niedziela, 19 sierpnia 2018

Rozdział 12


BYĆ CZY UCIEC?


1.
Do szału doprowadza mnie ta kobieta. Od kilku dni do niej dzwonię – odrzuca. Piszę – nie odpowiada. Wyszła po prostu z mojego mieszkania i ślad po niej zaginął. Unikała mnie nie dając chociaż wyjaśnienia dlaczego. Nienawidziłem być tak traktowany, a raczej nigdy żadna kobieta mnie tak nie traktowała. Przez tę sytuację roznosiło mnie od środka. Pragnąłem jej, zwykłym chciwym uczuciem zwanym „egoizm”.  W mojej głowie szalała burza, chciałem ją zamknąć, odgrodzić od tego świata. Uwięzić, postawić mur w jej głowie by nie myślała, bo zdecydowanie za dużo bujała w obłokach. Po co? Za cholerę nie wiem. Zacisnąłem palce na długopisie, frustracja mnie zżerała od środka przez co odrywałem się od zawodowych obowiązków. Jeśli jeszcze jeden dzień nie wróci nauczę ją rezonu, tego że swojemu mężczyźnie powinna być oddana, a nawet posłuszna. Odetchnąłem głęboko, wypuściłem palące powietrze z płuc, które wysuszało moją krtań. 

-Panie mecenasie, wszystko w porządku? – podniosłem swój wzrok ponad kartkę papieru o podzielności majątkowej. Ciemnowłosa kobieta, o typowo azjatyckich rysach spoglądała na mnie niespokojnie. Miętoliła w małych palcach brązowy pasek od torebki widocznie czymś zestresowana. 
-Tak, sprawa nie wygląda na trudną. Z tymi dowodami, które pani przyniosła – przerwałem na chwilę szukając w głowie odpowiedniego stwierdzenia. Nie chciałem by poczuła się za pewnie, ani nie chciałem jej urazić. W końcu to klientka, na której nie mało zarobię – nie ma mowy o przegranej sprawie. Dostanie pani co najmniej 50% dobytku swojego męża – widziałem, jak na te słowa odetchnęła z ulgą pełną piersią. Mimo woli w mojej głowie zagościła myśl, że ta kobieta to pijawka z górnej półki.


2.
Wieczór, lampka na biurku dawała nikłe światło pomieszczeniu, którym był pokój akademicki. Siedziałam z butelką sake między nogami, oparta o ścianę. W wygodnym szarym dresie i granatowej bluzie. Czułam działanie alkoholu, ale dawno nie czułam tego ogłuszającego mnie smaku wolności. Spoglądałam na TenTen, która opowiadała mi o swoim chłopaku. To najprawdopodobniej nasz ostatni taki wieczór, więc nawet jej bezsensowna paplanina nie była taka zła. Ta brązowooka pseudo-cnotka chcę się do niego wyprowadzić, zaproponował jej to. Neji Hyuuga. Uśmiechnęłam się pod nosem, gdyż samo jego nazwisko mroziło krew w żyłach. Rodzina z tradycjami, wieloma nieruchomościami na koncie, pełnym kontem bankowym, wpływami w polityce. Tak, tym właśnie się zajmował wielki klan Hyuuga od pokoleń – polityką (a według mnie i szemranymi interesami). Oddech swobody był mi potrzebny. Szczęście i poczucie przytłoczenia może iść jednym torem, coraz bardziej się o tym przekonuje. Wyciszony, czy wyłączony telefon od kilku dni to standard. Staram się nie czytać wiadomości, nie zwracać na nie najmniejszej uwagi. Tak jest łatwiej, a wręcz wygodniej. Jestem jednostką samodzielną, samowystarczalną kobietą obecnego wieku. Nie z wyboru, ale życie wbijało mi zbyt razy szpilę w serce abym teraz powierzyła siebie komuś w stu procentach. Nie jestem naiwna przecież obcy facet za wikt i opierunek czegoś oczekuje. Może to być tylko seks, potrzeba posiadania kogoś bliskiego lub co gorsza chęć posiadania pełnej rodziny. Aż mnie coś tam w środku boli, gdy myślę że wpadłabym z jakimś mężczyzną na tym etapie mojego życia. „Jakimś mężczyzną”.

