Dzień, w którym wszystko miało zacząć się na nowo.
Czas, w którym śmierć nie miała być już ich bratem. Zamiast łez – radość. Zamiast zemsty – chęć tworzenia nowego jutra. To zapowiadał ten nowy, wymarzony dzień. Jutro, które będzie lepsze dla wszystkich. Dzięki bezchmurnemu niebu światło Słońca padło na Ziemię i nic nie zapowiadało by w najbliższym czasie miało się to zmienić. Można by to nazwać odbudowywaniem świata? Nowym startem? Tak, ale to nie ma najmniejszego znaczenia. Świadomość tego co było powinno zmienić patrzenie na sprawy przyziemne, na sprawy krwawych konfliktów o nic. Być może będzie to tylko otoczka w głowach ludzi, ale to ta błoga nieświadomość im pomoże. W odbudowie świata bez wojen w końcu odcięli się od błędnego koła, które tworzyła tak zwana historia oraz przeznaczenie tkane czerwoną nicią. Ciąg powtarzanych błędów w końcu musiał się zakończyć. W końcu nastał ten dzień. Obecne dni bez łez, a jutro bez strachu.
Konoha. To czas wesel, kolejne pokolenie po swoich bitwach szuka szczęścia w sprawach błahych. Nowa dzielnica klanu Uchiha obecnie wystrojona w białe i czerwone róże. Słychać było śmiech, radość i wyznania miłości.
-Ogłaszam Was mężem i żoną! – rzekł kapłan patrząc na młodą parę. Ona, od tej chwili Sakura Uchiha w białej koronkowej sukni, która wręcz sunęła po ziemi. Z welonem do pasa i różowymi włosami spiętymi w niedbałego koka, gdzieniegdzie to te niesforne kosmyki włosów dodawały jej tego dziewczęcego blasku. Zielone oczy iskrzyły szczęściem. On, Sasuke Uchiha, ubrany w czarny garnitur z włosami, które przykrywały jego oko. A uśmiech, tylko taki delikatny dla niej, gościł na jego ustach. – Możesz pocałować Pannę młodą – dodał szybko święty wysłaniec Boga.. I oto nastał delikatny pocałunek w jej wiśniowe usta. Wydaje się, że miłość mogła by powalić na kolana największego bohatera, czy też mściciela.
-Brawo Sakura-chan!!! – krzyczał ich wspólny przyjaciel Naruto, który swój stresujący a zarazem piękny dzień ma za sobą. Teraz jego ciężarna żona oczekuję na poród, który ma być za około 4 miesiące. – Sasuke, ktoś założył ci obrożę – gderał przyjacielowi do ucha. Był jego drużbą, tak jak i Sasuke na jego ślubie.
Wyszli z nowo odbudowanej kaplicy klanu Uchiha. Od razu przyjaciele, rodzina i reszta gości zaczęła ich obsypywać ryżem. By żyli godnie i w dostatku, ot taka pokoleniowa tradycja. Sakura była roześmiana, jej policzki zaróżowione. Od niepamiętnych czasów to pokolenie Wioski Liścia nie było, aż tak szczęśliwe. Pani Młoda odwróciła się delikatnie, aczkolwiek z gracją i rzuciła swój piękny liliowy bukiet za siebie. Licząc, że to któraś z jej przyjaciółek go złapie.
-Mam go!!! – usłyszała krzyk i odwróciła się na prędce. Blondynka w fioletowej sukni do kolon trzymała bukiet, a na jej twarzyczce gościł uśmiech od ucha do ucha. – Teraz kolej na mnie?! – wrzasnęła pewna siebie. Wszystkim było do śmiechu.
