czwartek, 16 marca 2017

Rozdział 2

PERUKA


1.
Wróciłam do pokoju zmęczona, bez sił, a w dodatku z okropnym bólem głowy oraz nóg. Dwanaście godzin dyżuru, cholernych dwanaście godzin zastępowania wszystkich - bez jakiegokolwiek, cholera jasna, wyjątku. Student z definicji to tania siła robocza. Okej, rozumiem, że jestem na piątym roku, ale to nie oznacza, że wszystko umiem i mam to robić sama. Jak weszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko - tak pozostałam. Leżałam na miękkim posłaniu w  "opakowaniu" – w kurtce, trampkach, całym wierzchnim ubraniu. Czyli jak przyszłam tak pozostałam, z brakiem chęci do wszystkiego. Przymknęłam oczy, ale nie na długo dane mi było rozkoszować się słodkim smakiem wolności. Ktoś zapukał trzy razy do drzwi. Niestety wiedziałam już kto to jest.

-Wejdź – powiedziałam bardziej w poduszkę gardłowym głosem, niż do niechcianego gościa. Znając życie to nie ma znaczenia, czy ją zaproszę czy nie. Wejdzie niczym najgorszy insekt. 
-O już jesteś! – usłyszałam pisk zachwytu. Zmrużyłam oczy z narastającej irytacji. Wiedziałam, że nie umknie to jej bystremu oku, ale ku mojemu szczęściu zignorowała to dobrodusznie. Dzięki ci Bożę, mówiłam w duchu. – Rusz się! – krzyknęła pełna entuzjazmu. Energia od niej wręcz biła po oczach. Byłam jej przeciwieństwem. 
-Nie – odparłam z głową w poduszce. Oczyma wyobraźni widziałam, jak Yamanaka rozejrzała się po pokoju. 
-Gdzie TenTen? – zapytała blondynka z ciekawością. Zero odpowiedzi z mojej strony. – Dobra, nieważne – mruknęła siadając na moim łóżku. Materac delikatnie zaskrzypiał i  ugiął się pod jej ciężarem.
-Ino, czego chcesz? – warknęłam wręcz w jej stronę. Marzyłam by wyszła, marzyłam na jawie o śnie. Był on tak blisko, a jednocześnie tak daleko. Westchnęłam bliska płaczu. Czułam, jak ta drobna blondynka lustruję moją osobę. Z góry na dół i tak kilka razy, aż dostałam gęsiej skórki. 
-Jezu, nie wiem czy to ten pokój – po tych słowach rozejrzała się po nim wymownie. Pokój akademicki to klitka lub klatka, jak kto chce ten tak mówi. Dwa łóżka jednoosobowe. Duża trzydrzwiowa szafa na ścianie, gdzie są drzwi wejściowe do pokoju, za łóżkami biurka z krzesłami wątpliwej jakości, a o wygodzie lepiej nie wspominać. Wszystko to w kolorze dębu, a dodatkowo uroku dodawały białe ściany – czy ten twój kierunek robi z ciebie zombie – mruknęła pod nosem. Po czym szarpnęła mnie za kaptur od bluzy, który wychodził na kurtkę.
-Czy ty chcesz mnie udusić? – mruknęłam zirytowana. Usłyszałam westchnięcie blondynki.
-Nie - zaświergotała radośnie - chcę abyś wstała bo idziemy na imprezę – wręcz zaśpiewała to z przejęcia. – Mam wejściówki do super klubu – wolałam nie pytać skąd je ma, ale zapewne od jednego ze swoich adoratorów.
-Nigdzie nie idę – sapnęłam. Marzyłam, że piątkowy wieczór spędzę w łóżku słodko pochrapując. Z resztą było przed dziewiątą wieczorem, a za oknem już szaro. Pomimo wiosny, nie było jeszcze ciepło. Wszystko to przemawiało by zostać i spać.
-Nie marudź – mruknęła Yamanaka. – Mam strój, peruki dla nas. Będzie naprawdę dobra zabawa! – znów zaczęła ciągnąć mnie za kaptur z całych swoich sił. Teraz zrozumiałam, ona wcześniej mnie udusi niż pozwoli  zostać i spać. 