-Sakura, a znasz już tego całego Sasuke Uchihę dobrze? – zapytała niespodziewanie. Upiła łyk ze swojej butelki sake. Poszłam w jej ślad, ogromny haust alkoholu wlał się w moje gardło, delikatnie paląc przełyk. Nie do końca rozumiałam tok prowadzonej rozmowy. Poczułam się osaczona. Natomiast dociekliwość TenTen była wręcz namacalna.
-Powiedzmy – odpowiedziałam lakonicznie. Ciekawość mnie zabijała od środka, ta cecha mojego charakteru to słabość jakiej mało, niektórzy by o tym powiedzieli pięta Achillesa. Jednak jestem zwykłym szarym, pysznym człowieczkiem. Naciągnęłam rękawy bluzy i przyglądałam się bacznie brunetce, która otwierała i zamykała usta naprzemiennie.
-Neji mówi, że go zna – rzuciła delikatnie, budując grunt pod rozmowę – niezbyt za nim przepada, ponoć jest dziwny i zarozumiały, ale zatrzymaj to dla siebie.
Przez myśl przeszło mi zdanie „Po co mi ta informacja? Przecież nie znam twojego faceta, głupia!”, jednak tylko kiwnęłam potwierdzająco głową. W mojej małej główce zaświtała chęć poplotkowania, dowiedzenia się czego to wielki Hyuuga nie lubi w tajemniczym Uchiha? Upiłam potężny łyk wina dla dodania sobie animuszu. Warto to dobrze rozegrać, aby wyciągnąć z tej nierozgarniętej gęsi jak najwięcej dla siebie.
-Ale dlaczego? Wydaje się gburowatym, ale pożarnym facetem – spojrzałam w jej zamglone oczy wzruszając od niechcenia ramionami. TenTen zakręciła butelką, w której była resztka jej ryżowego sake. Wyglądała, jakby pożałowała od razu, że rozpoczęła ten temat. Jednak jakieś ogniki czaiły się w jej oczach. Mała plotkara z niej.
-Ale to nie wyjdzie poza ten pokój? – zapytała lekko spłoszona. Kiwnęłam w odpowiedzi głową na tak, nie unikając jej bursztynowego wzroku. Bo gdzie też miałam odwrócić oczy? Na szare poplamione ściany? – Mówi, że ma specyficzne podejście do życia – powiedziała, po czym sięgnęła po nową butelkę, jakby nie było jej dość.
-Tylko tyle?- zapytałam z lekką irytacją, bo to żadne oskarżenie, które można by było traktować poważnie. To samosąd jednego faceta, prawdopodobnie zazdrosnego o sukcesy tego drugiego. Bądź mają jakieś niedopowiedziane sprawny między sobą i knują jak najgorszy typ bab. Żałosne, ale jednocześnie zabawne. Ta rozmowa daję mi obraz Nejiego i tego, dlaczego tak świetnie dogaduję się z moją współlokatorką. W końcu ciągnie swój do swego.
-Tak jakby… - szepnęła zrezygnowana. Nerwowo zaczęła poprawiać swoją krótką grzywkę. – Neji mówił coś o jego sposobie bycia, traktowaniu innych, a zwłaszcza kobiet – przerwała, jakby teraz rozdrażniło ją to, że musi tłumaczyć mi charakter i tok myślenia swojego ukochanego. Dla niej to było logiczne.
-Ja tego nie rozumiem – odpowiedziałam lekko – ciężko jest mi zrozumieć mężczyznę bądź jego osąd na podstawie tylko opowieści. Bez obrazy, ale nie znam Nejiego, nie wiem czy podzielam jego poglądy, czy Kiby, albo innej osoby. Według mnie do tego potrzebna jest wnikliwa rozmowa, więc podejrzewam, że szybciej bym myślała podobnie do Sasuke, bo w jakiś sposób go znam – rzekłam bez zastanowienia. Brunetka spoglądała na mnie, jakbym już była stracona. Przemyślałam to co powiedziałam, być może ma rację… Znów coś powiedziałam bez namysłu, po prostu co zaświtało mi w głowie i nim się spostrzegłam pojawiło się już na moim języku. Nie wiem dlaczego zaczęłam bronić Uchihy, wiem to aż nazbyt dobrze, że on tego nie potrzebuje. A nawet więcej! On sam siebie obroniłby lepiej, niż ktokolwiek inny. Jest typem mężczyzny władczego to widać od razu. Niewiele osób potrafi komuś takiemu odmówić, a co dopiero się przeciwstawić. Wytaczał wokół siebie pewną aurę, która przeraża lub onieśmiela innych, a to zależy od ich samooceny. Nieświadomie wykorzystuje słabości innych na swoją korzyść w dodatku robi to bezwzględnie. Ale jak on mógł traktować kobiety? Chodzi o związki czy o jedną noc? Może odprawia, nie oddzwania a te głupie gęsi na to liczą? Ta rozmowa jednak nic nie wyjaśni, oprócz tego, że Uchiha ma nawet w swoim gronie nieżyczliwe sobie osoby. Co niestety mnie nie dziwi, skoro odnosi sukcesy zawodowe. Podejrzewam, że będąc prawnikiem z niejednego koryta chleb jadł. Jednak żadne pieniądze nie śmierdzą, a nikt nie obiecywał bronić w sądzie samych niewinnych niewiast.
-Wiesz Sakura, jesteś jednostronna – rzuciła we mnie TenTen oskarżycielskim tonem. Zaśmiałam się pod nosem i upiłam swoje słodkie sake. Nie zamierzałam odrzucać piłeczki w tej konwersacji bez większego sensu i znaczenia. Brunetka jest kolejną zapatrzoną w swojego ukochanego kobietą. Poza tym dla niej Neji to partia wymarzona, nie licząc koneksji, pozycji społecznej, ale przede wszystkim jeśli chodzi o bogactwo rodzinny, do której chce się wżenić i posiąść ich nazwisko. Zdałam sobie sprawę, że ludzie wokół mnie wcale nie mają takich szlachetnych serc ani osobowości, za jakie chcieliby uchodzić. Skrywają prawdziwą twarz za sztucznymi maskami, o dziwo widzę w tym pewne podobieństwo do swoich snów. Czym różni się czas wielkich bali, krynolin i mezaliansów? Niczym, a w sumie to jednym. Tam działo się wszystko jawnie, ludzie dookoła wiedzieli, która kobieta robi coś ze względu na miłość lub wygodę? A teraz? Wmawiamy, kreujemy swoją wizję innym, jesteśmy cholernie nieszczerze w swoim byciu i życiu. Tyle lat mieszkałam z tą kobietą, a dopiero teraz mam wrażenie, że dobrze ją osądziłam. Jednak moja naiwność z tym sądem nie minie, zawsze już taka będę. – Sasuke, tak mówi Neji, jest człowiekiem bez honoru, bez szacunku, a jego jedynymi zaletami są pieniądze i wygląd. Ponoć nic nie jest dla niego przeszkodą – dokończyła pewna siebie, a ja miałam wrażenie teraz, że przemawia przez nią alkohol i jawna ślepota. W dodatku chwała niebiosom, że ta kobieta się stąd wyprowadza, Bóg mi świadkiem, że wydrapałabym jej oczy za jakiś tydzień lub dwa.
-Czy Sasuke nie poderwał twojemu narzeczonemu kiedyś kobiety? Tak obiło mi się o uszu – skłamałam gładko z drwiącym uśmiechem na swoich wilgotnych ustach. Najwidoczniej trafiła kosa na kamień, bo twarz mojej rozmówczynie zrobiła się niezdrowo purpurowa prawdopodobnie ze złości. No cóż czasami kłamstwo ma w sobie odrobinę prawdy.