Czas, w którym śmierć nie miała być już ich bratem. Zamiast łez – radość. Zamiast zemsty – chęć tworzenia nowego jutra. To zapowiadał ten nowy, wymarzony dzień. Jutro, które będzie lepsze dla wszystkich. Dzięki bezchmurnemu niebu światło Słońca padło na Ziemię i nic nie zapowiadało by w najbliższym czasie miało się to zmienić. Można by to nazwać odbudowywaniem świata? Nowym startem? Tak, ale to nie ma najmniejszego znaczenia. Świadomość tego co było powinno zmienić patrzenie na sprawy przyziemne, na sprawy krwawych konfliktów o nic. Być może będzie to tylko otoczka w głowach ludzi, ale to ta błoga nieświadomość im pomoże. W odbudowie świata bez wojen w końcu odcięli się od błędnego koła, które tworzyła tak zwana historia oraz przeznaczenie tkane czerwoną nicią. Ciąg powtarzanych błędów w końcu musiał się zakończyć. W końcu nastał ten dzień. Obecne dni bez łez, a jutro bez strachu.
Konoha. To czas wesel, kolejne pokolenie po swoich bitwach szuka szczęścia w sprawach błahych. Nowa dzielnica klanu Uchiha obecnie wystrojona w białe i czerwone róże. Słychać było śmiech, radość i wyznania miłości.
-Ogłaszam Was mężem i żoną! – rzekł kapłan patrząc na młodą parę. Ona, od tej chwili Sakura Uchiha w białej koronkowej sukni, która wręcz sunęła po ziemi. Z welonem do pasa i różowymi włosami spiętymi w niedbałego koka, gdzieniegdzie to te niesforne kosmyki włosów dodawały jej tego dziewczęcego blasku. Zielone oczy iskrzyły szczęściem. On, Sasuke Uchiha, ubrany w czarny garnitur z włosami, które przykrywały jego oko. A uśmiech, tylko taki delikatny dla niej, gościł na jego ustach. – Możesz pocałować Pannę młodą – dodał szybko święty wysłaniec Boga.. I oto nastał delikatny pocałunek w jej wiśniowe usta. Wydaje się, że miłość mogła by powalić na kolana największego bohatera, czy też mściciela.
-Brawo Sakura-chan!!! – krzyczał ich wspólny przyjaciel Naruto, który swój stresujący a zarazem piękny dzień ma za sobą. Teraz jego ciężarna żona oczekuję na poród, który ma być za około 4 miesiące. – Sasuke, ktoś założył ci obrożę – gderał przyjacielowi do ucha. Był jego drużbą, tak jak i Sasuke na jego ślubie.
Wyszli z nowo odbudowanej kaplicy klanu Uchiha. Od razu przyjaciele, rodzina i reszta gości zaczęła ich obsypywać ryżem. By żyli godnie i w dostatku, ot taka pokoleniowa tradycja. Sakura była roześmiana, jej policzki zaróżowione. Od niepamiętnych czasów to pokolenie Wioski Liścia nie było, aż tak szczęśliwe. Pani Młoda odwróciła się delikatnie, aczkolwiek z gracją i rzuciła swój piękny liliowy bukiet za siebie. Licząc, że to któraś z jej przyjaciółek go złapie.
-Mam go!!! – usłyszała krzyk i odwróciła się na prędce. Blondynka w fioletowej sukni do kolon trzymała bukiet, a na jej twarzyczce gościł uśmiech od ucha do ucha. – Teraz kolej na mnie?! – wrzasnęła pewna siebie. Wszystkim było do śmiechu.
**
Uroczystość się zakończyła, ale zabawa dopiero zaczynała. W końcu około
piątej nad ranem para młoda została sama. Sasuke złapał swą małżonkę w talii i
przeniósł ją przez próg, ale zamiast od razu ją postawić ruszył w kierunku
sypialni. Usłyszał tylko jej pisk zaskoczenia.
-Zapomniałaś, że nowożeńców czeka noc poślubna? – zakpił, a na jego ustach pojawił się szelmowski uśmiech. Ta tylko pokręciła przecząco głową nie mogąc wyjść z podziwu. Nim się zorientowała leżała pod nim w samej, czerwonej bieliźnie. Czerwień w końcu to kolor dla panny młodej, a także dostatku. Tej tradycji również trzeba się trzymać. Powtarzała sobie w myślach. Czuła dłonie i usta Sasuke na swoim ciele. Jego dotyk był pewny siebie i stanowczy, nie bał się kobiecego ciała. Jego ruchy były szybkie, agresywne takie jak on. Poza tym idealnie wpasował się w kształty Sakury. Cichutko jęknęła, gdy ich usta zetknęły się ze sobą. Jej dłonie sunęła po jego klatce piersiowej przez szyję, aż wplątała swoje smukłe palce w jego włosy.
