"Krok w tył"
Oddychałam bardzo miarowo. Starałam się uspokoić swoje nerwy, spoglądałam w lazurowe niebie, piękne i spokojne. Nie zapowiadało nic złego, wręcz przeciwnie - jakby było nowiną szczęśliwych dni. Uśmiechnęłam się pod nosem ze swych ironicznych myśli. "Szczęśliwych jak dla kogo" pomyślałam.
Modliłam się by Naruto nie znalazł mych ciężko zdobytych ziół. Jego powrót i
poczucie swobody w tym domu zaczynają mnie przerażać. Prawie nakrył mnie, gdy
chciałam zrobić napar. Na szczęście usłyszałam jego ciężkie i powolne kroki, a
także płytki, szeleszczący oddech. Szybko ukryłam zioła w szafce z herbatami i
ziołami leczniczymi, gdyż nigdy tam nie zagląda, a przy okazji wyciągnęłam
pierwszą lepszą herbatę dla niepoznaki. Spoglądałam w niebie, jedno dobre że
mogłam to schować, ponieważ nie wiem kiedy znów udałoby mi się wymknąć
niepostrzeżenie. A zrobić i wypić to mogę zawsze. Zagryzłam wargę. Słońce
wstawało, ale pogoda robiła się coraz bardziej jesienno-zimowa. Gdzie to lato,
ostatnie i drogie memu sercu z moją
córką. Czemu nie mogło wiecznie trwać? Samotna łza spłynęła mi po policzku, ale
szybko ją starłam. Postanowiłam! Muszę popytać Uzumakiego i jak najszybciej to
wypić, najlepiej muszę znaleźć czas aby nikt nie zbudził mnie z letargu.
Chociaż równie dobrze to może nie zadziałać, albo zadziała z opóźnionym tempem.
Mimo wszystko muszę coś zrobić, bo inaczej mogę utracić ten dzień na zawsze, a
Sasuke nigdy więcej do mnie nie wróci.
-Sasuke-kun, gdzie jesteś… - szepnęłam zrozpaczona, tak bardzo potrzebowałam
jego pomocy.
„Leżałam na podłodze, a nogi miałam na
ścianie. Czułam się wniebowzięta, czułam że zaczyna coś do mnie coraz to
cieplejsze uczucia, a to powoduję moją euforię. Mogłabym nazwać się zwycięzcą,
gdyż każdy objaw zainteresowania z jego strony za wygraną mała bitewkę.
Przyjrzałam się jego twarzy.
-Co robisz, Sasuke-kun? – zapytałam przewracając się na brzuch, machałam
swobodnie nogami, a jego biała koszula zakrywała tylko połowę moich ud.
Uśmiechnęłam się do niego figlarnie, czując jego wzrok na sobie, co szczególnie
mnie uradowało.
-Czytam –odparł wyrywając się z letargu. – Czy musisz się mi przyglądać jak
taka sroka? –zakpił. Zaśmiałam się wesoło, a w odpowiedzi tylko pokiwałam głową
twierdząco. Wiedziałam, że czas naszej schadzki dobiega końca. Westchnęłam.
-Mam już iść? – zapytałam skrywając smutek. Nie spojrzał nawet na mnie, nie
odpowiedział. Był już taki, oczywiste pytania nie wymagają odpowiedzi. Wstałam
z podłogi z ociąganiem, szybko zrzuciłam jego koszulę przesyconą jego zapachem,
a teraz i moim. Ubrałam się, związałam włosy w niedbałą kitkę. – Idę –szepnęła
trochę nieśmiało. Gdy przechodziłam obok niego złapał mnie za dłoń, nigdy tego
nie robił. Spojrzałam na niego zdziwiona, ale on siedział, a jego twarz
wyrażała tylko spokój.
-Musisz wytrzymać – powiedział i ścisnął delikatnie przegub ręki. – Do
ślubu - nie mogłam rozgryźć tonu w jakim
to powiedział. Serce jednak zaczęło kołatać mi jak oszalałe.
-To..to zaręczyny? –szepnęłam zdezorientowana. Nic, cisza. Wrócił do czytania,
a ja na drżących nogach skierowałam się do wyjścia.”
Wzięłam głęboki oddech dodając sobie odwagi. To ma być tylko rozmowa z Naruto,
był twoim najdroższym przyjacielem.