3.
Po konwersacji z TenTen, która ostentacyjnie wstała i zamknęła się w łazience wolałam po prostu wyjść. Niestety było około pierwszej w nocy, więc nie do końca miałam pomysł co ze sobą począć. Ubrałam się ciepło i zaczęłam krążyć po Tokio. Zachowałam się głupio, jak niezbyt inteligentna dziewczyna, delikatnie ujmując, jednak to było lepsze od siedzenia w zatrutej atmosferze dumy i pogardy do mojej osoby. Dziwne, jak status materialny zmienia podejście do ludzi niższych, mniejszych i mniej znaczących. Ukuło mnie to trochę, też posiadam dumę, a całe życie, gdy miał mnie kto uczyć, mówiono mi, że szacunek do siebie powoduję, że i inni będą mnie szanować. Czy na pewno? Pierwszy raz w to zwątpiłam. Weszłam do jakieś kawiarenki, która była czynna całą dobę. Wyglądała schludnie, było w niej kilka osób, ale nie wyglądały one podejrzanie, co pozwoliło mi się rozluźnić. Zajęłam miejsce z tyłu małego lokalu, zamówiłam cappuccino, a następnie wyciągnęłam notatki, która zabrałam przed wyjściem z pokoju – skoro nie będę spać całą noc, to chociaż wykorzystam ją w sposób zadowalający i rokujący na przyszłość, przynajmniej na przyszły tydzień.

