Z informacją, że żyję jednakże w ciągu tych lat nieobecności - dowiedzieliśmy się, że SasuSaku to nie fikcja, a my już nie jesteśmy nastolatkami piszącymi o miłości.
*
Słoneczne promienie okalają moją twarz, ciepło rozpływa się po mojej twarzy
kojąc i nastrajając. Wzdycham ukojona, mam zamknięte oczy – nasłuchuje śpiewu
ptaków, szelestu liści, szurania wiewiórki. Moje dłonie już nie są takie
gładkie jak kiedyś, a moją twarz spowijają zmarszczki. Niektóre stworzył mój
uśmiech, inne grymas złości. Ząb czasu dopadł mnie, nie ma ochoty odpuścić. W
mych różowych włosach widać coraz więcej siwizny. Czas płynie, lat przybywa a
ja nadal pamiętam nasze pierwsze spotkanie w czasach liceum…
Nowa szkoła jest przytłaczająca, a ludzie głośni. Przenosiny w trakcie
liceum jest ciężkie, ledwo zaadaptowałam się w poprzednim miejscu a już
pakowałam swoje rzezy. Ahoj przygodo! Moja mama to wolny ptak, maluje obrazy,
ale również jest po Akademii Sztuk Pięknych. Jesteśmy swoimi przeciwieństwami.
Ona woli sztukę, a ja naukę; ona jest wysoką blondynką, a ja niezgrabną
nastolatką z burzą różowych włosów. Ojca nigdy z nami nie było, zostawił nas
gdy byłam miesięcznym dzieckiem. Jednak Mebuki Haruno to twarda sztuka o wrażliwej
duszy. Spoglądam przed siebie szukając odpowiedniej klasy.
-Dzień dobry, jestem Haruno Sakura – powiedziałam do czarnowłosej kobiety w
średnim wieku. Jej czerwone oczy bacznie mnie lustrowały, a doskonale rozumiałam
co sobie myśli. „Różowe dziwadło”.
-Doskonale, proszę usiądź w czwartej ławce od okna – wskazała puste
miejsce. Uczniowie nadal się zbierali, bo mieli kilka minut do dzwonka, a ja
zajęłam miejsce przy samym oknie. Spoglądałam na szkolny plac przez który
biegli uczniowie, a inni szli powolnym krokiem śmiejąc się i rozmawiając. Nie
wiedziałam czego mogę się spodziewać, ani kogo. Nie jestem zalęknionym
jagniątkiem, ale również nie jest to komfortowa sytuacja. Połowa drugiej klasy
liceum, gdzie ludzie się znają i przyjaźnią, tworząc zgrane grupy. Czy ktokolwiek zechce mnie przygarnąć do
siebie? W klasie rozległ się harmider, była to długowłosa blondynka z grzywką
na oku, za nią szedł krzykliwy blondyn wymachujący pięścią jakby się odgrażał,
potem chłopak w kapturze, a obok niego brunet w kucyku trzymający ręce za
głową. Wszyscy szli w moim kierunku, zatrzymując się obok mojej ławki, jednak
nikt na mnie nie spojrzał.
-Hej, spójrzcie… - szepnął ten krzykliwy blondasek niezbyt dyskretnie i
wskazał mnie palcem w jeszcze mniej subtelny sposób. Cztery głowy zwróciły się
w moim kierunku, niepewnie podniosłam wzrok.
-Cześć, jestem Ino Yamanaka – wyciągnęła rękę z oczekiwaniem, a reszta się
przyglądała.
-Haruno Sakura – mruknęłam skłaniając się, a potem wyciągając rękę. Czułam
jak wszyscy przyglądają się mi z zaciekawieniem.
Nikt nic więcej nie powiedział. Dziewczyna przysiadła się obok mnie i
milczała. Yuhi Kurenai przedstawiła mnie klasie i rozpoczęła lekcję. Tak minęła
mi literatura.
Jako ostatnia wyszłam z sali lekcyjnej, ale powolnym krokiem szłam za
resztą klasy mając nadzieję, że dojdziemy do klasy, gdzie ma odbyć się
matematyka.
Zajęłam znów czwartą ławkę od okna. Wszyscy rozmawiali szeptem, ale
zrozumiałam że Hatake zadał im coś trudnego i ciężko im było się z tym uporać.
Zapadła cisza w klasie, gdy drzwi się otworzyły. Wszedł bardzo młody,
czarnowłosy nauczyciel. Miałam wrażenie, że część ludzi zaczęła szybciej
oddychać, a oni zaczęli tempo spoglądać w zeszyty.
-Oh nie – mruknęła Ino, dziewczyna z poprzedniej lekcji. Spojrzałam na nią,
wyglądała na zadowoloną i przerażoną jednocześnie. –To Uchiha, przystojny ale
beznadziejny – mruknęła patrząc na mnie, jakby oczekując mojej reakcji. Niezbyt
miałam ochotę na rozmowę, jednak kontynuowałam.
-Dlaczego beznadziejny? – mruknęłam. Niebieskie oczy świdrowały moją twarz,
zastanawiała się czy odpowiedzieć.
-Przekonasz się jaki to buc, podczas tej lekcji. Będzie wymagał poziomu
rozszerzonego, a my jesteśmy na podstawie – zagryzła wargę i odgarnęła swoje
włosy. Spojrzałam w tę samą stronę co ona. Czarne, nieprzeniknione oczy
świdrowały naszą dwójkę, przeczesał dłonią czarne włosy. Miałam wrażenie, że
rzuca nam wyzwanie. Co gorsze – tylko my rozmawiałyśmy, reszta siedziała jak na
szpilkach.
Gdy zaczął sprawdzać listę każdy głośno i wyraźnie potwierdzał swoją
obecność, przypominało to wojskową odprawę a nie lekcję matematyki. Śmiać mi
się chciało no widok tych przerażonych min oraz jego zobojętnienia.
-Haruno Sakura, czy mam cię wyczytać trzeci raz podczas sprawdzania listy
obecności w twój pierwszy dzień? – powiedział i spojrzał w moją stronę z
grymasem. Dopiero teraz zauważyłam, że ma ubraną czarną koszulę – rozpięte dwa,
trzy ostatnie guziki a rękaw podwinięty do łokcia. Przełknęłam ślinę. –Haruno?
-Obecna – powiedziałam lekko zachrypniętym głosem, wszyscy dyskretnie na
mnie patrzyli, a ulgi wymalowane na ich twarzach wskazywały na to, iż
nauczyciel znalazł ofiarę.
-Skoro tak, zapraszam do tablicy – uśmiechnął się, było w tym jednak coś
diabolicznego. W oku widać było błysk rozbawienie, a mnie wcale do śmiechu nie
było. Wstałam ociężale i ruszyłam ku swojej kaźni.
To było nasze pierwsze spotkanie. Gdybym wtedy wiedziała to co dziś,
zapewne nie wytrzymałabym ze śmiechu.