Nie taki obraz jak go namalowano...
Nie takiego obrotu sytuacji, nie jedno z nas się spodziewało
Życie jak wiatr, pędzi przez świat
przez głupoty marnujemy ze swojego życia tyle lat...
Spoglądałem na jedyny cud, który mi pozostał. Na słodką
córeczkę, która teraz po niecałym roku przestała płakać nieustannie i pytać
„Gdzie mamusia?” przekręcając głoski w wyrazie. Miała lekko zaróżowione
policzki, które nadymała jak własna matka, gdy próbowała coś zrobić. Niestety z
wyglądu była do mnie podobna. Miała to dwie strony, dobrą oraz złą. Dobrą, gdyż
jej widok tak nie bolał po jej śmierci. Złą, bo obecnie pragnąłem tego widoku.
Chciałem mieć jej cząstkę bliżej siebie, a nie tylko fotografie. Jednak miałem
Saradę, coś czego strzec muszę niczym oka w głowie, największego skarbu, jaki w
życiu otrzymałem.
Sakura była moim światełkiem w tunelu. To dla niej
wstawałem każdego ranka, starałem się dać jej wszystko na co zasługiwała. Nasze
życie nie było sielanką, ścieraliśmy się jak każda para. Kłótnie na początku
wspólnego mieszkania razem doprowadzały mnie do istnej furii. Dziś o nie błagam
Boga.
Nienawidziłem, gdy jej długie, różowe włosy miałem
wszędzie, one były wszędzie. W maśle, w zlewie, czystym kubku, moich ustach,
czy ubraniach. Dziś chciałbym na nie przeklinać, jak dawniej.
Krew wrzała we mnie, gdy widziałem wyciągi z konta. Nowe
buty, szafka, czy kosmetyki. Warczałem w jej stronę niczym wściekły pies, a
jednak teraz mam tyle pieniędzy, iż nie wiem na co je wydawać. Brakuje mi jej lekkiej
ręki.
Brakowało mi cierpliwości, gdy dzwoniła do mnie ponieważ
na pulpicie „pali się jakieś coś i nie wie o co chodzi”, więc jechałem przez
miasto by sprawdzić czy wszystko jest dobrze z jej autem. Było. Kontrolka
paliła się, gdyż Sakura nie sprawdziła stanu oleju nim nie pojechała do pracy.
Olej się skończył. Teraz patrzę na telefon i proszę by zadzwoniła, nawet jeśli
miałby to być telefon, że znów wlała benzyny do diesla.
Gdy zaszła w ciąże poszedłem wypić spore ilości alkoholu,
bo wierzyłem innym, że chciała złapać mnie na dziecko. Tak, złapała mnie –
swojego już męża – na wymarzone dziecię. Marzyłem, że będzie w tym
błogosławionym stanie jeszcze kilka razy. Marzyła nam się mała gromadka dzieci.
Dziś rodzina jest tylko mniejsza. Serce krwawi.
Każdej nocy, gdy kładę się do łóżka czuję jej zapach. On
nadal unosi się w pokoju. Cały czas leży niedoczytana książka na jej stoliku
nocnym. W garderobie są jej ubrania, a kosmetyki plączą się w łazience, chociaż
staranniej poukładane. A ścianę w salonie zdobią nasze zdjęcia. Z nią… z jej
uśmiechem oraz błyszczącymi szmaragdowymi oczyma.
Przez pierwszy miesiąc w mojej głowie świadomość
podsuwała co rusz inne sceny. Czy cierpiała? Słyszałem jej krzyk, rozdzierający
gardło i mnie na pół. Czy się bała? Widziałem jej rozszerzone źrenice,
słyszałem szybszy oddech i głuche dudnienie serca. Czy starała się uciec? Może
gdyby nie było z nią dziecka…
Niejeden raz budziłem się z dziką furią w nocy. Słyszałem
jak mnie wołała, gdy była gwałcona. Prosiła o pomoc, szlochała tracąc dech.
Natomiast ja tylko się przyglądałem. Widziałem ją i widziałem jego. Jego oczy
zachodziły mgłą, a źrenice rozszerzyły się tak bardzo, iż nie widać było
tęczówek. Wydawał zwierzęcy charkot z ust. Parł w nią, parł nie zważając uwagi
na nic. Jej krzyki, rozpacz, ból. To było gorsze niż zwierzęcy instynkt. Gdy
tak przyglądałem się mu miałem wrażenie, że tarcie tylko potęgowało jego
pobudzenie seksualne. Przecież ten skurwiel rozdzierał jej ciało i duszę na
pół! Jaki mężczyzna tak robi? To się ciągnęło i ciągnęło, a ta drobna kobieta
opadała z sił. O czym wtedy myślałaś Sakura? Czego pragnęłaś? Nie bałaś się o
Saradę?
