piątek, 8 lipca 2016

|Rozdział 3|



 "Plotki?"

Naruto spoglądał na mnie, jak na głupią. Co za sytuacja, nawet role się zmieniły. To zawsze on był tym głupszym.
-Sakura co ty wygadujesz – warknął zdziwiony. Wystraszyłam się, ale nie chciałam dać tego po sobie poznać. – Byłem cały dzień z Sasuke, musieliśmy przekazać ważną wiadomość Kazekage – odparł, czułam jak taksuje mnie wzrokiem. Kiwnęłam głową automatycznie w geście zgody.
-Wróćmy, zatem do tego – powiedziałam pokazując kilka białych zapisanych czarnym atramentem kartek.
-Dobrze, słucham – odrzekł zniecierpliwiony. Znając życie, jakby mógł to wszedł by mi do głowy w poszukiwaniu odpowiedzi i chęci dostania jej jak najszybciej.
-Poza tym, że była przetrenowana… - starałam się wrócić do wątku, nie myśląc o wczorajszej wizycie nie wiadomo kogo. – Zażywała bardzo gorących kąpieli i obwija się bandażem; są to najbardziej znane triki wśród młodych kobiet do wywołania naturalnego poronienia. Jednak ciekawszą rzeczą jest, że w jej organizmie znaleziona bardzo niewielkie ślady dwóch trucizn. Jednej z nich już od dawna się nie używa – spojrzałam na blondyna, który słuchał mnie z zamkniętymi oczami. Jednakże jego wyraz twarzy wszystko zdradzał – strach, niedowierzanie, lęk i przede wszystkim przeogromny ból. – Tal, bo tak nazywa się ta trucizna – Naruto poruszył się niespokojnie, a jego energia udzielała się również mi –była niegdyś stosowana by poprzez bóle newralgiczne, uszkodzenie układu naczyniowo-krwionośnego wywoływać zmiany psychiczne. Druga zaś substancja w jej organizmie to cyjanowodór; przede wszystkim powoduje utratę świadomości, a bez medyka, który w szybkim czasie nie udzieli pomocy – śmierć. – skończyłam, więcej nie powiem. Nie powiem, że podejrzewają, iż brała to tylko by pozbyć się ciąży nie patrząc na inne koszta za tym idące – a kosztem było nawet jej życie. Spoglądałam na Naruto, nie wiedząc czy mam wyjść, czy zostać. A może go przytulić lub zostawić w spokoju? Albo dać coś do picia? Spojrzałam za okno na krajobraz, chwila… Właśni już jest zachód, cholera. Nawet nie wiedziałam, że się tak zasiedziałam. Westchnęłam – pięć minut w tą czy w tamtą? Co to za różnica. Sasuke już na pewno wie o mojej nieobecności.
-Dziękuję za pomoc, Sakura-chan – ciszę w pomieszczeniu przerwał Naruto. Przyjrzałam mu się badawczo. Wstał i podszedł do mnie. Klęknął przede mną co uczyniło, że zaczęłam czuć się bardzo nieswojo. Nagle poczułam coś ciężkiego na swoich udach, to była głowa Naruto a dłonią gładził moje kolano. „Czy to szok?” Pytałam sama siebie. – Wiem, że pewnie chcesz już iść, Sarada i Sasuke pewnie czekają – wysyczał, jakby z zazdrością. Westchnęłam, przeczesałam ręką jego włosy – wiem, nawet na to, że jesteśmy bardzo bliskimi przyjaciółmi ten gest to za wielkie spoufalanie się.
-Dasz sobie radę? – zapytałam zagryzając wargę. Co za chora sytuacja. – Bo jeśli coś jest nie tak to mój i Sasuke dom stoi zawsze dla ciebie otworem – dodałam obserwując, jak podnosi się niechętnie. Kiwnął głową, że rozumie. Wstałam, pożegnałam się i wyszłam. Co mogłam uczynić jeszcze?


