Staliśmy w ponurej
ciszy nie spoglądając sobie w oczy. Przerażało mnie zmierzenie się z jego
obliczem. Ten dzień zmienił wszystkie decyzje, które podjęłam w ostatnim
czasie. Przełknęłam ślinę odrywając wzrok od moich butów. Biały szpitalny fartuch,
którego nie zdjęłam wybiegając ze szpitala Konohy był przemoczony do ostatniej
suchej nitki. Ale nie liczyło się to, nie liczyło się nic. Spojrzałam nieprzytomnie
w okno. Czerń nocy zapanowała nad Wioską Ukrytą w Liściach. Rzęsisty deszcz
obijał się o szybę wydając przy tym głuchy dźwięk, a gabinet oświetlała co
jakiś czas biała błyskawica. Sama już nie wiem czy pogoda odzwierciedlała mój
stan ducha, czy mężczyzny który uparcie starał się zwrócić moją uwagę. Czułam
jak przywołuje mnie wzrokiem, a ja tylko stałam. Paraliż ciała. Można
powiedzieć, iż obecnie jestem oderwana od swojego ciała. Krótki przerywany
oddech, szybkie ruchy klatki piersiowej, rozbiegany wzrok, bezwładne ciało i
chaos w umyśle.
Przed godziną
wszystko było proste.
Przed godziną
mogłam żyć bez trosk.
Przed godziną życie
wydawało się już prostą drogą do przejścia.
Przed godziną nie
wiedziałam, że On tu wrócił.
Uchiha. Sasuke
Uchiha po kilkuletniej nieobecności wrócił. Nie byłam tą samą zakochaną w nim nastolatką.
Chciałam znaleźć swoje miejsce na tej ziemi. Szukałam po prostu szczęścia i
zrozumienia. Starałam się uszczęśliwiać wszystkich dookoła mnie. Wyruszałam na
misje, coraz dalej i dalej od wioski by spotkać Go. Po roku przestałam.
Wróciłam do pracy w szpitalu. Codziennej po kilkanaście godzin. Sama nie wiem
już czy było to zbawienne dla mnie.
Tylko praca, zero
sentymentów.
Tylko praca, zero
rozpamiętywania.
Tylko praca, zero
łez i żalu.
A teraz stałam
przed tym, który wyciągnął mnie z tego błędnego koła, cyklu życia który sama
sobie stworzyłam. Czy będę w stanie podjąć racjonalną decyzję? Przecież to on
był ze mną, to on mnie kochał przez ostatnich parę lat. To on był moją ucieczką
od Niego, od nicości, od wszystkiego. Czy mogłabym go skrzywdzić? Czy jestem aż
takim potworem? Skrzypienie krzesła wytrąciło mnie z równowagi, a także
zwróciło uwagę. Uśmiechnął się pod tą swoją maską. Usiadł nie oderwawszy ode
mnie wzroku. Przełknęłam ślinę, czułam jak rozbiera mnie wzrokiem. Zamęt w
mojej głowie był coraz większy.
Czułam, że muszę,
chociażby miał to być nasz ostatni raz. Ruszyłam w jego stronę, a on odwróciła się na krześle.
Zrzuciłam po drodze fartuch, ściągnęłam bezwstydnie czerwoną sukienkę zostając
w samej bieliźnie. Czarnej, bo taką ponoć lubi. On ściągnął swoją maskę i nim
się spostrzegłam przygryzał i całował mój sutek. Agresywnie, zbyt mocno aż
jęknęłam z bólu, jaki mi zadał. Jego palce weszły we mnie mocno, stanowczo z
nutą zaborczości. Chwilę później siedziałam na biurku, a on wchodził we mnie,
całym sobą, delikatnie. Z nabożną czcią i miłością. Jego pocałunku zachłanne
były dnia dzisiejszego pełne zawahania oraz strachu. Dopasowałam się do jego
miarowych ruchów, oddając całą siebie. Na tyle ile mogłam. A on mnie znaczył swoim
zapachem.
Wspólny rytm.
Wspólne pragnienia.
Wspólny strach.
Tylko my.
Moje palce
przeczesywały jego siwe włosy, czułam jak mnie wypełnia. Napięcie w moim
wnętrzu narastało i prosiło o spełnienie. Jęknęłam i odchyliłam głowę do tyłu,
a On od razu zaczął pieścić szyję.
Wiedział co lubię, wiedział czego potrzebuję. Zawsze liczyłam się dla niego
tylko ja. Jego szczytowanie obwiesił głuchy krzyk nas obojga. Oddychałam
jeszcze szybciej niż gdy tu wbiegłam. Byłam bardziej mokra niż od deszczu.
Wszystko było domysłem, zero słów czy myśli. Puścił mnie, odszedł na krok.
Zapiął rozporek jakby kochał się z kurwą, a ja siedziałam naga i niepewna na
jego biurku. Biurko Hokage.
Spoglądał mi
wyzywająco w oczy. Był pewny siebie. Pomimo upływy lat nadal w idealnej formie.