Widok tej łajzy na rozprawie był obrzydliwy. Chciałem
wstać i dać mu w ryj, po prostu. Wsadzić kij w dupę, żeby wiedział jaki to ma smak.
Gorzki, kurwa, a nie słodki. Jeśli bym musiał to sam bym to zrobił. Rzygać mi
się chciało, gdy widziałem jego pewność siebie. Ten bezczelny uśmiech, który
mówił, że wyjdzie wolno bo „nic na mnie nie macie”. Nie był bym tego taki
pewny, męska kurwo. Powtarzałem sobie w kółko i w kółko, że przelicza się.
Dostanie to na co zasłużył. I dostał. Za mało, zdecydowanie za mało. Pragnąłem
krzesła elektrycznego, stryczka czy czegokolwiek. Bo on, kurwa jasna, żyje. A
ten niewinny anioł nie. Sprawiedliwość? W dupie mam taką sprawiedliwość.
Wstawałem kilka razy w nocy do córki. Bo płakała. Bo
krzyczała. Bo wzywała własną matkę, ale ona nigdy nie przychodziła. Czuję, że
tak jak ja pragnęła chociaż na chwilę ujrzeć ten rozświetlający noc uśmiech.
Tuliłem ją dniami i nocami. Rozśmieszałem ją, jak mogłem.
Tłumaczyłem, że mamusia nie wraca bo nie może. Nigdy nas nie porzuciła. Ona
walczyła o ciebie i za ciebie, skarbie.
Boję się dnia, który nadejdzie, a na pewno przyjdzie.
Zapuka do bram czeluści i zapyta „Dlaczego mama nas zostawiła?”. Kto mi powie –
jak wytłumaczyć dziecku, że są źli ludzie na ziemi, bardzo źli, niewyobrażalnie
demoniczni ludzie? Gorsi od zwierząt. I jak będę miał jej wytłumaczyć śmierć?
„Ten nikt” miał kaprys? Zachciankę? Tak niebywale mocno wymieszał się we mnie
żal ze złością, iż mam wrażenie niezwykle wyraźne – jedno bez drugiego już nie
istnieje.
Zniosłem nienawiść rodziny. Współczujące spojrzenia
przyjaciół, sąsiadów i obcych. Żal i bezsilność rodziców mojej ukochanej. Sam
nie zniosłem jeszcze jej śmierci. Żałoba będzie we mnie już do śmierci.
Próbowałem do niej dołączyć. Przystawiłem broń myśliwską
pod żuchwę. Położyłem się na łóżku. Trzymałem palec na spuście nabitej broni. I
kiedy miałem już to uczynić… czułem, jak coś odbiera mi czucie w dłoniach.
Oddychałem szybko, piekło mnie gardło. Widziałem ją. Widziałem Sakurę. Piękną,
anielską, spokojną. Na ustach nie igrał uśmiech, nie była wyraźna, ale
wiedziałem, że to ona. Domyśliłem się czego oczekiwała i na co nie chciała
pozwolić. Jej szmaragdowe oczy nie błyszczały, wyglądały na zrezygnowane.
Poczułem chłód w sercu, wiedziałem że zawiodłem ją. I nagle moje zmysły
dwukrotnie mocniej odebrały chłód stali przyłożone do skóry. Chłód ten palił.
Żyję tylko dla niej. Tej kilkulatki o bystrym spojrzeniu.
Była moim światłem w tunelu. Teraz to dla nie wstawałem, co rano. Wszystko
robiłem dla niej. Jeśli ktoś by ją skrzywdził, zabiłbym bez mrugnięcia okiem.
Mała, niewinna istota. Czy jak dorośnie będzie do Ciebie podobna, Sakura? Ma
twoje spojrzenie, ale kolor oczu mój. Ma twój uśmiech, ale rysy twarzy moje.
