niedziela, 14 sierpnia 2016

|Rozdział 6|

 "Życie w zawieszeniu"


Życie przestało mieć dla mnie znaczenie. Jest bezwartościowe. Czułam ten oddech na swojej szyi, światło księżyca oświetlało jego twarzy. Zaledwie trzy tygodnie minęły od pogrzebu mojej najukochańszej Sarady. A ja leże u boku innego – naga i obnażona. Nie czuję już nawet obrzydzenia do siebie, które jeszcze jakieś parę dni temu bym poczuła. Westchnęłam, chciałam wyrwać rękę, jednak uścisk na przegubie dłoni stał się mocniejszy.
-Coś się stało? – zaspany głos odbił się echem od gołych ścian domu.
-Nie nic, śpij Naruto – rozkazałam chłodno, odwróciłam się do niego plecami, szczelnie okryłam ciało kołdrą. Niestety przytulił się do mnie mocno.
-Nie myśl tyle – szepnął mi do ucha całując w nie – jestem przy tobie – szepczał z uwielbieniem. Prychnęłam, zadając sobie w głowie pytanie „Dlaczego on, a nie Sasuke?”. Spojrzałam za okno, jest pełnia, ale niestety w moim umyśle panuje zaćmienie. Czułam się obco w tym domu, w tej wiosce, w tym życiu. Raz marzenia na jawie, a raz koszmar z najgorszych szczelin umysłu. Moi „przyjaciele” w trosce o moje zdrowie psychicznie ściągnęli wszystkie zdjęcia ze ścian, jakby chcieli mnie odciąć od tamtego życia.
-Puść mnie – sapnęłam. Poczułam jak spełnia mój rozkaz, powiedziałam to tak władczym tonem, tak bardzo do mnie nie podobnym, aż sama się wystracszyłam. Swoje nagie ciało okryłam szlafrokiem i ruszyłam do wyjścia z sypialni, jednak kątem oka zauważyłam, że Uzumaki chcę podążyć za mną. – Zostań i idź spać – warknęłam wściekle. Nic, zero odzewu.

Siedziałam w kuchni, a w szklance miałam czystą wódkę. Koiła mi nerwy, dzięki niej zapominałam – o wszystkim. Niecały miesiąc a moje życie odwróciło się do góry nogami. Nikt nie pyta, gdzie mój mąż – wszyscy pytają czy to prawda, iż Uzumaki chcę się oświadczyć. Nikt nie pamięta o Baruto czy Saradzie, wszyscy pamiętają rozpuszczone paszkwile w sprawie, która dotyczyła mnie. MNIE. Mam jednak wrażenie, że inni tam byli – a ja byłam gdzieś indziej, gdzieś na sielskiej polanie. Upiłam solidny łyk płynu, czułam jak mnie pali. Skrzywiłam się delikatnie.
-Jak to możliwe, że nic nie pamiętam od pewnego momentu? – szepnęłam zirytowana. Zamiast tego co działo się po śmierdzi Sarady, widzę mnie i Naruto w dzikim, agresywnym akcie seksualnym. Stało się to moim sposobem, ale na co? Upiłam kolejny łyk, zaczęłam myśleć o rozmowie, w którą wciągnęła mnie Ino.