-Sasuke.. – wychrypiała, pomału odlatywała do krainy rozkoszy. -.. ja jeszcze nigdy, nie.. – nie zdążyła dokończyć, gdyż Uchiha zamknął jej usta swoimi. Pogładził jej udo, jakby chcąc dodać otuchy, podciągając do góry tak by mogła zawiesić nogę na jego biodrze.
-Cii.. – szepnął między pocałunkami, które składał na jej piersiach. – Wiem to – rzekł pewny siebie. Spoglądając w jej szmaragdowe tęczówki, które obecnie były zamglone. – Tak powinno być.. – mruknął i wrócił do przerwanej czynności. Chciał ją rozpalić, ona też tego pragnęła. Zauważył to po jej niespokojnych ruchach pod sobą, które wręcz kusiły. Jej ciało go kusiło, usta namawiały do ciągłych pocałunków. Od czasu do czasu swe powabne ciało wyginała w łuk pod wpływem jego dotyku. Doceniał to, działał na nią, niezmiernie się mu to podobało. Czuł, że jest jego – ciałem i duszą.
-Sasuke… ja już.. dłużej nie dam rady – wychrypiała dysząc. To oczekiwanie ją zabijało.
Nagle poczuła jego dłonie na pośladkach, a następnie coś twardego i mocnego się w nią wbijało. Głuchy ryk wydobył się z jej gardła. On nic nie mówił, tylko całował. Starał się ją rozluźnić, w końcu podziałało. Ufała mu, wiedziała że da jej rozkosz, której nigdzie indziej nie znajdzie. Postękiwała cichutko, gdy każdy ruch sprawiał jej coraz więcej błogiej przyjemności. Ona, złakniona więcej, niczym dzika kotka wbiła się na niego, nie zwracając uwagi na delikatny dyskomfort. Ich ruchy stały się rytmiczne, ciała zsynchronizowane. W pokoju w końcu do ich nozdrzy doleciał zapach anyżu. Kadzidełka. Jej jęk rozbijał się o ściany, jego płytki oddech drażnił jej skórę. Sasuke spojrzał na dół, uśmiechnął się pod nosem. – Krwawisz – wypowiedział prawie bezgłośnie, na ustach widać było nieznany jej uśmiech. To tylko kolejny dowód, że jest jej pierwszym i ostatnim.
-Zapomniałaś, że nowożeńców czeka noc poślubna? – zakpił, a na jego ustach pojawił się szelmowski uśmiech. Ta tylko pokręciła przecząco głową nie mogąc wyjść z podziwu. Nim się zorientowała leżała pod nim w samej, czerwonej bieliźnie. Czerwień w końcu to kolor dla panny młodej, a także dostatku. Tej tradycji również trzeba się trzymać. Powtarzała sobie w myślach. Czuła dłonie i usta Sasuke na swoim ciele. Jego dotyk był pewny siebie i stanowczy, nie bał się kobiecego ciała. Jego ruchy były szybkie, agresywne takie jak on. Poza tym idealnie wpasował się w kształty Sakury. Cichutko jęknęła, gdy ich usta zetknęły się ze sobą. Jej dłonie sunęła po jego klatce piersiowej przez szyję, aż wplątała swoje smukłe palce w jego włosy.
-Sasuke.. – wychrypiała, pomału odlatywała do krainy rozkoszy. -.. ja jeszcze nigdy, nie.. – nie zdążyła dokończyć, gdyż Uchiha zamknął jej usta swoimi. Pogładził jej udo, jakby chcąc dodać otuchy, podciągając do góry tak by mogła zawiesić nogę na jego biodrze.