-Bezpodstawnie go oskarżam – resztkami nadziei starałam się przekonać,
chwytałam się ostatnich mrzonek jakie mogły mi zostać. Delikatnie rozejrzałam
się po salonie, zauważyłam jego blond czuprynę, siedział w fotelu bokiem do
kominka i przodem do okna. Najlepiej będzie jak usiądę na kanapę, będę mogła go
obserwować, a ciemność pomieszczenie przykryje moją twarz, natomiast ogień,
który tlił się by rozgrzać pomieszczenie oświetli mi jego mimikę na tyle bym
mogła spostrzec to czego będę szukać. „Sama
nie wiem czego szukam” zakpiłam w myślach.
-Hej – szepnęłam delikatnie, cichutko, co poskutkowało – zwróciłam jego uwagę
na swoją osobę. Delikatnie, aczkolwiek kokieteryjnie zakręciłam biodrami.
Weszła mi do głowy myśl, że czarne legginsy i obszerna bluza z logiem klanu
Uchiha to nie najlepszy strój na podchody kobiece. – Co robisz? –zapytałam
siadając na kanapie i tuląc do siebie poduszkę. Mruknął coś, więc tylko
przyglądałam się mu trochę jakby od niechcenia, a trochę badawczo.
-Zmęczony jestem – mruknął i popił, chyba pił whisky ale nie jestem pewna.
Dziwnie się czułam, bo cisza w jego towarzystwie nie była wcale krępująca,
wręcz przeciwnie – dość kojąca.
-Często ostatnio zmęczony jesteś – powiedziałam żartobliwie, co skwitował
krótkim spojrzeniem na moją osobę. – Misja była taka ciężka? – zapytałam
przejęta.
-Była bardzo nie przyjemna – mruknął, a w jego głosie wyczułam pogardę, wręcz
nienawiść. Przyjrzałam się mu, dopiero teraz zauważyłam, że siedzi w samych
czarnych dresowych spodniach. Wyciągnięty na fotelu, a nogi trzymał na
podstawionym pufie. – Ale nie
rozmawiajmy o tym – mruknął i przyjrzał się mi pożądliwie.
-Tak, po co psuć sobie wieczór – dodałam, rozciągnęłam się na kanapie. Zrobiło
mi się strasznie przyjemnie w jego towarzystwie. Nagle w mojej głowie przeszła
myśl, czy chcę to stracić na rzecz iluzji wspomnień? – Naruto, było dobrze ci z
Hinatą? – wypaliłam bez zastanowienia, tak bardzo mnie to ciekawiło.
-To bez znaczenia – spojrzeliśmy sobie w oczy, jego ton był obojętny. Po chwili
westchnął zrezygnowany – Było – powiedział, upił łyk trunku – Na początku, ale
pod koniec marzyłem byś zajęła jej miejsce – powiedział, był poważny, a także
trochę rozgoryczony. Jego twarz wyrażała w pewnym sensie obrzydzenie, tyle
emocji w jednym zdaniu. Nabrałam powietrza w płuca by orzeźwić swój umysł.
-Nie martwisz się gdzie ona jest? – zapytałam, drżał mi delikatnie głos, bo to
był grząski grunt. – Czy ta misja miała z nią coś wspólnego? – zapytałam.
-Niezbyt.. – zawahał się Uzumaki – Może trochę, ale niezbyt, w kilku procentach
– wahał się. Zupełnie nie wiedział, co powiedzieć a mi zaczęły zapalać się w
głowie ostrzegawcze lampy.
-Rozumiem – powiedziałam. Czułam na sobie wzrok blondyna, ale uparcie
spoglądałam w migoczące płomyki w kominku.
-A Ty? – nagle zapytał, kątem oka zauważyłam jak jego ciało się napięło. –
Chcesz wrócić do czasu, gdy byłaś szczęśliwą mężatką z mężem u boku? – zakpił i
upił łyk, za mocno odłożył szklankę na stolik i huk rozległ się po salonie. Wzdrygnęłam się delikatnie, przełknęłam ślinę.
Miałam pustkę w głowie.
-W pewnym sensie to było spełnienie moich marzeń… - czułam wzrok jego
błękitnych oczu na sobie, aż włosy stanęły mi dęba. – Może lepiej żebym
przestała? – zapytałam cichutko.
-Nie, chcę tego posłuchać – rzekł z wyraźnym przekąsem. Przeczesał ręką swoje
gęste włosy, spiął się.
