wtorek, 29 października 2019

Nocą nawiedzają mnie mary

Nocą nawiedzają mnie mary

Gdy nadchodzi noc nawiedzają mnie mary, koszmary i strach. Coś po prawej stronie klatki piersiowej mnie ściska, naciska a może kłuje? Nie czuję się zbyt dobrze. Nie rozumiem siebie. Przeraża mnie mój umysł, który podsuwa mi wciąż i wciąż wizje, że ktoś mnie obserwuje w ciemności mieszkania, sypialni. Postać kobiety w czarnej szmacie, ma kościstą i wręcz przezroczysto-mleczną dłoń o długich palcach. Czuć odór stęchlizny oraz spalenizny. Kpi ze mnie spod osłony czerni. Czy ona ma krwistoczerwone oczy?
Zwykle jestem sama. Wtedy mogę dać ujść mym łzom. Rzadko lecą na szczęście, a jeśli już to tylko trochę ich jest.
„Rzęsistą strugą po licu lecą..” śmieje się sardonicznie głucho pod nosem. Przekładam się z boku na bok i z powrotem. Z boku na bok i z powrotem. Mam problemy z zaśnięciem, znów powróciły. Łóżko niewygodne, twarde, stare i skrzypiące. Gdy oddycham czuję jak rusza się sprężyna, dziwnie trzeszcze. Może chcę przebić moją klatke piersiową? Tak naprawde chciałabym zamknąć oczy, odetchnąć głęboko i nigdy się nie obudzić. Taka śmierć jest najprzyjemniejsza, jest zbawieniem śmiertelników. Garść tabletek i błogi, upragniony spokój.
Brzmi to źle, egoistycznie, irracjonalnie, a jednak jest w tym piękno jestestwa.

Przecież mam wokół siebie całkiem spore grono osób. Rodzice, brat, jacyś przyjaciele by się znaleźli i On. Ten, który sprawia na mojej twarzy tyle samo uśmiechu co łez, bólu i goryczy. Życie z nim to walka o przetrwanie, liczy się każdy oddech. Rollercoaster, który tworzę sobie sama. Czy winić można innych o złe samopoczucie we własnej skórze? Czasami boli mnie tam gdzieś w środku mnie, że jestem niewystarczająca?

Niewystarczająco dobra w czymś.
Niewystarczająco dobra dla innych.
Niewystarczająco dobra dla siebie.
Niewystarczająco dobra dla niego.

Biorę głęboki oddech, bo czuję że ktoś mnie obserwuje. Mój umysł stoi nad przepaścią. Moja labilność emocjonalna jest nie do zniesienia. Tylko ja wiem co we mnie siedzi. Tylko ja wiem, że ciągle z czymś walczę. Ta walka zżera mnie od środka, próchnieje.

Milczę, gdy chcę krzyczeć.
Uśmiecham się, gdy chcę płakać.
Słucham, gdy chcę mówić.
Narzuciłam sobie rytm życia i za wszelką cenę nie chce go stracić. Chciałam mieć zalążek normalnego życia, w końcu. Ile jeden człowiek może wytrzymać? Ile przetrwać by go to nie zniszczyło do cna?

Nazywam się Haruno Sakura, jestem córką alkoholików. Czy znam agresję alkoholową? Oczywiście, że tak. Z ręki, która powinna mnie otaczać opieką i miłością. Z ręki, która karmiła mnie od poczęcia. Z ręki matki, która obwiniała mnie o coś co winą moją nie było. Śmierć ojca nie była moją winą. To był zwykły wypadek przy pracy. Co może zrobić 15 letnia dziewczyna, gdy słyszy z ust tej, której ufała całym sercem, że nie ma już domu i czas się wynosić? Iść pod most, bo tam jej miejsce.

Czy mój ojciec był idealny? Ależ nie! Pamiętam, jak byłam małą dziewczynką i chodził codziennie do koleżanki. Matka płakała. Wiedziałam, że ta „koleżanka” jest zła. Raz nawet byłam z nią i ojcem u audiologa. Nie słyszałam na lewe ucho. Dziś wiem, że to zwykła kurwa była, która chciała rozbić czyjąś rodzinę. Chwaliła się wspólnym znajomym, że żonaty facet ją zaliczył. Miałam wtedy cztery lata, nie powinnam tego pamiętać. Jednak pamiętam i to z detalami. Żółć podchodzi mi do gardła, czuję palenie.