-Cii.. – szepnął między pocałunkami, które składał na jej piersiach. – Wiem to – rzekł pewny siebie. Spoglądając w jej szmaragdowe tęczówki, które obecnie były zamglone. – Tak powinno być.. – mruknął i wrócił do przerwanej czynności. Chciał ją rozpalić, ona też tego pragnęła. Zauważył to po jej niespokojnych ruchach pod sobą, które wręcz kusiły. Jej ciało go kusiło, usta namawiały do ciągłych pocałunków. Od czasu do czasu swe powabne ciało wyginała w łuk pod wpływem jego dotyku. Doceniał to, działał na nią, niezmiernie się mu to podobało. Czuł, że jest jego – ciałem i duszą.
-Sasuke… ja już.. dłużej nie dam rady – wychrypiała dysząc. To oczekiwanie ją zabijało.
Nagle poczuła jego dłonie na pośladkach, a następnie coś twardego i mocnego się w nią wbijało. Głuchy ryk wydobył się z jej gardła. On nic nie mówił, tylko całował. Starał się ją rozluźnić, w końcu podziałało. Ufała mu, wiedziała że da jej rozkosz, której nigdzie indziej nie znajdzie. Postękiwała cichutko, gdy każdy ruch sprawiał jej coraz więcej błogiej przyjemności. Ona, złakniona więcej, niczym dzika kotka wbiła się na niego, nie zwracając uwagi na delikatny dyskomfort. Ich ruchy stały się rytmiczne, ciała zsynchronizowane. W pokoju w końcu do ich nozdrzy doleciał zapach anyżu. Kadzidełka. Jej jęk rozbijał się o ściany, jego płytki oddech drażnił jej skórę. Sasuke spojrzał na dół, uśmiechnął się pod nosem. – Krwawisz – wypowiedział prawie bezgłośnie, na ustach widać było nieznany jej uśmiech. To tylko kolejny dowód, że jest jej pierwszym i ostatnim.
**
-O boże jaki słodki!!! – krzyknęła Sakura. – Niestety muszę to powiedzieć
Hinata, ale strasznie podobny do Naruto, nawet ma jego oczy – dodała
przyglądając się malcowi, który był odbiciem lustrzanym swego ojca. Wymachiwał
rączkami w jej stronę, co chwila łapiąc długi kosmyk różowych włosów.
-Mi to nie przeszkadza – dodała dumnie trzymając swojego synka na rękach. W jej białych oczach biła nieokiełznana miłość matczyna. – Nawet bym chciała by miał temperament Naruto – dodała po chwili namysły. Obserwowała, jak bawił się różowymi włosami swojej matki chrzestnej.
-Hinatka, chyba masz gorączkę – zaśmiała się, odgarniając swoje włosy na plecy. – Boruto, myślę, że będziesz naszym drugim Naruto – dodała pod nosem. Patrząc na malca i w niej tliła się miłość, a także wiele sentymentów zaczynało się w niej rozpamiętywać, obrazy przelatywały przed oczyma.
-A na kiedy ty masz termin Sakura? – zapytała Pani Uzumaki. Patrząc na coraz bardziej okrągły brzuch swojej przyjaciółki z nieukrywaną ciekawością.
-Jeszcze ponad 3 miesiące – dodała po namyśle. – Może nasze dzieciaki też będą najlepszymi przyjaciółmi – zaśmiała się, gładząc swój wystający już brzuch. – Muszę iść, poszłam po zakupy, a obiad sam się nie zrobi. Gdy Sasuke wraca jest głodny jak wilk – odparła zgorszona zachowaniem męża. Pomimo jego humorów, cieszyła się, że ma męża przy sobie. Że na pewien czas pozostał w Wiosce. Hinata w odpowiedzi tylko się zaśmiała. W końcu to ona ma gorszego łasucha w domu.
-Mi to nie przeszkadza – dodała dumnie trzymając swojego synka na rękach. W jej białych oczach biła nieokiełznana miłość matczyna. – Nawet bym chciała by miał temperament Naruto – dodała po chwili namysły. Obserwowała, jak bawił się różowymi włosami swojej matki chrzestnej.
-Hinatka, chyba masz gorączkę – zaśmiała się, odgarniając swoje włosy na plecy. – Boruto, myślę, że będziesz naszym drugim Naruto – dodała pod nosem. Patrząc na malca i w niej tliła się miłość, a także wiele sentymentów zaczynało się w niej rozpamiętywać, obrazy przelatywały przed oczyma.