**



Wchodząc do domu czułam się jak najprawdziwszy intruz. Wiedziałam, że skradanie się i tak nic nie da, ale spróbowałam. Nadzieja umiera ostatnia, poza tym złość Sasuke jest czymś nieprzyjemnym, chłód bijący od niego… Na samą myśl mam taką gęsią skórkę, a nogi mi drętwieją. 
-I czego się skradasz? – usłyszałam głos odbijający się echem od ścian. Nieprzyjemny, chłodny ton. Westchnęłam, dodając sobie otuchy i odwagi. Ruszyłam w stronę salonu, skąd wydawała mi się dobiegał ów dźwięk. Miałam rację siedziała na fotelu przy kominku, w samych spodniach dresowych, wyglądał jakby niedawno co wyszedł spod prysznica.
-Myślałam, że śpisz – odpowiedziałam z gulą w gardle. Ten tylko prychnął.
-Nie bądź głupia, Sakura – odparł. W końcu odwrócił głowę w moją stronę znad książki, którą czytał. Zilustrował mnie z góry na dół, jeszcze raz i jeszcze. Czułam się nadzwyczaj dziwnie.
-Gdzie byłaś? – zapytał, ten jego ton… Czułam jakby miliony szpilek z lodu wbijały mi się w serce, nienawidziłam gdy mnie tak ozięble traktował, niczym szmacianą lalkę. Spojrzałam na niego niepewnie.
-Czy to ważne?  - zapytałam chcąc uniknąć odpowiedzi. Nim się zorientowałam stał przede mną, o głowę wyższy, zadarłam brodę by nie pokazać strachu i nie przybierać pozy potulnej owieczki.
 -Czy ty rozumiesz co się do ciebie mówi? – warknął łapiąc mnie mocno za łokieć, aż syknęłam z bólu. – Miałaś siedzieć i odpoczywać – prawie krzyczał, opętany furią złości w stronę mojej osoby. – Nie odpowiadasz tylko za siebie Sakura, myśl kurwa – puścił moją rękę mocnym szarpnięciem, tak że cofnęłam się o krok. – Chodźmy spać – ruszył w stronę schodów.
-Przepraszam.. – szepnęłam głucho za jego plecami. Czułam się winna, ale cholera czemu?!



**



Sasuke cały dzień mnie omijał szerokim łukiem, jedynie gdy wyszłam po zakupy zwrócił na mnie uwagę, ale tylko i wyłącznie po to by zapytać dokąd idę, do jakiego konkretnie sklepu… Poczułam się jak więzień. Własnego domu, ciała, małżeństwa, obowiązków, głupoty, miłości… Szczerze powiedziawszy sama nie wiem czego, a pewnie jeszcze nie jedno wpadłoby mi do głowy. Spojrzałam na zachodzące słońce. Mimo tak późnej pory intensywnie ogrzewało moje ciało i sprawiało to wiele przyjemności. Niebo przybierało coraz wyraźniejszą barwę intensywnej czerwieni, przechodzącej w ciepłą pomarańcz. Raj dla oka, ale swój mały osobisty raj miałam nieco niżej na horyzoncie. Właśnie Sasuke uczył Sarady Katon no jutsu. Technika klanu Uchiha, niestety Saradzie nie szło, co nie obeszło uwadze mojego męża, który pod skorupą opanowanego człowieka wrzał z irytacji. Niestety to dostrzegałam.
-Jeszcze raz – rozkazał. Sarada dyszała u kresu sił, w takim wieku to ogromne obciążenie fizyczne i psychiczne, trenują już tak ponad dwie godziny, a co ciekawsze Sasuke nie opuścił jej nawet na minutę. Po chwili Sarada wykonała pieczęci, lecz tym razem nawet mały płomyk się nie ukazała. – Jeszcze raz – mój mąż powtórzył swoją komendę. Czarnowłosy spojrzał w moją stronę, więc pokiwałam mu sygnalizując, że idę do domu. Udzielił mi zgody, cóż za łaskawca. Kpiłam w myślach. Szłam spokojnie, nie spiesząc się. Pogoda była taka przyjemna, iż grzechem byłoby siedzieć w domu.
-Sakura!!! Sakura zaczekaj!! – usłyszałam za sobą znajomy głos. Odwróciłam się i zobaczyłam blondynkę z długim kucykiem. Uśmiechnęłam się pod nosem, jak zawsze w dobrym dla mnie czasie się spotykamy. Zaśmiałam się, zakrywając usta. – Jak zawsze, gdy mnie widzisz musi się chichotać – zażartowała moja przyjaciółka przytulając się do mnie. Odwzajemniłam uścisk z siostrzaną miłością. 
-Hej, Ino – powiedziałam zaczepnie. 
-Nie gadaj, choć na ploteczki! – krzyknęła uradowana. – Już dawno ich nie było – dodała grożąc palcem i zaczęła ciągnąć mnie w stronę ustronnego miejsca.