4.
Siedziałam pod salą na wydziale medycznym. Nie wiem jak wyglądam, natomiast wiem jak się czuję. Źle, tragicznie, szkaradnie, odstręczająco, nieszykownie i co najważniejsze odpychająco. Więcej epitetów nie pamiętam, koniec. Liczę tylko, że nie śmierdzę papierosami przez gościa z kawiarni, który jarał jednego peta za drugim i tak od czwartej rano do szóstej, aż stamtąd wyszłam. Aby smażył się w piekle za to uzależnienie. Muszę wytrzymać do trzeciej popołudniu. Powtarzałam sobie wchodząc do sali za wykładowczynią, że będzie dobrze. Moja mantra dnia dzisiejszego najzwyklejsze dwa słowa. Usiadłam pod ścianą, niestety wykład był zbyt nużący i co rusz przymykały mi się oczy. Audiologia mnie nie kręci a temat kowadełka, strzemiączka czy innych kosteczek tym bardziej. Cokolwiek audiolog robi – to nie ja. Bym się chyba wynudziła na śmierć, niby lekarz a zupełnie co innego. Już wolałabym zostać urologiem, naprawdę byłoby to o wiele ciekawsze. Sięgnęłam do torby po telefon, którego nie sprawdzałam od wczorajszej pożegnalnej popijawy z TenTen. Przetarłam czoło. Szczerze powiedziawszy, jak na faceta, który źle traktuje kobiety Sasuke aż nazbyt nadgorliwie próbował złapać ze mną kontakt. Dziewięć nieodebranych połączeń od niego i jedno od Ino. Szczerze powiedziawszy bardziej boję się jej reakcji niż jego. Weszłam w skrzynkę odbiorczą. Ostatniego smsa dostałam o godzinie 23:42, który brzmiał:


„Czy umiesz do jasnej cholery używać telefonu? Czy jesteś zbyt głupia?”

Fakt nie jest to zbyt romantyczna wiadomość, ale po tylu nieodebranych połączeniach nie ma co się dziwić. Ja bym prawdopodobnie przestała już po trzecim. Uśmiechnęłam się pod nosem. Ziewnęłam niedyskretnie licząc, że ostatnie dziesięć minut minie mi równie szybko wykładu co ta godzina z hakiem. Niestety miałam wrażenie, że sam wykładowca-doktorant zaraz zaśnie.

-Sakura, chcesz gumę? – spojrzałam w zielone oczy koleżanki. Cóż delikatniej już nie można powiedzieć, że komuś cuchnie z buzi. Z wdzięcznością wzięłam od Sui pasek miętowej gumy nawet nie dziękując.


5.
Nie powiem, żebym był dumny z tego co zrobiłem, ale po trupach do celu trzeba podążać. A to była niewielka cena za plan zajęć Haruno Sakury. Skoro sama nie chcę przyjść, ja pójdę do niej. Będzie mniej przyjemnie, ale nie będzie mnie żadna kobieta zwodzić za nos. Zwłaszcza taka, do której mam plany. Chciałem dać pismo w jej umieniu o rezygnacji z pokoju w akademiku, ale to mogłoby być za wiele dla niej. Z drugiej strony zawsze wiem, że tam będzie. Muszę jeszcze wymyślić jak ją podejść, a to nie będzie trudne. Poczekam do drugiej, a potem pojadę pod uniwersytet. Muszę jeszcze znaleźć kozła ofiarnego, który da mi jej plan praktyk i dyżurów nocnych w szpitalu.

-Panie Uchiha, klienta Miyaka już jest – usłyszałem piszczący głos sekretarki. Kiwnąłem do niej by przyprowadziła kolejną pijawkę do mojego gabinetu. Nie będę oszukiwać – prowizje od tych kobiet po wygranej sprawie są naprawdę wysokie, więc biorę tę rozwody jeden po drugim. A z braku ważniejszych spraw i takie są dobre to podreperowania budżetu finansowego. Spojrzałem jeszcze na swoją komórkę – brak wiadomości.