-A na kiedy ty masz termin Sakura? – zapytała Pani Uzumaki. Patrząc na coraz bardziej okrągły brzuch swojej przyjaciółki z nieukrywaną ciekawością.
-Jeszcze ponad 3 miesiące – dodała po namyśle. – Może nasze dzieciaki też będą najlepszymi przyjaciółmi – zaśmiała się, gładząc swój wystający już brzuch. – Muszę iść, poszłam po zakupy, a obiad sam się nie zrobi. Gdy Sasuke wraca jest głodny jak wilk – odparła zgorszona zachowaniem męża. Pomimo jego humorów, cieszyła się, że ma męża przy sobie. Że na pewien czas pozostał w Wiosce. Hinata w odpowiedzi tylko się zaśmiała. W końcu to ona ma gorszego łasucha w domu.
**
-Sarada! – krzyknęła Sakura widząc, jak jej czteroletnia córka chodzi po
dachu ich posiadłości. – Przestań w końcu! – dodała rozeźlona. Nagle
czarnowłosa dziewczynka odgarnęła grzywkę i spojrzała w stronę swojej matki.
Założyła ręce na piersi, poczym odwróciła obrażona głowę.
-Oto-san powiedział, że jak nie nauczę się kontroli nad chakrą i nie wejdę na tamto drzewo to nie będzie mnie jeszcze trenować – dodała swym dziecinnym głosikiem, w którym usłyszała rozpacz. – Inni już zaczynają treningi ze swoimi ojcami, a ja nie! – dodała rozgoryczona. Sakura zaśmiała się pod nosem. Poczekała, aż dziewczynka zejdzie do niej. Uklęknęła przed córką, spojrzała na nią i odgarnęła jej ciemne włosy za ucho.
-To skoro masz wejść na tamto drzewo, dlaczego starasz się zniszczyć dach? – dodała rozbawiona. Na co Sarada tylko prychnęła.
-Na płaskiej belce jest łatwiej – dodała oburzona. – Chakra lepiej się trzyma – szybko się usprawiedliwiła. Jej matka westchnęła, kiwając przecząco głową.
-To droga na skróty, a Uchiha nigdy nie chodzą na skróty – odparła Sakura. – Chodź – rozkazała córce, skierowała się w stronę drzewa. Skumulowała swoją energię i weszła bez problemu, wisząc na córką. Czarne oczka dziewczynki zaczęły iskrzyć.
-Jak to zrobiłaś, mamo?! – krzyknęła uradowana, a także podekscytowana.
Tak rozpoczęły się ich treningi, najpierw od kontroli chakry, co trwało najdłużej, a następnie Sakura przekazywała córce własne umiejętności. Okazało się niestety, że ma większe predyspozycje do walki na shurikeny, niż na techniki medyczne. Ale obie nie poddawały się. Matka jak najwięcej chciała przekazać, a córka jak najwięcej wiedzy przyswoić by później ją wykorzystać. By w końcu stanąć na treningu, ramie w ramię z własnym ojcem.
Obie nie wiedziały, że od ich pierwszego treningu zawsze są obserwowane z zainteresowaniem. Sasuke z uznaniem obserwował dwie kobiety swojego życia, które dzielnie na każdym treningu i w każdej wolnej chwili dawały z siebie wszystko. Był pewien, że pewnego dnia jego córka łącząc umiejętności jego i Sakury może stać się naprawdę silnym shinobi.
-Oto-san powiedział, że jak nie nauczę się kontroli nad chakrą i nie wejdę na tamto drzewo to nie będzie mnie jeszcze trenować – dodała swym dziecinnym głosikiem, w którym usłyszała rozpacz. – Inni już zaczynają treningi ze swoimi ojcami, a ja nie! – dodała rozgoryczona. Sakura zaśmiała się pod nosem. Poczekała, aż dziewczynka zejdzie do niej. Uklęknęła przed córką, spojrzała na nią i odgarnęła jej ciemne włosy za ucho.