-Więc, to było jak spełnienia marzeń – zaczęłam od początku, ręce mi drżały,
nie wiedziałam jak mam to rozegrać. – W końcu ktoś w kim się zauroczyłam od
szczenięcych lat, zainteresował się mną. Rozumiesz? – zapytałam zdziwiona tym
jak moje życie kiedyś się potoczyło. – To niepozorną Sakurką, która była wielko
czoła, stała w cieniu Ino, była słabym ninja, a on się mną zainteresował… -
przerwałam by otrzeć jedną mimowolną łzę, która spłynęła mi z oka. – I w końcu byliśmy małżeństwem, życie nie
było jak z bajki – westchnęłam, bardzo chciałam go do siebie przekonać, zdobyć
jeszcze większe zaufanie, wydobyć z niego jakieś informacje. – Nie był
romantyczny, nie dawał kwiatów, czasem o coś mnie obwiniał, a ja płakałam w kącie,
czułam się upokorzona – dodałam ostatecznie. – I wiesz co? – zadałam pytanie
retoryczne, chciałam by na mnie spojrzał. Zauważyłam, jak uśmiecha się z
przekąsem na ostatnią część wyznania. – A ja głupia nadal bym wskoczyła za
niego w ogień – mruknęłam. Nastała cisza, przerywana naszymi oddechami.
-Wiesz co? – zapytał Naruto pewnie siebie. – Byłaś głupia gdy stanęłaś z nim na
ślubnym kobiercu – warknął. Przyjrzałam się mu. Nagle się rozluźnił, poczuł
pewniej, delikatnie bełkocze. Czyżby alkohol zaczął działać? Przełknęłam ślinę,
w końcu dowiem się co mu siedzi w głowie, chociaż trochę.
-Nie rozumiem –dodałam, wyczuwając, że czeka na reakcję z mojej strony.
-On nigdy by ci nie dał takiego szczęścia jak ja – zakpił. Przetarł ręką oczy,
chyba był zmęczony. – Nigdy nie kochał
cię tak jak ja – warknął. Złapał mnie za rękę zbyt mocno, na co aż syknęłam z
bólu. Klęczał przede mną z miną zbitego psa. Nie wiem czemu, ale serce mi
zadrgało. – Tak naprawdę na waszym ślubie chciałem krzyknąć stanowcze „nie”.
Ale nie zrobiłem tego – zaśmiał się ponuro – zamiast tego udawałem najlepszego
druhnę tego dupka. – potarł z czułością moje dłonie, a potem obie pocałował.
Żołądek skurczył mi się. - A na swoim
ślubie pragnąłem byś to ty, nawet w tej pięknej różowej sukni którą miałaś na
sobie, stanęła u mego boku – dodał ochryple. – Tak naprawdę Hinata miała być
odskocznią, z którą omylnie się związałem, ale tylko dlatego, że nawet nie wiem
kiedy ty się widywałaś z Sasuke, nie mogłem cię obserwować 24 godziny na dobę –
mruknął. Położył mi głowę na kolana.
-Czy to dlatego pod twoją nieobecność byłam obserowana?- zapytałam, gardło
miałam ściśnięta, a łzy cisnęły mi się z oczu, resztkami sił powstrzymywałam
się by nie wypłynęły. Uzumaki znów się spiął, poczułam to, nawet jego żuchwa
mocno się spięła, co odejmowało mi urodę. Cisza, aż brzęczała w uszach. –
Naruto… - ponagliłam go.
-Muszę to robić dla twojego dobra – powiedział to, ale wyczułam strach. „Boi się mojej reakcji” przemknęło mi
przez myśl. – Muszę się troszczyć o ciebie, żebyś znów nie popełniła tego
błędu. Zrobiłem to dla nas… - szybko mnie pocałował. Nie zdążyłam zapytać co
zrobił, co robił przez te 3 dni dla nas. „Nas” – chciałam krzyczeć, że nie ma
nas! Ale zamiast tego zaczęłam się z nim całować, a po policzkach leciały mi
łzy, Naruto nie zwracał na to uwagi.
Podniósł mnie z kanapy i niecierpliwym krokiem zaniósł do sypialni,
gdzie szybko mnie rozebrał.
Leżałam plecami do Uzumakiego, łzy nadal mi ciekły. Teraz wiem, że czas z nim
to był jedną z mrzonek, a moje życie to pisany scenariusz przez ludzi z mojego
otoczenia. Wstałam, założyłam szlafrok na nagie ciało. Ruszyłam dyskretnie do
kuchni, obejrzałam się przez ramię. Alkohol i seks, zadziałały jak tabletka
nasenna, spał jak zabity. Co niezmiernie mnie ucieszyło. Riaresti zalałam wrzątkiem, odczekałam kilka
minut by napar był mocniejszy. W tym czasie biłam się z myślami czy dobrze
robię. Bałam się, bałam się że nie będę
w stanie nieść na swych plecach konsekwencji swoich decyzji.
-Dobrze robisz, Sakura. Nie dałaś się zwieźć – ten głos, szybko odwróciłam się,
w ciemności korytarza zobaczyłam kontury postaci, szybko zapaliłam światło, ale
nikogo tam nie było. Oddychałam szybko, byłam przerażona.