Jego nieskazitelna uroda, jego posągowa twarz ukryta pod maską, która szybko
wróciła na swe miejsce. Pragnęłam go, bo tylko dla mnie odsłaniał się. Ale nie
dziś.
-I co zrobisz
Sakura? – zapytał chłodnym tonem. Odwróciłam wzrok, wstałam z biurka. Nie
chciałam naga przeprowadzać tej rozmowy. Odkryte ciało oraz dusza to zbyt
wiele. Zadał pytanie, na które nie znałam odpowiedzi.
-Nie wiem –
odparłam skruszona, ale nie zawstydziło mnie to. Nie jestem podatna na
manipulacje, nie jestem podatna na iluzje, nie jestem podatna na zdanie innych.
Jestem podatna na
niego.
Jestem podatna na
Sasuke Uchihe.
Jestem podatna na
jego słowa, obietnice i snute marzenia.
Ubrałam się i
widziałam to w jego czarnych oczach. Strach wymieszany z zawodem oraz złością.
Miał pełne prawo. Przecież obiecałam mu siebie. Swoim zachowaniem, grą i
oddaniem. Podeszłam do niego nieśpiesznie i przyglądałam się jego przystojnej
twarzy. To były nieme przysięgi składane w chwili upojenia.
-Naprawdę
wierzyłam, że nam się uda – szepnęłam. Pogładziłam delikatnie jego policzek, a
on złapał moją dłoń i się w nią wtulił. Najpierw zbliżyliśmy się do siebie,
potem zaczęliśmy spać ze sobą. Trwało to tak długo, iż zażądał wyłączności. I
miesiąc temu mu ją ofiarowałam, oddałam mu całą siebie. Westchnęłam zmęczona.
Nie zasługiwałam na niego. On nie zasługiwał na moją niewdzięczność i egoizm.
-Ma wyczucie czasu
– mruknął. Wiedział, że to co wydarzyło się przed chwilą to nasze pożegnanie.
Dlatego nie zaangażował się tak jak zawsze. Zero czułości, zero gry wstępnej,
delikatności czy miłowania mego ciała.
Mechanicznie.
Szybko.
Do celu.
Przymknęłam
powieki, gdyż oczy zaczynały mnie piec. Czułam się jak oszustka, manipulatorka.
To nie tak miało być. Ich twarzy zaczynały mi się mieszać. Sasuke oraz Kakashi…
czy mogłam kochać ich obu na swój chory sposób? Czy mogłam być oddana jednemu i
sypiać z drugim? Nie mogę mieć ich razem, muszę wybrać i to boli najbardziej.
-Był u mnie. Chcę
żebym z nim wyruszyła – szepnęłam w eter, nie do niego. Echo nie rozniosło mych
słów po gabinecie, od razu trafiły do adresata, któremu roziskrzyły się
niebezpiecznie tęczówki. Oparłam swoje czoło o jego. To znajome kojące ciepło,
ten zapach.
-Znam odpowiedź –
odparł zachrypniętym głosem. Wiedziałam już, że go złamałam na pół. Że coś w
Hatake pękło od środka i nie da się tego posklejać. Będzie to w całości jeśli z
nim zostanę. Zamieszkam. Przyjmę jego nazwisko. Tylko albo aż tyle. Jeszcze
jakiś czas temu miał to wszystko na wyciągnięcie ręki. Jak długo mnie kochałeś,
Kakashi?
Nie mam sił by
powiedzieć, że zniknę dzisiaj nad ranem. Powrót Uchihy zapewne spowodowały
plotki. Do dziś nie wierzył, że może mnie mieć inny mężczyzna. Liczył, że te
kilka lat jak nie więcej będę czekać. Gdybym tylko miała więcej odwagi, więcej…
Sama nie wiem czego, ale myśl że utracę Sasuke, którego nigdy tak naprawdę nie
miałam przerażała mnie w chory sposób. Nienawidziłam tej części siebie, bo była
słaba oraz infantylna. Żyła mrzonką z czasów drużyny siódmej.
-To nie koniec –
odparł Kakashi zdejmując maskę. Nasze usta połączyły się w żarliwym pocałunku
kochanków. Nasze emocja były tak intensywne, aż usta zaczęły mnie palić.
Ścisnął moją pierś, a ja jęknęłam mu w usta. Znał moje ciało.
-Wrócę po to, co
zechcesz mi dać – szepnęłam drżącym głosem odrywając się od niego. Ostatni raz
omiotłam go wzrokiem i ruszyłam do wyjścia. Klamka aż paliła gdy jej dotykałam,
nie byłam pewna swojej decyzji.
Nie odwróciłam się.
Przetarłam obolałe
usta wierzchem dłoni.
Bo u bram Wioski
czekał już On.
I tylko Bóg jeden wie,
czy podejrzewa co zrobiłam źle.
________________________________________________________________________
Na rozgrzewkę przy powrocie wakacyjnym! Szybka jednopartówka, chyba jedyny błyskawiczny pomysł jaki posiadałam. Coś ostatnio wszystko mi się wydłuża.
Witam z powrotem po przerwie Kochanie!