-To skoro masz wejść na tamto drzewo, dlaczego starasz się zniszczyć dach? – dodała rozbawiona. Na co Sarada tylko prychnęła.
-Na płaskiej belce jest łatwiej – dodała oburzona. – Chakra lepiej się trzyma – szybko się usprawiedliwiła. Jej matka westchnęła, kiwając przecząco głową.
-To droga na skróty, a Uchiha nigdy nie chodzą na skróty – odparła Sakura. – Chodź – rozkazała córce, skierowała się w stronę drzewa. Skumulowała swoją energię i weszła bez problemu, wisząc na córką. Czarne oczka dziewczynki zaczęły iskrzyć.
-Jak to zrobiłaś, mamo?! – krzyknęła uradowana, a także podekscytowana.
Tak rozpoczęły się ich treningi, najpierw od kontroli chakry, co trwało najdłużej, a następnie Sakura przekazywała córce własne umiejętności. Okazało się niestety, że ma większe predyspozycje do walki na shurikeny, niż na techniki medyczne. Ale obie nie poddawały się. Matka jak najwięcej chciała przekazać, a córka jak najwięcej wiedzy przyswoić by później ją wykorzystać. By w końcu stanąć na treningu, ramie w ramię z własnym ojcem.
Obie nie wiedziały, że od ich pierwszego treningu zawsze są obserwowane z zainteresowaniem. Sasuke z uznaniem obserwował dwie kobiety swojego życia, które dzielnie na każdym treningu i w każdej wolnej chwili dawały z siebie wszystko. Był pewien, że pewnego dnia jego córka łącząc umiejętności jego i Sakury może stać się naprawdę silnym shinobi.
**
Siedzieli na polu treningowym, tym które dla nich miało największą wartość
sentymentalną. Tutaj stali się prawdziwą drużyną siódmą pod dowództwem
Kakashiego. Od tylu lat nic się nie zmieniło. Nadal wyglądało tak samo, jedynie
zdawało się mniejsze i mniej tajemnicze. Jednak miało w sobie ten urok, którego
dodawało zachodzące słońce na horyzoncie. Szum drzew koił wszystkie zmysły,
uspokajał zszargane nerwy, wczuwał się w rytm dudniących serc. Sakura spojrzała
na Naruto, który siedział na gałęzi opierając się o pień, ona zaś siedziała
przy nim machając nogami jak mała dziewczynka.
-Może Hinata jest taka nieznośna w tej ciąży z powodu tego, że to będzie dziewczynka – rozmyślała Sakura. – Ponoć dziewczynki tak na matki działają. Od poczęcia niszczą nerwy, a nawet się ich nie widziało jeszcze – dodała udając zamyślenie. Naruto uważnie przyglądał się spokojnemu obliczu swojej najdroższej przyjaciółki.
-Nie – odrzekł bardzo poważnie. Zmężniał i spoważniał przez te lata. Potrafił racjonalnie myśleć i zachować zimną krew. Był inny, co Uchiha zauważyła już kilka lat temu. Jednakże wiedziała, że czasem wystarczy, że się wyluzuje i wraca ten stary, nieokiełznany dzieciak, którym niegdyś był z marzeniem by zostać Hokage. – Jest dziwna – dodał nostalgicznie. – Mam wrażenie, że się zmieniła – zaciął się na chwilę. Widać było po jego minie, że szuka odpowiednich słów by opisać osobliwą sytuację ze swojego domu. Różowowłosa cierpliwie czekała, wiedziała, że to nie jest moment by żartować, czy wciskać swoje trzy grosze. Nie teraz, nawet ona po tych latach poskromiła swój temperament. – Jakby nie chciała tego dziecka, jakby to jej w czymś przeszkadzało.. Tylko cholera wie w czym – dodał rozżalony. – Wydaje mi się, że wolałaby być na twoim miejscu, Sakura-chan – dodał smutnie. Jego niebieskie oczy wydawały się bardzo przygaszone. Usłyszał westchnięcie.
