ewidentnie miały donosić o moich poczynaniach. Ale po co? Czyżby Kakashi mi nie ufał, albo wie coś czego ja nie wiem i czeka na Sasuke. Ale czemu dopiero teraz, wcześniej nikogo nie wyczuwałam w okolicy swojej willi. „Nie ma ich” przeszło mi przez myśl, spojrzałam na zegarek. Przed trzecią w nocy. Wstałam z łóżka, po omacku ruszyłam do kuchni. Muszę się czegoś napić, jednak bez Naruto czułam jakby ten dom był mój,   bardziej niż wcześniej. Jego biała koszula… „Jeszcze nim pachnie”. Wchodząc do kuchni nie zapalałam światła, wyciągnęłam schłodzoną wódkę z lodówki i nalałam do szklanki, bez popitki. Nawet jeśli zapiję się na śmierć to będzie najlepsze. Nie umiem, nie wiem jak lub nie mogę uwolnić się od Naruto. Wypiłam kilka łyków, paliło w gardle, a potem w przełyku. Nie było to przyjemne, tak jak ciemność która mnie otacza, ale tak jest najlepiej. Samej.
-Sakura, odstawa to – usłyszałam głos. Ze strachu aż podskoczyła, a oczy miałam mokre. Nie wiem kiedy zaczęły płynąć mi łzy, jakbym straciła czucie, a moje kończyny ważyły tonę. Chciałam coś powiedzieć, ale zaschło mi w gardle. Moje ciało jakby bez Wiednie sięgnęło po szklankę z alkoholem, jakbym chciała się upewnić czy to na pewno nie były omamy. – Odstaw to, więcej nie powtórzę – warknięcie. Zauważyłam postać w cieniu.
-Sasuke… - westchnęłam przez płacz, chciałam wstać, praktycznie już to robiłam.
-Siedź na miejscu – od razu posłuchałam tego władczego tonu, z rozkoszą spełniłam polecenie.
-To naprawdę Ty? – jęknęłam pełna nadziei. Wierzyłam, że wróci. „Wierzyłam i jest”.
-Sakura, nie ma na to czasu – mówił, ale nie wychodził z cienia, widziałam tylko zarys sylwetki. Ciała, do którego mnie ciągnęło, ale jednocześnie spełniałam jego rozkaz bojąc się, że zniknie tak nieoczekiwanie jak się pojawił.
-Chcę cię przytulić – to zdanie samo wyrwało mi się z ust.
-Przestań – warknięcie odbiło się od ścian. Podskoczyłam z przestrachem.
-Co tu robisz? Jesteś tu naprawdę? Czemu nie wyjdziesz z cienia? – pytałam półgłosem. Łzy nadal płynęły po zaróżowionych policzkach od alkoholu, różowe włosy opadały na plecy, a część przylepiła mi się do policzka, jego biała koszula na moim ciele działała niczym świeczka w ciemności.
-Przestań – znów to jedno zdanie, nie mówił nic więcej. „Czemu?” pytałam w swoich myślach. – Musisz zacząć działać – odparł, a jego głos mnie koił i przerażał, spojrzałam w jego oczy gdzie mignął mi sharingan. „To no!!!” krzyczało moje serce.
-Ale co ma zrobić? – głuche pytanie odbijało się od ścian.  Wyczuwałam, że zaczyna się spinać, jakby tracił czas. Wpatrywałam się w niego uparcie, uparcie chcąc wyłapać każdy element w tej ciemności.
-Przestań dawać sobą manipulować – warknął, jakby zrezygnowany moją postawą. – Jesteś Uchiha, odzyskaj utracony dzień wraz z utraconym dzieckiem – nic nie rozumiałam.
-Sarada żyje? – wręcz tym razem krzyknęłam rozpaczliwie. Odpowiedziała mi cisza.
-Nie, ale przypomnij sobie ten dzień. Przestań dawać sobą manipulować. Poznaj osoby, które za tym stoją – mówił jakby rozpaczliwie. – Kończy mi się czas – wręcz jęknął.
-Kończy mi się czas, odzyskaj utracony dzień – mówił jak echo. – Wtedy przyjdę naprawdę – ogarnęła mnie ciemność.

Oddychałam ciężko. Otworzyłam oczy. „Iluzja?” przemknęło mi przez myśl. Leżałam nadal w sypialni, w tej samej pozycji, spojrzałam na zegarek – nadal wskazywał nad trzecią w nocy. Skupiłam swoją chakrę, nadal wyczuwałam trzech shinobi wokół mojej posiadłości.
-Ciekawe czy oni wyczuli… - przerwałam bojąc się przyznać przed samą sobą, że nie wiem kogo. Przetarłam czoło. Ruszyłam pod prysznic. Zimne krople wody mnie orzeźwiły, a także otrzeźwiałam by móc racjonalnie pomyśleć. Nad czym? – A jeśli to był sen? – mruknęłam siadając na łóżku, ubrałam z powrotem jego koszule. Spojrzałam na zdjęcie swojej córeczki, które miałam na półce nocnej. – Co mi szkodzi, nawet jeśli to tylko wytwór mojej wyobraźni, nawet jeśli to manipulacja –wyliczałam.
-Odzyskam utracony dzień, zabiję skurwiela w zemście za córkę – warknęłam. Opadłam na poduszki i spoglądałam w ciemności na sufit, a potem oglądałam swoją rękę. Ale jak to zrobić? Jak zabrać się do działania? Jak znów sprawić by przyszedł i mi powiedział więcej? Mruczałam. Nie miałam pojęcia. Czy straciłam pamięć od uderzenia, czy od czyjej ingerencji, a może w efekcie urazu lub stresu? Czym się odblokować, tam musi być odpowiedź. – Tak czy inaczej ten ktoś coś wie – mruknęłam. Zwinęłam się w kłębek, ale sen nie przychodził. Za to kołatało się we mnie milion myśli na raz.

Ranek przyszedł, a ja nie zmrużyłam oka. Za dnia shinobi nie wyczuwałam, ale zapewne wrócą pod wieczór. Ubrałam się i zeszłam, nie wymyśliłam za wiele, ale wpadłam na pomysł, który wymaga przetestowania. Nagle do drzwi ktoś zapukał. Powolnym krokiem podeszłam do drzwi frontowych i otworzyłam je niechętnie. Zza nich wyglądała blondynka machając ręką z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Hej!! – krzyknęła radośnie i wtargnęła do mojego domu. – Wiem, że Naruto jest poza wioską, więc sprawdzam jak się czujesz osamotniona – odparła siadając na kanapie w salonie. Wzruszyłam ramionami.
-Naruto cię nasłał na zwiad? – zapytałam bez pardonu. Nie proponowałam kawki ani herbatki, gdyż nie miałam zamiaru przedłużać tej wizyty. Byłam dziś w bojowym nastroju. Niebieskie oczy na mnie spojrzały spod gęstych czarnych rzęs, jakby chciała coś zobaczyć, odczytać.
-No, wiesz – zaczęła jakby niewinnie chcąc się usprawiedliwić – on się o ciebie martwi, ja też z resztą – dodała i pogładziła mnie po ramieniu.
-Jest to zbędne – odparłam, a przez myśl mi przeszło, że jej gest z przed chwili także. „Przestań dawać sobą manipulować” brzmiało jak echo w mojej głowie, czyżby i Ino starała się to zrobić? Myślałam gorączkowo. – Chcesz coś konkretnego? – zapytałam. Zauważyłam jej zmieszanie.
-Nie – odparła, spojrzała na mnie z dziwnym błyskiem i wyszła bez słowo. Zapewne to nie jej ostatnia wizyta. Westchnęłam.

Skakałam z gałęzi na gałąź, muszę zdążyć przed zmierzchem aby nikt nie dowiedział się o mojej dzisiejszej eskapadzie. Jeżeli dobrze obliczyłam czas pokonania dystansu, powinno się udać. Mam nadzieję, że to zioło mi pomoże, inaczej nie mam pomysły.
-Riaresti, riaresti – powtarzałam po cichu.  Liczę, że nadal tam rośnie. Przyśpieszyłam kroku, mocniej koncentrując swoją chakrę. – Dasz radę – dodawałam sobie kurażu.

niedziela, 14 sierpnia 2016

|Rozdział 6|

 "Życie w zawieszeniu"


Życie przestało mieć dla mnie znaczenie. Jest bezwartościowe. Czułam ten oddech na swojej szyi, światło księżyca oświetlało jego twarzy. Zaledwie trzy tygodnie minęły od pogrzebu mojej najukochańszej Sarady. A ja leże u boku innego – naga i obnażona. Nie czuję już nawet obrzydzenia do siebie, które jeszcze jakieś parę dni temu bym poczuła. Westchnęłam, chciałam wyrwać rękę, jednak uścisk na przegubie dłoni stał się mocniejszy.
-Coś się stało? – zaspany głos odbił się echem od gołych ścian domu.
-Nie nic, śpij Naruto – rozkazałam chłodno, odwróciłam się do niego plecami, szczelnie okryłam ciało kołdrą. Niestety przytulił się do mnie mocno.
-Nie myśl tyle – szepnął mi do ucha całując w nie – jestem przy tobie – szepczał z uwielbieniem. Prychnęłam, zadając sobie w głowie pytanie „Dlaczego on, a nie Sasuke?”. Spojrzałam za okno, jest pełnia, ale niestety w moim umyśle panuje zaćmienie. Czułam się obco w tym domu, w tej wiosce, w tym życiu. Raz marzenia na jawie, a raz koszmar z najgorszych szczelin umysłu. Moi „przyjaciele” w trosce o moje zdrowie psychicznie ściągnęli wszystkie zdjęcia ze ścian, jakby chcieli mnie odciąć od tamtego życia.
-Puść mnie – sapnęłam. Poczułam jak spełnia mój rozkaz, powiedziałam to tak władczym tonem, tak bardzo do mnie nie podobnym, aż sama się wystracszyłam. Swoje nagie ciało okryłam szlafrokiem i ruszyłam do wyjścia z sypialni, jednak kątem oka zauważyłam, że Uzumaki chcę podążyć za mną. – Zostań i idź spać – warknęłam wściekle. Nic, zero odzewu.

Siedziałam w kuchni, a w szklance miałam czystą wódkę. Koiła mi nerwy, dzięki niej zapominałam – o wszystkim. Niecały miesiąc a moje życie odwróciło się do góry nogami. Nikt nie pyta, gdzie mój mąż – wszyscy pytają czy to prawda, iż Uzumaki chcę się oświadczyć. Nikt nie pamięta o Baruto czy Saradzie, wszyscy pamiętają rozpuszczone paszkwile w sprawie, która dotyczyła mnie. MNIE. Mam jednak wrażenie, że inni tam byli – a ja byłam gdzieś indziej, gdzieś na sielskiej polanie. Upiłam solidny łyk płynu, czułam jak mnie pali. Skrzywiłam się delikatnie.
-Jak to możliwe, że nic nie pamiętam od pewnego momentu? – szepnęłam zirytowana. Zamiast tego co działo się po śmierdzi Sarady, widzę mnie i Naruto w dzikim, agresywnym akcie seksualnym. Stało się to moim sposobem, ale na co? Upiłam kolejny łyk, zaczęłam myśleć o rozmowie, w którą wciągnęła mnie Ino.

Siedziałam na werandzie i głupio spoglądałam w oczko wodne i płaczącą wierzbę. Nagle po pustym budynku rozległ się dzwonek i wołanie mojego imienia. Mozolnie wstałam i ruszyłam w kierunku dźwięku. Otworzyłam drzwi, a przywitała mnie uśmiechnięta blondynka w fioletowej sukience. Skinęłam jej głową niezbyt skora do rozmowy.
-Ohayo!! – zapiszczała jednocześnie bez mojego zaproszenia wtargnęła do domu i skierowała się do kuchni. – Pomyślałam, że będziesz mieć ochotę – pokazała kubek z kawą. Szczerze – sam zapach sprawiał u mnie mdłości. – Dobra, opowiadaj co tam u ciebie – zagadnęła z uśmiechem, według mnie bardzo fałszywym. Wzruszyłam ramionami.
-Nic specjalnego – odparłam. Jakie to było sztuczne, pytała tak jakbym nie straciła dzieci, jakbym wiedziała gdzie jest mój mąż.
-Uuu – sapnęła. – Słyszałam na mieście, że Naruto planuje zaręczyny – spojrzałam na nią jak na wariatkę.
-Sprawdź swoje źródła – odparłam beznamiętnie. – Bo większej głupoty w życiu nie słyszałam – warknęłam.
-Oj, Sakura – powiedziała to kręcąc znacząco głową. – Musisz iść na przód i zapomnieć o tym dupku – powiedziała. Spojrzałam na nią i w głowie zakiełkowała myśl by wyrzucić ją na zbity pysk. – Ludzie gadają, że Sasuke wszystko zaplanował.. – przerwałam jej.
-Zastanów się co chcesz powiedzieć – warknęłam, spoglądając na nią z mordem w oczach.
-Musisz wysłuchać prawdy – mruknęła nie urażona, zarzuciłam puklem blond włosów.
-Prawdy? Chyba paszkwili – starałam się nie krzyczeć.
-Skoro tak to powiedz, gdzie jest twój mężuś? – zakpiła. – No, ale jest Naruto, który opiekuje się tobą, razem z tobą cierpi po stracie dziecka, pomagał ci gdy poroniłaś – próbowałam powstrzymać łzy. Dwa dni po śmierci Sarady, poroniłam… Odruchowo złapałam się za brzuch, ale nic tam nie było. Żadnego zarodka, który byłby ukochanym dzieckiem i wyczekanym synem. – Więc jak mówiłam… -zamyśliła się Ino. – A tak! Mówią, że Sasuke wszystko zaplanował… że to on uwolnił Hinatę i to on był tym kimś w szacie i zabił dzieci. Tym samym obciął wszystkie więzi Hinaty i mógł ją mieć dla siebie – powiedziała i jakby sama się zdumiała. – Pomyślałabyś, że Sasuke kochał Hinatę? – spojrzała na mnie.
- Nie – odwarknęłam. To kuriozalna sytuacja, on kochał mnie! – Pierdolisz mi takie rzeczy będąc w jego posiadłości? – zakpiłam. Ona jedynie wzruszyła ramionami i poprawiła torebkę.
-To bez znaczenia, ten dom był tak samo twój jak i jego – odparła. – Pa! – krzyknęła i wyszła.”

Ten pocałunek, ten dotyk, ten zapach… To wszystko nie to. Dyszenie odbijało się od ścian, odgłosy budziły ten dom do życia. Jednak to nie było to. Ostatnie pchnięcie i spełnienie. Naruto opadł na mnie, widziałam nikły uśmiech na jego ustach.
-Jesteś boska Sakura-chan – szepnął czule, ucałował moją pierś – Prawdziwa bogini – zachwycał się moimi kształtami. A ja? Leżałam jak kłoda bez ruchu, bez spełnienia i bez przyjemności. Czemu się na to godzę? Czy naprawdę sprawiało mi to przyjemność?
Mruknęłam coś w odpowiedzi by myślał, że nie tylko ciałem jestem z nim. Wstał ze mnie i położył się na plecach widziałam jak morzył go sen. Westchnęłam.
-Myślisz o nim czasem? – wypaliłam bez zastanowienia. Usłyszałam, jak jego oddech staje się płytki.
-Przestań – warknął i odwrócił się do mnie plecami. – Idź na przód – rozkazał władczo – Ich już nie ma – czułam, że ostatnie zdanie wypowiedział bez najmniejszych emocji. Jakby śmierć własnego dziecka go nie obeszła, ale wiem że to nie prawda. Wstałam, potrzebowałam teraz orzeźwiającej kąpieli. Coś co zmyje ze mnie obrzydzenie do siebie samej. Niestety nienawiść, która we mnie się rodzi nie zniknie od zwykłej wody.

Z włosów kapała na stół kuchenny woda. Kap-Kap-kap. Raz po raz w tym samym, jednostajnym rytmie. Przechyliłam szklankę z wódką, paliło – jednak dawało ogromną ulgę. Czuła się jakby żyła w zawieszeniu, odebrano jej sens życia. Spoglądała na noże, zwykłe noże kuchenne. Gdyby tak niczym zwykła kobieta, matka, żona i kochanka poderżnąć sobie żyły? Może tam odnalazła by Saradę i Sasuke. Byli by szczęśliwi na tamtym świecie skoro tu nie mogą?
-Głupota – szepnęłam do siebie, potrząsnęłam delikatnie głową. – Gdzie jesteś Sasuke?  - zapytałam szeptem, niestety odpowiedziała mi cisza. – Ile razy mam zadawać to głupie pytanie… - szepnęłam a z oczu zaczęły spływać mi słone łzy.
-Sakura – usłyszałam ciepły szept przy uchu, a potem silne ramiona wzięły moje kruche ciało na ręce. – Nie płacz – te usta pocałowały ją w głowę, zaciągnęła się zapachem mężczyzny, jednak nie był to zapach Sasuke. Jeszcze mocniej zaczęła płakać, wręcz wpadała w histerię. – Jestem przy tobie, zawsze będę – mruknął Uzumaki kładąc mnie do łóżka. Te słowa miały być pokrzepieniem na moje rozerwane serce i skołatane nerwy, a tylko wzmocniły napad paniki. Zachlipałam tak żałośnie, że mogło by się wydawać, iż w łóżku leży siedmioletnia dziewczynka, a na kunoichi; najlepsza w swoim fachu. Blondyn delikatnie gładził moje plecy, raz po raz kładąc na nich pocałunki, a ja sztywniałam z każdą tą pieszczotą coraz bardziej.
-Dlaczego nie jesteś Sasuke-kun? – głuchy szept rozpaczy wydobył się z mojego suchego gardła. Uzumaki przełknął gorycz jaką poczuł w ustach na tę uwagę.
-Bo jestem od niego lepszy – szepnął i brutalnie wbił się w moje usta, jednak po chwili złagodniał. – Śpij kochanie – mruknął i położył się obok mnie. 
Zamknął drobne ciało różowowłosej w silnym uścisku, tak by mu się nie wyrwała, okrył ich kołdrą i czekał, czekał aż ona zaśnie w jego ramionach.

-Sakura – szept odbijał się w ciemności. –Sakura – raz słabł, a raz był mocniejszy. – Sakura  - milion razy wypowiedziane jej imię a za każdym jakby brzmiało zupełnie inaczej. Każdy raz jej imię przesycone było inną emocją, mimo wszystko najmocniejsze było błaganie. – Sakura! – krzyk, delikatnie stłumiony, mówca tracił cierpliwość. – Odzyskaj utracony dzień! Zburz ten mur, który ludzie z Wioski wokół Ciebie budują! – to było ostrzeżenie.”

**


Sakura przez sen poruszała się nie spokojnie. Naruto położył dłoń na jej ramieniu i delikatnie nią potrząsnął, zaspanym głosem odparł do niej:
-Nie bój się, Sakura-chan, on już więcej ci nic nie zrobi – i pocałował ją w skroń. Mimo, że kobieta było przepocona mu to nie przeszkadzało.
-Co? – zapytała sennie, ledwie otwierając powieki i ukazując coraz słabszy blask swych tęczówek.
-Sasuke, nic ci nie zrobi – szepnął delikatnie by ją pocieszyć i potrzymać na duchu. Jego niebieskie oczy obserwowały ją, każdą najmniejszą reakcję. – Cały czas mówiłaś jego imię przez sen… - nie dokończył swojej wypowiedzi.
-To musiał być koszmar – odparła przestraszona sama w to nie wierząc. „Ostrzeżenie” echem to słowo odbijało się w jej głowie. – Chodźmy spać – odparła, szybko zamknęła powieki. Wolała by Uzumaki nic nie zauważył.  Ale co znaczy „odzyskaj utracony dzień?” mruczała sennie pod nosem. – On by mnie nie skrzywdził – szepnęła sama do siebie.