6.
Wyszłam z uniwersytetu, zajadałam sałatkę owocową zakupioną w bufecie. Zwykle tego nie robię, ale dziś głód był nie do zniesienia, po prostu musiałam czymś zapchać brzuch. A owoce były soczyste i słodkie. Pyszne po prostu. Nie zwracałam uwagi na otaczający mnie świat. Szłam wyuczoną trasą do akademika by się wykąpać i zasnąć chociażby na godzinkę. Siedem godzin zajęć, nieprzespana noc po piciu sake to najgorsze połączenie jakie ostatnio sobie zafundowałam. Westchnęłam błogo, gdy do moich ust wpadło mango, które uwielbiam.
-Wsiadasz ze mną do auta, czy mam cię do niego wepchnąć siłą? – usłyszałam zimny głos pozbawiony uczuć. Starłam przerażona sok z mango z brody i spojrzałam na osobę, która to powiedziała. Stał tam, boższcze kobiet. W czarnym garniturze skrojonym na miarę, rozwianymi włosami i rozwiązanym krawatem. Gapiłam się jak sroka w gnat. Ruszył w moją stronę i złapał mnie pod łokciem. – Nie będę się powtarzał – mruknął i zapakował mnie do auta. Plastikowy pojemnik z moim obiadem w wersji zdrowo-biednej upadł na chodnik. Mruknęłam zirytowana.
-Pozbawiłeś mnie mojego obiadu – warknęłam zła. Zmęczenie, głód i brak prysznica dają o sobie znać. Poza tym jakbym chciała się z nim spotkać to bym odebrała cholerny telefon. Nagle przypominają mi się słowa Naruto „Zaczyna być zaborczy, chcę dominować” – mam wrażenie, że będą z tego powodu problemy, bo nasze charaktery są zbyt silne lub ja jestem za mało uległa dla niego. Przełknęłam ślinę, bo to co teraz robi to kontrolowanie mnie, a my do jasnej cholery nie jesteśmy nawet parą! Gdzie kwiaty, gdzie deklaracje miłości, gdzie kurwa jest miłość?!
-To masz mi, kurwa, do powiedzenia po takim czasie? – warknął ostro. Nawet na mnie nie spojrzał, jakby mój widok go palił. – Zamówię ci coś.
Jego zimny ton głosu mnie przerażał, miałam gęsią skórkę na całym ciele. Przypominał mi on kobietę z koszmarów, która ma wygląd jego matki, tej ze zdjęcia. Przełknęłam ślinę. Czy przy kimś takim można być szczęśliwym? Pierwszy raz mam wrażenie, że nie.

Od razu gdy wprowadził mnie do swojego mieszkania czułam się jak więzień. Wepchnął mnie jak szmacianą lalkę i od razu zamknął drzwi. Mi jednak nie było do śmiechu, zdjęłam buty i weszłam do sypialni. Cały czas czułam na sobie jego onyksowe tęczówki, które śledziły moje ruchy. Wzięłam spodnie i koszulkę, nawet już nie pytałam dlaczego ma nowe damskie ubrania i skąd zna mój rozmiar. Szybko weszłam do łazienki i nim zdążył złapać za klamkę zamknęłam zamek. 

-Mam nadzieję Uchiha, że aż tak bezczelny mimo wszystko nie jesteś – warknęłam zła. Sytuacja, w której się znalazłam była kuriozalna. Traktował mnie jak swoją rzecz, żonę czy niewiadomo kogo. Jesteśmy sobie obcy, oprócz seksu i paru miłych chwil nic nas nie łączy. – Albo sama próbuję siebie oszukać – mruknęłam. Rozebrałam się, woda teraz będzie  najlepszym ukojeniem.


7.
Przebrałem się w dres i czekałem. Byłem przygotowany na jej stawianie się, czynny opór a tę kobietę zatkało, odebrało mowę. Czas mi się dłużył, miałem wrażenie że jakimś cudem uciekła z mieszkania a ja mam omamy słuchowe. Kiedy szczęk otwieranego zamka mnie otrzeźwił spojrzałem na nią. Byłem wściekły, a od środka się we mnie gotowało. Przyjrzałem się jej. Worki pod oczami, mokre włosy, szary luźny t-shirt i czarne rurki, które podkreślały jej stan. Karin miała rację, te ciuchy ukazują walory jej figury.

-Nie możesz uciekać z mieszkania kiedy zechcesz! – warknąłem na nią. Wyglądała na zaskoczoną moim wybuchem. Irytująca dziewucha. – Rozumiesz co mówię?!
-Nie – krótka odpowiedź, natomiast jej pewny głos huczał mi w uszach. Rozjusza mnie ta kobieta.
-Tu jest, kurwa, twoje miejsce – wskazałem palcem podłogę podchodząc do niej. Spoglądałem na nią z góry, a ona delikatnie zadzierała głowę.
-Czego ty ode mnie chcesz? – warknęła uderzając mnie dłońmi w klatkę piersiową i odpychając. – Kim ja dla ciebie jestem?  - warknęła zła, lecz w jej głosie już nie było takiej pewności siebie. Przyglądałem się jej, była drobna i wydawała się krucha. Tu było jej miejsca, to miała być jej bezpieczna przystań. – Od kiedy kurwę się bierze na utrzymanie? – zapytała z przekąsem. Wziąłem głęboki oddech. Krew zaczęła szybciej pulsować w moich żyłach, miałem ochotę ją rozszarpać na strzępy. Nim się spostrzegłem zrobiłem coś czego będę żałować już zawsze.

__________________________
W końcu coś mamy! Wyszło przez przypadek, w wolnej chwili, wstawiam to na żywioł
Pozdrawiam!