-Hinata to ostatnia osoba, o której bym pomyślała, że chciałaby się zmienić ze mną na miejsca – dodała po chwili automatycznie. Spojrzała Uzumakiemu w oczy, które wyrażały tylko i wyłącznie niemoc, bezradność. Coś co do niego zupełnie nie pasowało. – Poronienie to nie wyjście z sytuacji, poza tym jest już w szóstym miesiącu ciąży, a Boruto ma prawie pięć lat. Jakby mu to wytłumaczyła? Nie chciałam twojej nienarodzonej siostrzyczki? – zakpiła. Od dwóch lat próbowała zapomnieć o dziecku, które utraciła. Pamięta, że żyła nadzieję, iż jest to syn, którego Sasuke oczekiwał. – Naruto, Hinata taka nie jest – dodała pewna siebie, zeskoczyła z drzewa rozglądając się dookoła. Wolała by nikt ich nie podsłuchiwał. A słyszała ostatnio plotki o dziwnym zachowaniu swojej przyjaciółki, jednak nie chciała w nie wierzyć. Czyżby mimo wszystko miały w sobie ziarno prawdy?
-Sakura, ona naprawdę się zmieniła. Nie poznaję jej – dodał na skraju załamania. Całą swoją posturą zdradzał frustrację – Jestem silny w walce – dodał zaciskając pięść. Był bezradny i rozumiał to, a to budziło w nim agresje. -.. ale to? Przerasta mnie! Ona nie zauważa mnie, ani Boruto – dodał smutnie, głos mu się łamał. Sakura przyjrzała mu się badawczo, po czym podeszła i go przytuliła. Odwzajemnił jej uścisk, czując że ma chociaż jedną osobę, która go zrozumie w tej sytuacji, nie będzie oceniać. Potrzebował teraz tylko wsparcia.
-Może Hinata jest taka nieznośna w tej ciąży z powodu tego, że to będzie dziewczynka – rozmyślała Sakura. – Ponoć dziewczynki tak na matki działają. Od poczęcia niszczą nerwy, a nawet się ich nie widziało jeszcze – dodała udając zamyślenie. Naruto uważnie przyglądał się spokojnemu obliczu swojej najdroższej przyjaciółki.
-Nie – odrzekł bardzo poważnie. Zmężniał i spoważniał przez te lata. Potrafił racjonalnie myśleć i zachować zimną krew. Był inny, co Uchiha zauważyła już kilka lat temu. Jednakże wiedziała, że czasem wystarczy, że się wyluzuje i wraca ten stary, nieokiełznany dzieciak, którym niegdyś był z marzeniem by zostać Hokage. – Jest dziwna – dodał nostalgicznie. – Mam wrażenie, że się zmieniła – zaciął się na chwilę. Widać było po jego minie, że szuka odpowiednich słów by opisać osobliwą sytuację ze swojego domu. Różowowłosa cierpliwie czekała, wiedziała, że to nie jest moment by żartować, czy wciskać swoje trzy grosze. Nie teraz, nawet ona po tych latach poskromiła swój temperament. – Jakby nie chciała tego dziecka, jakby to jej w czymś przeszkadzało.. Tylko cholera wie w czym – dodał rozżalony. – Wydaje mi się, że wolałaby być na twoim miejscu, Sakura-chan – dodał smutnie. Jego niebieskie oczy wydawały się bardzo przygaszone. Usłyszał westchnięcie.
-Hinata to ostatnia osoba, o której bym pomyślała, że chciałaby się zmienić ze mną na miejsca – dodała po chwili automatycznie. Spojrzała Uzumakiemu w oczy, które wyrażały tylko i wyłącznie niemoc, bezradność. Coś co do niego zupełnie nie pasowało. – Poronienie to nie wyjście z sytuacji, poza tym jest już w szóstym miesiącu ciąży, a Boruto ma prawie pięć lat. Jakby mu to wytłumaczyła? Nie chciałam twojej nienarodzonej siostrzyczki? – zakpiła. Od dwóch lat próbowała zapomnieć o dziecku, które utraciła. Pamięta, że żyła nadzieję, iż jest to syn, którego Sasuke oczekiwał. – Naruto, Hinata taka nie jest – dodała pewna siebie, zeskoczyła z drzewa rozglądając się dookoła. Wolała by nikt ich nie podsłuchiwał. A słyszała ostatnio plotki o dziwnym zachowaniu swojej przyjaciółki, jednak nie chciała w nie wierzyć. Czyżby mimo wszystko miały w sobie ziarno prawdy?