Tak więc ruszyłyśmy do naszej ukochanej kawiarni. Zamówiłam herbatę różaną, robią ją tylko tutaj, a w dodatku jest najlepsza z najlepszych. Ino zaś jakąś kawę, czyli standardowo jakieś nowe dziwactwo, które trzeba spróbować. Wiadomo, jak to kobiety najpierw pytania „Co u ciebie?” i tym podobne, a potem Yamanaka przejdzie do tego co chciała.
-Czemu Sai, nie chcę zmienić swojego nazwiska na moje – zaśmiałam się, taka prawda że lada dzień on i tak to zrobi, bo blondynka musi mu nieźle dziurę w brzuchu kręcić w tym temacie. Widziałam jak siedzi zamyślona, kręcąc raz po raz łyżeczką w swojej filiżance. – Ej, Sakura – zagadnęła. „Zaczyna się” przemknęło mi przez myśl.
-Hmm?
-To prawda co się dzieje z Hinatą? – zapytała. Widziałam, że jest zmartwiona. Szczerze, jakby nie wierzyła w te plotki! Ona, ta która uwielbia pikantne szczegóły z życia przyjaciół! Żyjąca życiem innych.
-Ale o co konkretnie chodzi?- lepiej zagrać przy Ino głupią, bo może wiedzieć zupełnie co innego. Jak to często bywa.
-No wiesz… - zagadnęła trochę nieśmiało. – Nie powiem kto, ale ponoć widział Hinatę z jakimś facetem. Ludzie gadają – przerwała na chwilę, przetarła swoje czoło z niewidzialnego dla mnie potu – że nie kocha Naruto, albo, że po prostu miała jedno- lub kilkurazowy skok w bok – dodało szeptem. Spojrzałam na nią niepewnie. Musiałam zastanowić się 3 razy nad tym co powiedziała.
-Co ty pleciesz – warknęłam. – Hinata od zawsze kocha Naruto, niejednokrotnie była w stanie oddać za niego życie – przypomniałam jej.
-To dlaczego prosiła cię o usunięcie ciąży? – zapytała. „Skąd ona to wie?!”. Przełknęłam ślinkę, to rozmowa jest nadzwyczaj dziwna. – Nie pytaj skąd wiem. Mnie też o to prosiła – dodała jakby czytała mi w myślach. Prychnęłam zirytowana.
-Jest w szpitalu, pod okiem lekarzy. Hatake nawet kazał chuuninom jej pilnować – dodałam. – Poza tym to muszą być brednie. – ostatnie zdanie było raczej dla mnie niż dla niej. Sama sobie otuchy dodawałam, a sprawa zupełnie mnie nie dotyczyła. Mnie nie, ale Naruto jak najbardziej. Tego Naruto, który swojego czasu zrobił by dla mnie wszystko. Serce mi pękało z powodu jego sytuacji życiowej.
-Sakura, oby dwie wiemy, że ostatnio w Wiosce panuje dziwnie zacięta atmosfera – powiedziała w pełni poważna patrząc tymi niebieskimi oczami. – Hinta jest najlepszym dowodem i obie wiemy, że dziecko wcale nie musi być Naruto – dodała. Westchnęłam.
-Plotki – odburknęłam. – Muszę iść, Sarada i Sasuke pewnie zaraz wrócą – dodałam. Pomachałam na odchodne tylko. „Co za bzdury” dźwięczało w mojej głowie.



Jedyną dobrą wieścią tego dnia dla mnie było to, że nie spóźniłam się do domu. Dopiero około 20 minut później Sasuke przyniósł na rękach naszą zmęczoną, ale bardzo zadowoloną córeczkę. Ponoć w końcu zrobiła kulę ognia takiej wielkości, że dostała pochwałę od ojca. Byłam wdzięczna, że ją przyniósł i od razu położył do łóżka. Jednakże nie odezwał się do mnie ani słowem, ja do niego też nie. Nie czułam potrzeby, a także wiedziałam, że to jego czas samotni. Lepiej dla nas obojga mu nie przeszkadzać. Ot tak – nasza mała zasada. W sprawy zawodowe, jeśli bycie shinobi można tak nazwać, się nie wtrącamy sobie nawzajem. Chyba, że druga strona poprosi o pomoc. Jednakże w czym ja mu pomogę?

2 komentarze:

  1. Piszesz bardzo fajne rozdziały, ale krótkie, kiedy się wciągnę, to już koniec :D Ja chcę więcej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo, przy rozwijaniu akcji będę się starać piać dłuższe rozdziały :) do właściwej akcji dopiero docieramy!

      Usuń