-Dałabym sobie głowę uciąć, że to był głos Sasuke… - mruknęłam przerażona pod
nosem. Złapałam za kubek z naparem, wypiłam jednym haustem. Ruszyłam na taras, wykopałam maleńki dołek
gdzie wrzuciłam zioła. Ziąb był nie do zniesienia, po chwili byłam cała
przemarznięta. Szybko zakopałam zgrabiałymi rękoma dołek i przykryłam korą.
Umyłam kubek i ruszyłam do kuchni. Nie czułam się dziwnie, nie miałam wizji.
Nabrałam się na zielsko, które nie działa. Ciche łkanie wydobyło się z mojej
krtani, ale tak naprawdę chciałam wyć, bo koszmar będzie trwać.
Strasznie nudne lepiej bedzie jak z tym pisaniem skonczysz
OdpowiedzUsuńSzkoda, że takie krótkie :/
OdpowiedzUsuńZnalazłam tego bloga w zeszłym miesiącu i nie mogłam doczekać się nowego rozdziału.
Historia bardzo mnie wciągnęła. Tajemnica, która wisi w powietrzu wierci mi dziurę w mózgu (co się stało? kto steruje Sakurą? czy w ogóle steruje?).
Ogólnie przypomina mi to jeden film z Holly Berry (chyba z nią).
Tak więc czekam na kolejny rozdział!
Pozdrawiam
Kropcia
PS. Nie przejmuj się nieprzychylnymi komentarzami. Czasem by zrealizować literacką wizję, trzeba wprowadzić czytelników w świat, wydarzenia i przy okazji trochę ich "zanudzić".
Trzymaj się ciepło! :)
To miło mi, że odwiedziłaś mnie i zostałaś na dłużej! Myślę, że z biegiem czasu wszystko się wyjaśni, ale nigdy bym nie pomyślała, że jest to podobne do jakiegoś filmu. Zazwyczaj mam jedną rzecz, do której wymyślam dalszą część historii, ale być może... Inspiracje czerpię się z wielu miejsc :)
UsuńDziękuję za słowa wsparcia, ale taki stary koń ze mnie, że nie wypada już się przejmować tymi słowami, tym bardziej, że na początku mojej kariery z blogowaniem (a miałam wtedy 13 lat) przejmowałam się tym przeogromnie, ale chyba się na to uodporniłam. Może trochę nieprzyjemnie się to czyta (bo wróciłam do pisania po 2 latach), ale przynajmniej ktoś się wypowiada - wszędzie trzeba znaleźć pozytywy! :D
Zapraszam na mojego facebook'a tam staram się informować o wszystkim w miarę możliwości!
https://www.facebook.com/Maruo-SasuSaku-112097345582262/
Hah, w takim razie bardzo się cieszę, że pozostaniesz z nami i będziesz pisać.
UsuńObecnie coraz więcej osób rezygnuje z tego, a zwłaszcza z blogów SasuSaku (więc, kiedy niedawno naszła mnie ochota, długo szukałam czegoś do czytania).
Sama kiedyś prowadziłam bloga i zaczynałam w podobnym wieku. Teraz przeniosłam się na deviantarta , bo jest to trochę wygodniejsze (można się promować w grupach literackich, brać udział w zabawach a także konkursach i spotkać ludzi o podobnych zainteresowaniach).
W każdym razie czekam na kolejny rozdział i trzymam kciuki, żeby pojawił się niedługo ;)
Ja wypadłam z obiegu, bo przez ponad 2 lata wiele się zmienić może w świecie blogowym, więc pierwszym szokiem było, że już nikt z onetu nie korzysta:) Więc pierwszy raz słyszę coś o deviantart, na pewno skończę to opowiadanie, ale czy będzie więcej pisać to nie wiem! :)
OdpowiedzUsuńMiłego wieczoru, obiecuję, że długo czekać nie będziesz musiała!
Oj też miewałam długie przerwy, tak to już niestety z pisaniem bywa :/
UsuńCieszę się, że już niedługo!
Pisz, pisz jak najwięcej! To i tak prędzej czy później wraca ;)
Jest uzależniające jak narkotyk :P
Tobie również miłego wieczoru :))
PS. Szkoda tylko, że nie mogę normalnie przeczytać reszty Twoich blogów, bo ciężko jest znaleźć starsze posty.
UsuńMoże mogłabyś coś z tym zrobić?
Postaram się zrobić spisy na facebooku podobne jak zrobiłam z tym opowiadaniem, bo szczerze powiedziawszy od zmian onetu już nie umiem nic tam zrobić :)
Usuń