-Sakura, ona naprawdę się zmieniła. Nie poznaję jej – dodał na skraju załamania. Całą swoją posturą zdradzał frustrację – Jestem silny w walce – dodał zaciskając pięść. Był bezradny i rozumiał to, a to budziło w nim agresje. -.. ale to? Przerasta mnie! Ona nie zauważa mnie, ani Boruto – dodał smutnie, głos mu się łamał. Sakura przyjrzała mu się badawczo, po czym podeszła i go przytuliła. Odwzajemnił jej uścisk, czując że ma chociaż jedną osobę, która go zrozumie w tej sytuacji, nie będzie oceniać. Potrzebował teraz tylko wsparcia.
**
-Sasuke-kun! Sarada! – krzyknęła różowo
włosa wchodzą do swojego domu. Cisza, która ją otaczała była nienaturalna.
Przeszła przez dom, sprawdzając po kolei pokoje, kuchnię, taras aż poszła do
miejsca, gdzie jej córka ze swym ojcem często trenowali. To co ujrzała
zaniepokoiła ją.
-Sasuke!! Przestań natychmiast! – krzyknęła oburzona. Szybko ruszyła by złapać swoją córkę, która upadła by z impetem o ziemię. – Czyś ty oszalał! – warknęła zła przykładając dłoń do czoła dziewczynki, zaczęła używać swojej techniki medycznej. Siła uderzenia była zbyt potężna, jak na zwykły trening z dzieckiem. – To dziecko!
Uchiha spojrzał na nią zimny wzrokiem, jakby była niepoważna.
-Odezwała się kobieta, która nie potrafiła donosić ciąży z moim synem – warknął odchodząc, ukazując pogardę. Sakura na te słowa poczuła jakby dostała w twarz. Słowa ranią bardziej, a zwłaszcza od osoby z którą dzieli się życie. Samotna łza spłynęła z policzka różowowłosej, kończąc swój bieg na policzku jej małej, bezbronnej córki.
-Sasuke!! Przestań natychmiast! – krzyknęła oburzona. Szybko ruszyła by złapać swoją córkę, która upadła by z impetem o ziemię. – Czyś ty oszalał! – warknęła zła przykładając dłoń do czoła dziewczynki, zaczęła używać swojej techniki medycznej. Siła uderzenia była zbyt potężna, jak na zwykły trening z dzieckiem. – To dziecko!
Uchiha spojrzał na nią zimny wzrokiem, jakby była niepoważna.
-Odezwała się kobieta, która nie potrafiła donosić ciąży z moim synem – warknął odchodząc, ukazując pogardę. Sakura na te słowa poczuła jakby dostała w twarz. Słowa ranią bardziej, a zwłaszcza od osoby z którą dzieli się życie. Samotna łza spłynęła z policzka różowowłosej, kończąc swój bieg na policzku jej małej, bezbronnej córki.
Ja już sobie myślę, jaki dobry tatuś Sasuke się znalazł...a tu proszę jaka menda na samym końcu się znalazła. Oj i jeszcze się na córce wyżywa?? A może Hinata nosi dziecko Sasuke xddd nwm czemu przyszło mi to na myśl xd Cieszę się, że mam co czytać i mam też nadzieję, że szybko napiszesz kolejną notkę :) Trzymam kciuki, bo zapowiada się obiecująco. Czytałam twoje opowiadania i wiem, że potrafisz dobrze pisac! :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że kolejny rozdział bardziej Ci się spodoba! Postaram się by nie było spadku jakości opowiadania, że z rozdziału na rozdział będzie coraz bardziej zaskakująco. Dziękuję za takie miłe słowa, które dodają mi otuchy w tym co robię. Kolejny rozdział powinien być do 1 połowy lipca, gdyż już jest napisany - wystarczy go tylko dopieścić :))
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuń