środa, 24 sierpnia 2022

Pierwsze spotkanie...

 Z informacją, że żyję jednakże w ciągu tych lat nieobecności - dowiedzieliśmy się, że SasuSaku to nie fikcja, a my już nie jesteśmy nastolatkami piszącymi o miłości.

                                                                             *

Słoneczne promienie okalają moją twarz, ciepło rozpływa się po mojej twarzy kojąc i nastrajając. Wzdycham ukojona, mam zamknięte oczy – nasłuchuje śpiewu ptaków, szelestu liści, szurania wiewiórki. Moje dłonie już nie są takie gładkie jak kiedyś, a moją twarz spowijają zmarszczki. Niektóre stworzył mój uśmiech, inne grymas złości. Ząb czasu dopadł mnie, nie ma ochoty odpuścić. W mych różowych włosach widać coraz więcej siwizny. Czas płynie, lat przybywa a ja nadal pamiętam nasze pierwsze spotkanie w czasach liceum…


Nowa szkoła jest przytłaczająca, a ludzie głośni. Przenosiny w trakcie liceum jest ciężkie, ledwo zaadaptowałam się w poprzednim miejscu a już pakowałam swoje rzezy. Ahoj przygodo! Moja mama to wolny ptak, maluje obrazy, ale również jest po Akademii Sztuk Pięknych. Jesteśmy swoimi przeciwieństwami. Ona woli sztukę, a ja naukę; ona jest wysoką blondynką, a ja niezgrabną nastolatką z burzą różowych włosów. Ojca nigdy z nami nie było, zostawił nas gdy byłam miesięcznym dzieckiem. Jednak Mebuki Haruno to twarda sztuka o wrażliwej duszy. Spoglądam przed siebie szukając odpowiedniej klasy.

-Dzień dobry, jestem Haruno Sakura – powiedziałam do czarnowłosej kobiety w średnim wieku. Jej czerwone oczy bacznie mnie lustrowały, a doskonale rozumiałam co sobie myśli. „Różowe dziwadło”.

-Doskonale, proszę usiądź w czwartej ławce od okna – wskazała puste miejsce. Uczniowie nadal się zbierali, bo mieli kilka minut do dzwonka, a ja zajęłam miejsce przy samym oknie. Spoglądałam na szkolny plac przez który biegli uczniowie, a inni szli powolnym krokiem śmiejąc się i rozmawiając. Nie wiedziałam czego mogę się spodziewać, ani kogo. Nie jestem zalęknionym jagniątkiem, ale również nie jest to komfortowa sytuacja. Połowa drugiej klasy liceum, gdzie ludzie się znają i przyjaźnią, tworząc zgrane grupy.  Czy ktokolwiek zechce mnie przygarnąć do siebie? W klasie rozległ się harmider, była to długowłosa blondynka z grzywką na oku, za nią szedł krzykliwy blondyn wymachujący pięścią jakby się odgrażał, potem chłopak w kapturze, a obok niego brunet w kucyku trzymający ręce za głową. Wszyscy szli w moim kierunku, zatrzymując się obok mojej ławki, jednak nikt na mnie nie spojrzał.

-Hej, spójrzcie… - szepnął ten krzykliwy blondasek niezbyt dyskretnie i wskazał mnie palcem w jeszcze mniej subtelny sposób. Cztery głowy zwróciły się w moim kierunku, niepewnie podniosłam wzrok.

-Cześć, jestem Ino Yamanaka – wyciągnęła rękę z oczekiwaniem, a reszta się przyglądała.

-Haruno Sakura – mruknęłam skłaniając się, a potem wyciągając rękę. Czułam jak wszyscy przyglądają się mi z zaciekawieniem.

Nikt nic więcej nie powiedział. Dziewczyna przysiadła się obok mnie i milczała. Yuhi Kurenai przedstawiła mnie klasie i rozpoczęła lekcję. Tak minęła mi literatura.

Jako ostatnia wyszłam z sali lekcyjnej, ale powolnym krokiem szłam za resztą klasy mając nadzieję, że dojdziemy do klasy, gdzie ma odbyć się matematyka.

Zajęłam znów czwartą ławkę od okna. Wszyscy rozmawiali szeptem, ale zrozumiałam że Hatake zadał im coś trudnego i ciężko im było się z tym uporać. Zapadła cisza w klasie, gdy drzwi się otworzyły. Wszedł bardzo młody, czarnowłosy nauczyciel. Miałam wrażenie, że część ludzi zaczęła szybciej oddychać, a oni zaczęli tempo spoglądać w zeszyty.

-Oh nie – mruknęła Ino, dziewczyna z poprzedniej lekcji. Spojrzałam na nią, wyglądała na zadowoloną i przerażoną jednocześnie. –To Uchiha, przystojny ale beznadziejny – mruknęła patrząc na mnie, jakby oczekując mojej reakcji. Niezbyt miałam ochotę na rozmowę, jednak kontynuowałam.

-Dlaczego beznadziejny? – mruknęłam. Niebieskie oczy świdrowały moją twarz, zastanawiała się czy odpowiedzieć.

-Przekonasz się jaki to buc, podczas tej lekcji. Będzie wymagał poziomu rozszerzonego, a my jesteśmy na podstawie – zagryzła wargę i odgarnęła swoje włosy. Spojrzałam w tę samą stronę co ona. Czarne, nieprzeniknione oczy świdrowały naszą dwójkę, przeczesał dłonią czarne włosy. Miałam wrażenie, że rzuca nam wyzwanie. Co gorsze – tylko my rozmawiałyśmy, reszta siedziała jak na szpilkach.

Gdy zaczął sprawdzać listę każdy głośno i wyraźnie potwierdzał swoją obecność, przypominało to wojskową odprawę a nie lekcję matematyki. Śmiać mi się chciało no widok tych przerażonych min oraz jego zobojętnienia.

-Haruno Sakura, czy mam cię wyczytać trzeci raz podczas sprawdzania listy obecności w twój pierwszy dzień? – powiedział i spojrzał w moją stronę z grymasem. Dopiero teraz zauważyłam, że ma ubraną czarną koszulę – rozpięte dwa, trzy ostatnie guziki a rękaw podwinięty do łokcia. Przełknęłam ślinę. –Haruno?

-Obecna – powiedziałam lekko zachrypniętym głosem, wszyscy dyskretnie na mnie patrzyli, a ulgi wymalowane na ich twarzach wskazywały na to, iż nauczyciel znalazł ofiarę.

-Skoro tak, zapraszam do tablicy – uśmiechnął się, było w tym jednak coś diabolicznego. W oku widać było błysk rozbawienie, a mnie wcale do śmiechu nie było. Wstałam ociężale i ruszyłam ku swojej kaźni.

 

To było nasze pierwsze spotkanie. Gdybym wtedy wiedziała to co dziś, zapewne nie wytrzymałabym ze śmiechu.