Siedziałam na werandzie i głupio spoglądałam w oczko wodne i płaczącą wierzbę. Nagle po pustym budynku rozległ się dzwonek i wołanie mojego imienia. Mozolnie wstałam i ruszyłam w kierunku dźwięku. Otworzyłam drzwi, a przywitała mnie uśmiechnięta blondynka w fioletowej sukience. Skinęłam jej głową niezbyt skora do rozmowy.
-Ohayo!! – zapiszczała jednocześnie bez mojego zaproszenia wtargnęła do domu i skierowała się do kuchni. – Pomyślałam, że będziesz mieć ochotę – pokazała kubek z kawą. Szczerze – sam zapach sprawiał u mnie mdłości. – Dobra, opowiadaj co tam u ciebie – zagadnęła z uśmiechem, według mnie bardzo fałszywym. Wzruszyłam ramionami.
-Nic specjalnego – odparłam. Jakie to było sztuczne, pytała tak jakbym nie straciła dzieci, jakbym wiedziała gdzie jest mój mąż.
-Uuu – sapnęła. – Słyszałam na mieście, że Naruto planuje zaręczyny – spojrzałam na nią jak na wariatkę.
-Sprawdź swoje źródła – odparłam beznamiętnie. – Bo większej głupoty w życiu nie słyszałam – warknęłam.
-Oj, Sakura – powiedziała to kręcąc znacząco głową. – Musisz iść na przód i zapomnieć o tym dupku – powiedziała. Spojrzałam na nią i w głowie zakiełkowała myśl by wyrzucić ją na zbity pysk. – Ludzie gadają, że Sasuke wszystko zaplanował.. – przerwałam jej.
-Zastanów się co chcesz powiedzieć – warknęłam, spoglądając na nią z mordem w oczach.
-Musisz wysłuchać prawdy – mruknęła nie urażona, zarzuciłam puklem blond włosów.
-Prawdy? Chyba paszkwili – starałam się nie krzyczeć.
-Skoro tak to powiedz, gdzie jest twój mężuś? – zakpiła. – No, ale jest Naruto, który opiekuje się tobą, razem z tobą cierpi po stracie dziecka, pomagał ci gdy poroniłaś – próbowałam powstrzymać łzy. Dwa dni po śmierci Sarady, poroniłam… Odruchowo złapałam się za brzuch, ale nic tam nie było. Żadnego zarodka, który byłby ukochanym dzieckiem i wyczekanym synem. – Więc jak mówiłam… -zamyśliła się Ino. – A tak! Mówią, że Sasuke wszystko zaplanował… że to on uwolnił Hinatę i to on był tym kimś w szacie i zabił dzieci. Tym samym obciął wszystkie więzi Hinaty i mógł ją mieć dla siebie – powiedziała i jakby sama się zdumiała. – Pomyślałabyś, że Sasuke kochał Hinatę? – spojrzała na mnie.
- Nie – odwarknęłam. To kuriozalna sytuacja, on kochał mnie! – Pierdolisz mi takie rzeczy będąc w jego posiadłości? – zakpiłam. Ona jedynie wzruszyła ramionami i poprawiła torebkę.
-To bez znaczenia, ten dom był tak samo twój jak i jego – odparła. – Pa! – krzyknęła i wyszła.”

Ten pocałunek, ten dotyk, ten zapach… To wszystko nie to. Dyszenie odbijało się od ścian, odgłosy budziły ten dom do życia. Jednak to nie było to. Ostatnie pchnięcie i spełnienie. Naruto opadł na mnie, widziałam nikły uśmiech na jego ustach.
-Jesteś boska Sakura-chan – szepnął czule, ucałował moją pierś – Prawdziwa bogini – zachwycał się moimi kształtami. A ja? Leżałam jak kłoda bez ruchu, bez spełnienia i bez przyjemności. Czemu się na to godzę? Czy naprawdę sprawiało mi to przyjemność?
Mruknęłam coś w odpowiedzi by myślał, że nie tylko ciałem jestem z nim. Wstał ze mnie i położył się na plecach widziałam jak morzył go sen. Westchnęłam.
-Myślisz o nim czasem? – wypaliłam bez zastanowienia. Usłyszałam, jak jego oddech staje się płytki.
-Przestań – warknął i odwrócił się do mnie plecami. – Idź na przód – rozkazał władczo – Ich już nie ma – czułam, że ostatnie zdanie wypowiedział bez najmniejszych emocji. Jakby śmierć własnego dziecka go nie obeszła, ale wiem że to nie prawda. Wstałam, potrzebowałam teraz orzeźwiającej kąpieli. Coś co zmyje ze mnie obrzydzenie do siebie samej. Niestety nienawiść, która we mnie się rodzi nie zniknie od zwykłej wody.