Więc tworze swój mały azyl w swojej głowie, która dawno przestała funkcjonować jak należy. Uciekam do wyimaginowanego świata wyobraźni i fantazji. Nie jest on taki idealny, wręcz nie jest on dobry. Jest tam śmierć, ból, łzy, strach, niepewność, intrygi, ucieczki. Może przywykłam do tego, że czuję się niekomfortowo sama ze sobą. Nawet w tamtym świecie zawsze sobie dodaję troche uroku, urody, talentu czy taktu. Ale w wyobraźni to normalne? Czy ja jestem zła?

I tak rozmyślam praktycznie, noc w noc, o niczym i o czymś. Błąkam się gdzieś tam poza horyzontem marzeń.

Ale jest też i On. Szerokie plecy, szelmowski uśmiech, pewny swego chwyt i miękkie jak na mężczyznę usta. Nie można przestać ich całować, w pokoju czuję jego zapach. Jest silny tak jak on. Błogo, jedyne pozytywne doznanie.  Przejeżdżam dłonią po jego stronie łóżka. Pościel jest zimna. Wzdycham. Sama jak zawsze, wszędzie. Gdzie jesteś ukochany? Do jakiej krainy beze mnie zawędrowałeś?

Leże na brzuchu, czuje jak kark mi się spina. Wzdycham na kolejne niechciane wspomnienie w mojej porąbanej głowie. Miałam kiedyś brata, dziś już nie wiem gdzie jest oni co robi. Pokłóciliśmy się przez… Ocieram oczy wierzchem dłoni. Kiedyś, jak byłam mała bardzo go broniłam, ale gdy wyrosłam zaczęłam mieć problemy z agresywnymi zachowaniami. W wieku nastu lat pokłóciliśmy się w szale wylałam na niego szklankę wody. Nie mogę zapomnieć widoku jego zszokowanej twarzy, był rozżalony, ale nie zły. Zawiodłam go? Kiedy pozwoliłam na to, że nasza więź tak mocno się rozluźniła? Jestem temu winna? To była przecież tylko szklanka wody, którą rozlałam na własne życzenie.

Mówi się, że ludzie z depresją, chorobami psychicznymi są niezrozumiali przez innych. Ich tok myślenia jest taki nieracjonalny, wręcz głupi. Głupie bywa rozpamiętywanie przeszłości, której nigdy nie zmienimy. A choroba psychiczna, czy ona istnieje? Może nikt nie docenia toku rozumowania tych ludzi? A co jeśli to oni mają racje?

Rozpamiętywanie ludzi, którzy stanęli na naszej drodze, ale sami się od nas odwrócili.
Rozpamiętywanie ludzi, którzy stanęli na naszej drodze, ale to my z niej zawróciliśmy.
Rozpamiętywanie wszystkiego co dobre i co złe.

To nie wspomnienia nocą budzą mój lęk, a myśli. Kto myśli o samobójstwie w młodym wieku? Jestem tykającą bombą; tik-tak, tik-tak…
Czy pewnego dnia porzuce plan o połknięciu garści tabletek na sen i zechce zeskoczyć z dachu? Czy przypadkiem nie skoczę na dziecko bawiące się pod blokiem? Gdzie przekraczam myślami granicę absolutnego absurdu? Czuje tylko coś mokrego, to moje oczy są mokre. Kiedy z oczu zaczęły znów lecieć łzy? Czy kiedyś przestaną lecieć, a kobieta w czarnej szmacie przestanie ze mnie kpić i na mnie dybać? A idźże stąd poczwaro krwista! Krzyczy mój rozszalały umysł.

To nie bólu się boję, a jego rozpamiętywania. Rok temu było inaczej. Pamiętam te motylki w brzuchu, przespane całe noce, poranne wstawanie, zapach ciasta w kuchni, twojej porannej kawy kochanie. Byłeś zawsze uśmiechnięty. Ten szelmowski uśmiech z rana zwalał mnie z kolan. Serce bicia przyśpieszało… Zawsze bez koszulki – miałam widok na te szerokie plecy. Mówiłam Ci, że masz wyćwiczone te twoje „motyle”? Jeśli nie to teraz mówię, ale nigdy tego nie usłyszysz.

Rok temu było inaczej. Pamiętam te dwuznaczne uśmiechy, szepty, słówka, muśnięcie palcami. Czy wszystko wtedy miało podtekst? Przecież życie było prostsze. Widziałeś we mnie kobiete pełną uczuć, która o Ciebie chcę dbać.  Teraz wiem, że widzisz upiora. Bo już nawet nie jestem wrakiem człowieka. Zechcesz użyczyć mi swej mocy? Zabierz mnie z powrotem w ten odległy ludzki raj?

Boję się swoich myśli. Nie uprawiam samobiczowania, bo zwyczajnie brak mi na to czasu. Wole psychiczne tortury. Czyż to nie o to chodzi moja nocna maro? Słyszysz ten dźwięk? To piękna piosenka. Wiesz o czym mówi?

“I don't know what I'm supposed to do, haunted by the ghost of you
oh take me back to the night we met

Od kiedy jesteś boję się tego, że nie daję już rady. Nie wiem czym jesteś ani kiedy się pojawiłaś. Mój dom już nie jest domem. Boję się zgasić wszystkie światła, bo tylko na to czekasz. Ostatnio dałaś mi spokój, bo był On. Otoczył mnie swym zapachem, ramieniem i miłością. Nie dał Ci dostępu. Ale i on traci cierpliwość za niewynagradzany trud. Czymże on na to sobie zasłużył?

Czy robię mu pranie mózgu? Czy mogę wymagać by zrozumiał sposób myślenia… wariatki? Pamiętam naszą pierwszą noc. Wspólną noc, nie seks. Zamknęłam oczy, lekko speszona twoim idealnym ja. Czułam każdy mięsień pod opuszkami palców. Byłam zafascynowana, bałam się, że z podniecenia samą twoją obecnością nie zmrużę oka. To w te noc dowiedziałam się, że człowiek się budzi kilka razy, to normalne. Moje nozdrza upajały się twoim zapachem. Piżmo wymieszane z cedrem? Była też nuta wanilii – uspokajająca. Tuliłeś mnie z całych sił. Pamiętam, że uwielbiasz gdy kładę ci głowę na klatkę piersiową. Twoje serce bije rytmicznie – mój oddech chcę mu dorównać, ale staje się płytki i urywany. Mamy dwa różne rytmy, jesteśmy razem, ale osobno.

„when the night was full of terror
and your eyes were filled with tears
when you had not touched me yet
oh take me back to the night we met”

Dziś mamy tylko skrawki, wyrywane sępom, siebie. Ciągle mi mało, od tego wariuję. Aż przyszła ta noc z koszmarem…

Kiedy zaczęłam bać się zasypiać?
Kiedy przestałam mieć siłę by wstawać?
Kiedy zaczęłam czuć się inaczej?
Kiedy zaczęliśmy się kłócić?
Kiedy się od siebie oddaliliśmy?

Czy te pytania mają swoją odpowiedź w konkretnej nocy? Nakrywam się szczelniej kołdrą. Czuję, że się krztuszę i duszę jednocześnie. Ściskam z całej siły powieki, ale ciągle leci z nich coś wilgotnego. Boli mnie tam coraz mocniej po prawej stronie. Boże, ratuj! Zaczynam się cała trząść. Do płuc nie dociera tlen. Każdy haust powietrza to walka z samą sobą.

Czy to jest labilność emocjonalna a może coś ponad to? Mam ochotę zasnąć i nigdy się nie obudzić. Gdybym tylko miała jakieś leki… Przeciwbólowe, przeciwzapalne, na przeziębienie, uspokojenie albo nasenne. A najlepiej mieszankę całą na raz. Tyle ile dam rade przełknąć, upewniwszy się, że nikt mnie nie odratuje.

Moje życie jest niewiele warte. Tyle na ile sama je wyceniłam, więc obecnie jest promocja całkowita. Wyprzedaż XXI wieku godności, życia i empatii. Nikt po mnie nie zapłacze. Nawet Ty, ani On. Brak mi samokontroli.

Słyszysz? To piosenka… Ten chórek w tle jest piękny, wzywa do siebie. Lekki ton gitary. Unosi mnie to wszystko razem zmieszane. Moją ambicją, jedyną jaką mam, jest to by skończyć cierpieć.

Bo gdy przychodzi noc to nawiedzają mnie mary, koszmary i strach. A one szepczą i szydzą między sobą bym zrobiła to na co odwagi mi brak. Mówią, że beze mnie będzie Ci lepiej. Mają rację. Mamy tylko ciężkie chwile. Kłótnie, przytyki i krzyki. Jestem Twoim kosztownym życiowym balastem. Te głosy w głowie krzyczeć zaczynają, a nigdy tego nie robiły.

Pamiętaj, pomimo wszystkiego złego, kocham Cię.