Po prysznicu, który w miarę możliwości mnie otrzeźwił; poszłam do jednoosobowego pokoju swojej przyjaciółki. Usiadłam w ciepłym szlafroku na łóżku. Włosy nadal miałam mokre, Ino od razu gdy mnie zobaczyła zaczęła cmokać zniesmaczona. Mimo że mieszkałyśmy w tym samym budynku to nasze pokoje bardzo różniły się od siebie. Tak jak nasze położenie materialno-finansowe. Ino to ukochana córeczka swoich rodziców. Jedynaczka, cały czas rozpieszczana. Dziwię się, że tutaj mieszka, bo śmiało rodzice wynajęli by jej niewielkie mieszkanko, jednak ona ciągle uparcie tu wraca. Na drugie piętro, do pokoju numer 289. Był on tej samej wielkości co mój z własną łazienką, no może ciut większy. Białe ściany, ale meble wszystkie od łóżka po szafki należały do blondynki. Część z nich robiona na zamówienie u stolarza najwyższej rangi.
-Idziemy jutro do fryzjera? – zapytała Ino przyglądając się mi, co wyrwało mnie z zadumy podziwiania jej pokoju. 
-Nie, po co?- zapytałam głupio. Ta tylko pokiwała zrezygnowana głową i zaczęła mi suszyć włosy, gdyż ja suszarki nie posiadałam. 
-Myślę, że w krótkich włosach będzie ci lepiej – mruknęła. – Okey, skończyłam – mruknęła, po czym walnęła się delikatnie w ucho. – Zawsze mi po tym okropnie burczy! – powiedziała zirytowana. 
-Ubierz się pierwsza, potem ja się ogarnę – powiedziałam. Marzyłam, żeby na chwilę położyć się jeszcze na łóżku i zamknąć tylko na chwileczkę oczy. Usłyszałam szum wody, a potem nagle Ino wyszła.
-Zasnęłaś, królewno – odpowiedziała Ino oskarżycielskim tonem. Kiwnęłam głowę i ją zlustrowałam, w tym momencie blondynka zaczęła się prężyć i wyginać. O mało co, nie zaczęłam się śmiać. 
-Muszę powiedzieć, że wyglądasz olśniewająco – mruknęłam. Naprawdę tak wyglądała, zazdrościłam jej kobiecych kształtów i wysportowanego ciała, o które naprawdę dbała z całych sił. Miała na sobie czarną cekinową sukienkę do połowy ud z długim rękawem do tego czarne botki za kostkę. Najśmieszniejsza była peruka z czerwonymi włosami do ramion, która o dziwo jej pasowała. W tej chwili dotarło do mnie, że nie wiem co ona ma dla mnie i zaczęłam się obawiać.
Na całe szczęście nie było tak źle. Czarne skórzane spodnie, botki na szpilce, body koronkowe na ramiączkach i czarna peruka na ramiączkach.
-Gotowe? – kiwnęłam głową na znak zgody i ruszyłyśmy do taksówki. 

Gdy weszłyśmy zostawiłyśmy odzież wierzchnią w szatni. Myślałam, że to niewielki, kameralny i spokojny klub. Nie miałam nawet pojęcia jak bardzo się myliłam w tej kwestii. Okazało się, że ten klub ma chyba trzy, czy nawet cztery wejścia. Dwa piętra oraz tak zwane balkony, które były imitacją trzeciego piętra. Oświetlenie wydawało mi się chłodne, a wzrok mężczyzn na Ino przyprawiał mnie o gęsią skórę z obrzydzenia. Ciężko było nawet w tym niebiesko-fioletowym świetle powiedzieć, jaki kolor mają stoły, krzesła, ściany, cokolwiek. Nawet moja karnacja wydawała się jakaś-taka sina. Wolałam nie myśleć o tym, jak źle prezentuję się w towarzystwie swojej przyjaciółki. Rozejrzałam się dookoła, a blondynka złapała mnie za ramię i zaczęła ciągnąć w tłum. Myślałam, że robi to na oślep, ale bardzo się myliłam. Doszłyśmy do loży, gdzie było kilku mężczyzn  koło trzydziestki. Zadbani, ich uśmiech na widok Yamanaki mówił wszystko. Konkurują ze sobą o nią. Spojrzałam na lożę, nie wyróżniała się niczym szczególnym. Obicie kanap wydawały się być w kolorze wściekłego różu, a cała reszta czarna. Spojrzałam niepewnie na mężczyzn, którzy zaczęli do nas podchodzić i się witać.
-Miło mi, Sasori – przywitał się ze mną pierwszy. Pocałował mnie w prawy, a potem w lewy policzek. Był dość wysokim rudzielcem o brązowych oczach, całkiem przystojny. Uśmiechnął  się, wyglądał na uprzejmego, więc odwzajemniłam jego subtelny gest.
-Pain – spojrzałam na chłopaka i omal się nie wystraszyłam. Na pewno miał 30 lat, ale te jego kolczyki. Wydawały mi się obleśne. Dwa w prawej brwi, całe uszy w kolczykach, w języku oraz trzy w nosie. Uśmiechnęłam się do niego niepewnie i o dziwo miałam wrażenie, że Ino najbardziej ucieszyła się na jego widok.  Trzecim ostatnim mężczyzną był Dan, chyba najprzyjaźniejszy z nich wszystkich.  Stwierdziłam, że skoro nie mam wyboru zamierzałam dobrze się bawić. Okazało się, że źle ich oceniłam. Byli całkiem zabawni i kulturalni, później doszło do nich jeszcze kilku kolegów, którzy swoją drogą wcale nie byli gorsi. Tańczyliśmy, piliśmy, rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Tak jakbyśmy się znali od dawna. Bariera nieufności zniknęła u mnie po drugim drinku. Ruszyłam do baru by kupić sobie i Ino po drinku. Kolejka tym razem była całkiem spora, stałam sobie spokojnie, ta część lokalu ku mojej radości była wygłuszona, gdy nagle ktoś na mnie wpadła, a ja nie mogąc utrzymać równowagi w tych niebotycznie wysokich szpilkach straciłam równowagę i gruchnęłam na ziemię. Prosto na swoją kość ogonową. Syknęłam z bólu.
-Bardzo cię przepraszam – spojrzałam do góry na mężczyznę, który dziwnie wyglądał znajomo. – Pomogę ci wstać – mruknął zażenowany. Podał mi swoją rękę i gdy z niej skorzystałam by stanąć poczułam jak świat zaczął mi wirować.  Ten prąd, to dziwne uczucie, które kotłowało się na moim karku przyprawiając mnie o  dreszcze, było bardzo intensywne. 
-Dziękuję – powiedziałam speszona, wiedząc, że on nie poczuł tego co ja. Skinął głową i odszedł bez słowa, ale miałam wrażenie że spogląda na mnie co chwilę przez ramię. Zarumieniłam się.

Wyszłyśmy z Ino na chwiejnych nogach rozbawione z klubu po pierwszej. Śmiałyśmy się w niebogłosy z dzisiejszych naszych towarzyszy, okazali się typowymi samcami alfa.
-Gdyby mogli to po kolei by we mnie weszli – śmiała się, co chwilę czkając przez nadmiar alkoholu we krwi. Noc była chłodna i wiał wiatr, ale na nasze szczęście nie padało. 
-Zero szacunku do siebie – zawtórowałam jej, chichocząc pod nosem. Nie wiem, która którą prowadziła, ale chyba robiłyśmy to na zmianę. Raz ja ją, raz ona mnie. 
-Szuuuuje – czknęła, przeciągając słowo – męskie bogate dziwki – znów czknęła i rechotała. Idąc tak miałam wrażenie, że widziałam tego samego mężczyznę, przez którego zaliczyłam spotkanie z parkietem. Pokręciłam głową i to był błąd. Spadła mi peruka. Śmiech Ino był nie do powstrzymania, ja sama zresztą nie mogłam wytrzymać. Jak to możliwe, że całą imprezę, tyle godzin wytrzymała a teraz przez krótkie pokręcenie głową spadła mi z głowy.
-Znów jesteś różowowłosym dziwolągiem – nabijała się ze mnie Ino. Mi leciały łzy z oczu, z rozbawienia. Zaczęłam wyciągać szpilki z włosów, aby je rozpuścić i wyglądać, chociaż odrobinę jak człowiek, a nie jak ufoludek. – Ja po nią nie sięgnę, bo albo się wywalę, albo nie podniosę – śmiała się ciągle. Zaczęłam ścierać łzy i śmiać z Ino już ze wszystkiego. Nie mam pojęcia jak doszłyśmy do akademika, ale to była długa droga.

2.
Stałem już przy aucie. Chciałem jak najszybciej wyjść z klubu, ale Naruto i Kiba byli nieugięci. Stwierdzili, że skoro Neji dał radę się ewakuować to mi się to nie uda. Z resztą Hyuuga zawsze szybko się zmywał z imprez. Nie było chyba naszego wyjścia, żeby został z nami do końca. 
-A co myślisz o volvo? Podoba mi się jedno, ale nie jestem pewny – mruczał Kiba. Odpowiedziałem, że sam volvo bym sobie nie kupił. Wolę swoje Mitsubishi Sport Lader, bo jest bezawaryjne. Spojrzałem na chodnik z drugiej strony, zaciekawiła mnie ta dziewczyna w czarnych włosach. Przez nią zacząłem myśleć, że Naruto ma rację – dawno nie miałem kobiety. Zaczyna mi się każda podobać bez wyjątku. W końcu przestanę myśleć o tym śnie i tej różowej ślicznotce, na którą wpadłem ponad tydzień temu. Gdy nagle ona pokręciła głową i spadła jej peruka, a ku mojemu niedowierzaniu miała spięte różowe włosy. Omal nie zacząłem zbierać szczęki z ziemi. Przyjrzałem jej się ukradkiem, by nie wzbudzać głupich komentarzy ze strony swych kumpli. Tak, jestem prawie pewien. To ta sama kobieta co wtedy.  Tylko dlaczego zawsze na nią wpadam. Nurtowało mnie to pytanie, nurtowało mnie dlaczego śniła mi się ostatnio. W dodatku w takiej dziwnej formie.
-Ej, Kiba czy to nie twoja panna? – spojrzałem na Naruto a potem na Kibę. Ten spojrzał ukradkiem w stronę dziewczyn, które gdy podniosły perukę z chodnika i ruszyły dalej śmiejąc się tylko z sobie znanych powodów. 
-Tak – odparł, jakby przygasł.
-Czyżbyś kosza dostał? – zakpiłem z niego. Zawsze opowiada, jak to jest naczelnym podrywaczem. 
-Nie, ale znasz mnie – mruknął smętnie. – Nie mam cierpliwości, a laska jest praktycznie nie do zdobycia – wzruszył ramionami, przeczesując swoje włosy. – Buziak od niej to krok milowy – dodał z uśmiechem. Spojrzałem na niego badawczo. Chciałem zapytać o tę drugą, ale mogło się to wydawać dziwne z mojej strony.
-A ta druga? Różowa? – zapytał Naruto. Poczułem jak kamień spada mi z serca, bo sam bym tego nie zrobił, ale wiedziałem też, że robi to z indywidualnych pobudek. 
-Nie wiem stary – mruknął Kiba i odpalił papierosa, po czym się nim zaciągnął i wypuścił dym nosem. – Ale wiem, że są przyjaciółkami – dodał po chwili.
-Tylko tyle? – zakpił Uzumaki, puszczając mu oczko. Prychnąłem. Inuzuka, jak to on, na pewno wie coś więcej, ale skubany nie chcę powiedzieć. 
-Z tego co wiem to bardzo inteligentna dziewczyna i szczerze powiedziawszy myślę, że jest z najwyższej ligi. Może nie tyle chodzi o jej wygląd – mruknął – o ile chodzi o to jaka jest. Słyszałem, że bardzo porządna, jak się wystroi jak teraz to nie ma piękniejszej od niej i wydaje mi się, że nie jest tego świadoma – dodał.  Uśmiechnąłem się pod nosem. Ta informacja najbardziej przypadła mi do gustu. – Ale strasznie świętoszkowata – dodał z kpiarskim uśmieszkiem na ustach.
-A jak ta blondyna się nazywa? – zagadnąłem, bawiąc się kluczykami od samochodu w prawej ręce. Zrobiłem to jakby od niechcenia i chyba się udało. Nie wyczuli zbyt wielkiego zainteresowania z mojej strony.
-Ino Yamanaka – odparł Kiba automatycznie, po czym dalej zaczął narzekać w pijackim amoku na swój samochód.

3.
Gdy wróciłem do swojego mieszkania od razu rzuciłem płaszcz na fotel, buty zdjąłem w biegu i odpaliłem laptop. W głowie ciągle powtarzałem „Ino Yamanaka. Ino Yamanaka” aby nie zapomnieć, jak nazywa się ta dziewucha. Odpaliłem najpopularniejszy portal społecznościowy. Skoro te dwie są takimi przyjaciółkami, jak zrozumiałem z wywodu pijanego kumpla – to według mnie logiczne jest, że na jej profilu znajdę bez problemu tę drugą. Tę która mnie interesowała. Westchnąłem, przeczesałem dłonią włosy. Miałem wrażenie, że Internet działa, jakby na złość, dużo wolniej niż zwykle. Wewnątrz mnie kłębiło się zniecierpliwienie.
-Szybciej, szybciej – mruczałem pod nosem. Moja noga mimowolnie zaczęła drżeć i nie wiem, czy ze strachu, czy z podniecenia. Jedno jest pewne – zacząłem czuć się jak ktoś z obsesją. Strona wreszcie się załadowała. Zakładki - zdjęcia. Przekląłem siarczyście pod nosem. Mnóstwo zdjęć ma ta blondyna. Zjeżdżałem niżej i niżej, aż w końcu zobaczyłem dwie dziewczyny, które na siebie spoglądały. Blondynka i różowa z włosami do pasa, obie w białych koszulkach z Levis’a z szerokimi uśmiechami skierowanymi w swoje strony. Szukałem znacznika na zdjęciu, ale, cholera jasna, go nie było. Na moje szczęście był opis zdjęcia. Krótki i pretensjonalny.
„Siostra z wyboru @SakuraHaruno” – bingo pomyślałem. Drżącą ręką, myszką najechałem na znacznik, wyskoczył mi profil owej Haruno, a serce zabiło mocniej. Jej oczy były identyczne jak te ze mojego snu…