Z włosów kapała na stół kuchenny woda. Kap-Kap-kap. Raz po raz w tym samym, jednostajnym rytmie. Przechyliłam szklankę z wódką, paliło – jednak dawało ogromną ulgę. Czuła się jakby żyła w zawieszeniu, odebrano jej sens życia. Spoglądała na noże, zwykłe noże kuchenne. Gdyby tak niczym zwykła kobieta, matka, żona i kochanka poderżnąć sobie żyły? Może tam odnalazła by Saradę i Sasuke. Byli by szczęśliwi na tamtym świecie skoro tu nie mogą?
-Głupota – szepnęłam do siebie, potrząsnęłam delikatnie głową. – Gdzie jesteś Sasuke?  - zapytałam szeptem, niestety odpowiedziała mi cisza. – Ile razy mam zadawać to głupie pytanie… - szepnęłam a z oczu zaczęły spływać mi słone łzy.
-Sakura – usłyszałam ciepły szept przy uchu, a potem silne ramiona wzięły moje kruche ciało na ręce. – Nie płacz – te usta pocałowały ją w głowę, zaciągnęła się zapachem mężczyzny, jednak nie był to zapach Sasuke. Jeszcze mocniej zaczęła płakać, wręcz wpadała w histerię. – Jestem przy tobie, zawsze będę – mruknął Uzumaki kładąc mnie do łóżka. Te słowa miały być pokrzepieniem na moje rozerwane serce i skołatane nerwy, a tylko wzmocniły napad paniki. Zachlipałam tak żałośnie, że mogło by się wydawać, iż w łóżku leży siedmioletnia dziewczynka, a na kunoichi; najlepsza w swoim fachu. Blondyn delikatnie gładził moje plecy, raz po raz kładąc na nich pocałunki, a ja sztywniałam z każdą tą pieszczotą coraz bardziej.
-Dlaczego nie jesteś Sasuke-kun? – głuchy szept rozpaczy wydobył się z mojego suchego gardła. Uzumaki przełknął gorycz jaką poczuł w ustach na tę uwagę.
-Bo jestem od niego lepszy – szepnął i brutalnie wbił się w moje usta, jednak po chwili złagodniał. – Śpij kochanie – mruknął i położył się obok mnie. 
Zamknął drobne ciało różowowłosej w silnym uścisku, tak by mu się nie wyrwała, okrył ich kołdrą i czekał, czekał aż ona zaśnie w jego ramionach.

-Sakura – szept odbijał się w ciemności. –Sakura – raz słabł, a raz był mocniejszy. – Sakura  - milion razy wypowiedziane jej imię a za każdym jakby brzmiało zupełnie inaczej. Każdy raz jej imię przesycone było inną emocją, mimo wszystko najmocniejsze było błaganie. – Sakura! – krzyk, delikatnie stłumiony, mówca tracił cierpliwość. – Odzyskaj utracony dzień! Zburz ten mur, który ludzie z Wioski wokół Ciebie budują! – to było ostrzeżenie.”

**


Sakura przez sen poruszała się nie spokojnie. Naruto położył dłoń na jej ramieniu i delikatnie nią potrząsnął, zaspanym głosem odparł do niej:
-Nie bój się, Sakura-chan, on już więcej ci nic nie zrobi – i pocałował ją w skroń. Mimo, że kobieta było przepocona mu to nie przeszkadzało.
-Co? – zapytała sennie, ledwie otwierając powieki i ukazując coraz słabszy blask swych tęczówek.
-Sasuke, nic ci nie zrobi – szepnął delikatnie by ją pocieszyć i potrzymać na duchu. Jego niebieskie oczy obserwowały ją, każdą najmniejszą reakcję. – Cały czas mówiłaś jego imię przez sen… - nie dokończył swojej wypowiedzi.
-To musiał być koszmar – odparła przestraszona sama w to nie wierząc. „Ostrzeżenie” echem to słowo odbijało się w jej głowie. – Chodźmy spać – odparła, szybko zamknęła powieki. Wolała by Uzumaki nic nie zauważył.  Ale co znaczy „odzyskaj utracony dzień?” mruczała sennie pod nosem. – On by mnie nie skrzywdził – szepnęła sama do siebie.

2 komentarze:

  1. Szczerze?
    Jak bym stała, to bym siadła.
    Tego się no w żaden sposób nie spodziewałam, gdzieś tam cicho jeszcze wierzyłam w to, że Sarade da się jeszcze odratować, ale spoko. To zniknięcie Sasuke niby z Hinatą apffu! i wyrwa w pamięci Sakury mi się nie podoba, no normalnie, nie podoba, bo żeby dowiedzieć się więcej, muszę czekać na kolejne rozdziały bee... ale dam radę, i napomknę jeszcze że Uzumaki mnie wpienia! Tak bardzo, bardzo!

    I dziękuję Bogu że wróciłaś, gdyby nie ty i twoje opowiadanie, było by strasznie nudno.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę to potrwa nim się wszystko wyjaśni, ale pomału wszystko się wyjaśni! Kolejny rozdział ukażę się bardzo szybko! :)

      Dziękuję za te słowa! <3

      Usuń