Nigdy się z tym nie pogodzę. Czy cierpiałaś? Wiem, że
tak. Zostałaś zbrukana i zadźgana. Jak dzikie zwierzę. Pamiętam ten
rozdzierający duszę krzyk, pamiętam smak goryczy w ustach. Smak żółci. A teraz pozostał
mi grawerowany pomnik z twoim zdjęciem. Nie zasłużyłaś na taki. Najwspanialsza
żona, kochana matka, dobra córka.
Twój obraz w mojej głowie. Czasem widzę cię uśmiechniętą,
a niekiedy zakrwawioną. Jak mam żyć. Jak mam myśleć? Gdy przyjdzie czas będę
cię błagać byś w końcu po mnie przyszła.
_________________
Od autorki: Jeśli zauważyliście to coś na kształt kontynuacji jednopartówki "Miłość matki" (kto nie czytał - niech to zrobi!). Czy kontynuacja tego to był dobry pomysł? Sama nie wiem, wyszło to spontanicznie! A dawno żadnej jednopartówki nie dodałam. Wpisuje się ostatnio w moje chorobliwe złe zakończenia.
Przeczytane? Zostaw ślad, nawet niewielki! Motywujesz do częstszych publikacji tym! :D
Pozdrawiam Miśki
Przeczytane? Zostaw ślad, nawet niewielki! Motywujesz do częstszych publikacji tym! :D
Pozdrawiam Miśki
Na mnie to narzeka, że zabijam Sasuke. Że z Sakury robię wariatkę.
OdpowiedzUsuńZakończenie się nie podoba, oj nie!
Ale ja tu wchodzę i czuję, że będzie źle. I co? I oczywiście się nie mylę! Bo czuję każdy skrawek rozpaczy Sasuke. Jego emocje przepływają przez ten tekst, mimo że miejscami jest nieco sztampowy i czegoś mu brakuje.
Czy kontynuacja była błędem? Raczej nie. Ale rozdarcie serca czytelnikowi już tak!
A tak przy okazji. Historia mnie mega zainspirowała!
UsuńCzy miałabyś coś przeciwko, gdybym nawiązała do niej w jakiejś swojej partówce? Powiedzmy... kontynuowała?
Kurcze i znowu nie siądę do projektu ani pisania licencjata, tylko pisać będę! I wszystko Twoja wina :D
Rozdarcie serca czytelnikowi nie było w planach! Może i sztampowy, ale sztampowe jest i życie codzienne niestety :P
UsuńJako autorowi fanficków jak najbardziej schlebia i łechta moją próżność takie wyróżnienie, co do inspiracji nie ma problemu, aczkolwiek co do kontynuacji mam mieszane uczucia, bo nie wiem czy kiedyś nie zechcę nawiązać znów do tej historii w innej mini-partówce :P
Ale pisz, nieważne czy licencjat czy partówkę (chociaż to drugie chyba lepiej dla nas) :D
Ach... tamta partowka mnie niezle zszokowała, przeżuła i wypluła. Ta poprawiła kopniakiem xD
OdpowiedzUsuńSzocik jest tym czego potrzebowałam. Tym małym upragnionym dodatkiem do MM. I tak... włosy są wszędzie xD Nad nimi nie da się zapanować. Zapchany prysznic lub wanna to standard. Z autem to samo... wydawanie kasy... proszę bardzo xD
Tęsknimy za małymi rzeczami, gdy stracimy kogoś bliskiego. A to wszystko pięknie ukazuje ból i tęsknotę Sasuke.
Piszę na szybko. Z telefonu :///// Kompletnie nie mam czasu na komentarze i czytanie, ale nie potrafię ominąć Twoich prac. Może to po prostu przez szacunek do Twojej osoby oraz sympatię, a także przez iskierki miłości do Twojego SS.
Caluję w oba polisie! I tulę mocno!
Mam nadzieję, że mój facet kiedyś doceni zapchany zlew XD
UsuńAle mnie łechtasz! Bardzo mi miło, że tak czujesz! I widziałam niestety na twoim facebooku, że czasu nie masz za wiele!
Także całuje w polisie i tulę dodając siły! :D <3
smutno, widzieć jak ktoś cierpi po stracie ukochanej osoby, czuje jego ból, jest to straszne. Akurat mój synek się zbudził i patrząc na niego pomyślałam, jak to musi być straszne stracić ukochaną osobę..
OdpowiedzUsuńStracenie dziecko to musi być niewyobrażalny ból, ja akurat nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić!
UsuńDziękuję za komentarz <3